Zaufanie Słowu Stwórcy

mateusz wichary

Ostatnim razem zastanawialiśmy się, co wynika z faktu, że Bóg jest Stwórcą. Teraz chciałbym, w oparciu o dwa kolejne wersety Księgi Rodzaju, zastanowić się nad sposobem, w jaki Bóg działa. Fragment ten uczy nas o dwóch równoległych sposobach Bożego działania: przez Słowo (widocznie) i Ducha (niewidocznie). 

Wiara w działanie Słowa i Ducha to podstawa nadziei tak Ludu Starego, jak i Nowego przymierza. Bez tej nadziei, że Bóg będzie działał poprzez Słowo i Ducha w naszych duszach; nadziei, że wszystko, co obiecał, ma moc uczynić wyznaczonymi przez siebie sposobami, nie ma prawdziwego, żywego chrześcijaństwa. Ufajmy więc Słowu, jego sile i autorytetowi.

     

Obraz świata w Rdz 1:1-2
Ziemia taka, jaką ja widzimy w w. 2, nie jest zbyt przyjemnym miejscem. Przeciwnie, życie jest wręcz niemożliwe w opisanych warunkach. Czytamy, że ziemia jest stworzona jako „pustkowie i chaos.” Niebiosa są zasłonięte nieprzeniknionym mrokiem. „Pustkowie” to częsty w Starym Testamencie termin oznaczający puste, niedostępne i ponure miejsce. „Chaos” występuje tylko trzy razy w Biblii, zawsze w połączeniu z „pustkowiem” – oznacza miejsce zniszczenia, bez życia.

W trzech pozostałych fragmentach Pisma, w których słowa te występują obok siebie, zawsze obrazują sąd. U Jeremiasza 4:23 czytamy: „Spojrzałem na ziemię – a oto pustka i próżnia [pustkowie i chaos], ku niebu – a nie było światła.” Tymi słowy Jeremiasz opisuje brak poznania Boga i oddania Mu w Izraelu – stan, który jest zapowiedzią sądu. W Księdze Izajasza 34:11 „spustoszenie i zniszczenie” zapowiadają karę, którą będzie zupełne zniszczenie kraju. 

Izajasz 45:18-19 to najciekawszy z tych trzech fragmentów. „Tak mówi Pan, Stwórca niebios – On jest Bogiem – który stworzył ziemię i uczynił ją, utwierdził ją, a nie stworzył, aby była pustkowiem, lecz na mieszkanie ja stworzył: Ja jestem Pan, a nie ma innego. Nie mówiłem w ukryciu ani w jakimś ciemnym zakątku ziemi, nie powiedziałem do potomstwa Jakuba: Szukajcie mnie daremnie! [dosłownie: w chaosie]”. Fragment ten stwierdza, że Bóg nie stworzył ziemię po to, by była pustkowiem – i to dobra wieść, która Bożemu ludowi powinna wskazywać na dobroć Bożą; podobnie nie ukrywa swego Słowa, co jest wezwaniem dla wierzących ludzi, by go nie lekceważyć. 

     

Co z tego wynika?
Pustkowie i chaos to pierwszy etap stworzenia, w którym Bóg jeszcze nie objawił w pełni swojej wspaniałej, dobrej natury. To moment historii, który przekazuje nam bardzo ważną wieść: tak mogłoby być, gdyby nie Boża miłość. Bóg nie musiał ziemi tworzyć „na mieszkanie;” mógł pozostawić ją w pierwotnym stanie.

Kiedy przypatrujemy się uważnie porządkowi stworzenia, to widzimy, jak Bóg przygotowuje to pustkowie i chaos dla człowieka: najpierw oddziela ciemność od jasności, potem wody górne od dolnych, by wreszcie wyłonił się suchy ląd; następnie troskliwie wypełnia stworzone w ten sposób sfery (firmament, morze, ziemię) żywymi istotami i źródłami światła, w jednym celu – aby świat był prawdziwie doskonałym i wspaniałym mieszkaniem dla człowieka, którego w tym doskonale przygotowanym świecie osadza. Stąd wszystko, co nie jest pustkowiem i chaosem, to dowód Bożej miłości dla człowieka, który powinien budzić w nas wdzięczność.

„Pustkowie i chaos” w późniejszych fragmentach Pisma opisują stan trwania ziemi pod Bożym gniewem. To przestroga dla tych, którzy uważają piekło za bajkę. Człowiek jest duszą i ciałem. Kara dotyczyć będzie i duszy i ciała. Potop (Rdz. 7) był powrotem właśnie do tego stanu – gdy wody znów się połączyły, zalewając Boży świat. 

Możemy być wdzięczni, że Bóg obiecał po nim już nigdy nie niszczyć całego świata. Ale życie w rzeczywistości gniewu – dla nieposłusznych Bogu – wciąż jest realnym zagrożeniem, o którym przypomina Izajasz i Jeremiasz. 

     

Nadchodzi zmiana
Pan nie stworzył ziemi, by pozostała pustkowiem. Pustka, chaos i ciemność zmieniają się w błogosławione i dobre miejsce do życia dzięki działaniu i obecności stwórczej Ducha i Słowa.

Kim jest Duch Boży?
Duch Boży to, po pierwsze, jedyny optymistyczny i dający nadzieję na jakąś zmianę rzeczywistości element opisu świata w Rdz. 1:2. Ziemia jest otchłanią: kłębowiskiem złowrogich, zmąconych i zdecydowanie nieprzyjaznych wód. Ponad ich powierzchnią niebiosa spowija nieprzenikniona ciemność. Nieprzyjemne, złowrogie i całkowicie wrogie jakiejkolwiek formie życia miejsce. Gdyby nie Duch Boży, nic nie dawałoby nadziei na jakąkolwiek zmianę. 

Po drugie, Duch jest raczej osobowy niż nieosobowy. Czytamy, że „unosi” się nad powierzchnią wód. Czasownik ten jest używany w reszcie Pięcioksięgu w połączeniu z żyjącymi istotami, np. w Pwt. 32:11. Oczywiście, nie ma sensu twierdzić, iż na podstawie tego wersetu Bóg wymagał od Izraelitów właściwego zrozumienia natury Ducha; niemniej jednak w świetle objawienia z perspektywy przyjścia i dzieła Jezusa Chrystusa, fragment ten nabiera pełniejszego znaczenia.    

Po trzecie, Duch ten nie jest stworzony. Jest „boży”.

Po czwarte, Duch ten zniknie z pola widzenia. Nie będziemy o nim już dalej czytać. Dalej, będziemy czytać już o samym Bożym Słowie i jego działaniu.

     

O czym nas to uczy?
Duch Boży był obecny w czasie stworzenia i był w nie zaangażowany. Jego obecność najwyraźniej była konieczna dla zajścia wszystkich pozytywnych zmian w stworzeniu, o których czytamy w dalszej części rozdziału. 

W końcu, Duch Boży działa niedostrzegalnie. Królestwo Boże, którym jest „pokój, radość i sprawiedliwość w Duchy Świętym” (Rz. 14:17) przychodzi niedostrzegalnie: „Tak jest z Królestwem Bożym jak z nasieniem, które człowiek rzuca w ziemię. A czy on śpi, czy wstaje w nocy i we dnie, nasienie kiełkuje i wzrasta; on zaś nie wie jak” (Mk. 4:26-27). Jedynym znakiem, czy dowodem działania Ducha, jest owoc.

Czasem wydaje się, że pewne zmiany zachodzą poprzez nas, gdyż nie jesteśmy w stanie wskazać żadnych widzialnych przyczyn zmiany naszego postępowania; rozwoju w gorliwości dla Boga. Podobnie, jeśli chodzi o przebudzenie większych grup czy narodów – często szuka się na siłę jakichś widzialnych przyczyn. To błąd. Zmiany zachodzą dzięki pracy Ducha w nas; pracy niewidzialnej ale ciągle prawdziwej. Oczywiście, istnieją pewne sprzyjające okoliczności, na które możemy wskazać; lecz nie bądźmy naiwni i nie uważajmy, że wystąpienie sprzyjających okoliczności jest wystarczającym powodem, by zaczęło się przebudzenie. Wystarczy popatrzeć na pewne osoby odwiedzające nasze zbory, które mają bardzo dużo sprzyjających okoliczności, a jednak – jak wdowy z czasów Tymoteusza – „zawsze się uczą, a nigdy do poznania prawdy dojść nie mogą” (2 Tm. 3:7). Podobnie, naród Polski miał mnóstwo sprzyjających okoliczności, by Reformacja XVI wieku zostawiła u w naszej historii trwałe ślady, jednak to nie nastąpiło.

Zmiany te są zasługą Ducha i bądźmy za nie Jemu wdzięczni. Nie przypisujmy sobie za nie chwały, bo kiedyś, kiedy wszystko zostanie ujawnione, będziemy się wstydzić za takie pełne pychy spojrzenie. 

Duch nie działa jednak w próżni. Jego działaniu towarzyszy zawsze widzialny sposób zmiany, mianowicie Słowo Boże.

     

Czego uczymy się o Słowie Bożym?
Po pierwsze, rzeczywistość staje się według Bożego Słowa. Matthew Henry słusznie zauważył zasadniczą różnicę pomiędzy słowem naszym, a Bożym: kiedy my mówimy, to nie jest to równoznaczne ze zmianą rzeczywistości w wyrażony przez nas sposób. Możemy mówić i sto razy „niech się stanie wypłata”, a jednak w końcu dojdziemy do wniosku, że lepszym sposobem jest na nią zapracować. U Boga natomiast powiedzieć znaczy wykonać. Bóg jest tym, który „to, czego nie ma, powołuje do bytu.” Przez swoje Słowo.

Z tego wynika niezłomność Słowa. Jego funkcja nie zależy od naszej wobec niego postawy. Ono jest – czy chcemy, czy nie; czy się z tym zgadzamy, czy wobec tego buntujemy – ostatecznym kryterium oceny naszej wiary i naszej pobożności; ono nas osądzi. Czasami wydaje nam się, że skoro mamy wolność się przeciw niemu buntować, to jakoś przez to sprawiamy, że przestaje być naszym sędzią, bo nic złego się nie dzieje, kiedy je lekceważymy. No cóż. Mamy prawo się sprawdzić z Panem, Bogiem Najwyższym: kogo opinia ostatecznie będzie ważniejsza na Sądzie Ostatecznym – Jego czy nasza.

Autorytet Słowa Bożego opiera się na Bożej wyrażonej w nim sile. Jeśli Bóg mówi: „Niech stanie się światłość”, to ona się musi stać. Nie ma innego wyjścia, gdyż to Bóg, który jest Stwórcą, mówi. Powołuję światłość do istnienia. Więc istnieje.

Słowo które mamy, Biblia, posiada ten sam autorytet. Ten sam Bóg je powiedział. Owszem, użył do tego ludzkich autorów. Wystarczy jednak choćby raz przeczytać List do Hebrajczyków i zwrócić uwagę, jak autor cytuje Stary Testament, by nie mieć wątpliwości, czyje ostatecznie to są słowa. Paweł nie waha się stwierdzić, że Boże Słowo zawsze wykonuje swoją pracę –  czy to zatwardzania serc, czy to ożywiania (2 Kor. 2:15-17). W Liście do Rzymian stwierdza, że wiara bierze się ze słuchania przesłania, którego treścią jest Słowo Boże (Rz. 10:17). Jakub twierdzi, że Bóg nas, chrześcijan, gdy zechciał, zrodził, a sposobem tego zrodzenia było nie co innego, ale działanie Bożego Słowa (Jak. 1:18). 

To Bóg przez swoje Słowo zmienia pustkę i chaos naszych serc w Nowe Stworzenie – stworzenie „bardzo dobre” (Rdz. 1:31). Kiedy patrzymy w siebie, raczej nie zobaczymy nic innego, jak pustkę i chaos. To zresztą dobra obserwacja – „ubogich w duchu” jest Królestwo Niebios  (Mt. 5:3). Wszelka zmiana, jak w nas zachodzi, opiera się na Słowie, które ma moc stworzyć coś z niczego; zamienić serce kamienne na serce mięsiste; przemienić bezład grzechu w piękny i przynoszący Mu chwałę ogród. To Bóg sam, doprowadza do zmian poprzez swe Słowo i towarzyszącego Słowu Ducha. 

Kilka wniosków
To Słowo jest nam cały czas potrzebne do zmian. Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że skoro Bóg zmienił mnie w swoje dziecko, to teraz już nic tego nie odwróci. To prawda, nic tego nie odwróci. Jednak Bóg nie tylko zaplanował zmianę, którą nazywamy narodzeniem z Boga (Jn. 1:13), czy narodzeniem na nowo (Jn. 3:5), ale również sposób życia, ku jakiemu owi narodzeni na nowo się będą skłaniać, ku któremu będą ciążyć i które w końcu (żeby nie było niejasności w trudnych chwilach życia) Bóg im nakazał – trwania nieustannie w Bożym Słowie. Boże Słowo jest nie tylko sposobem, w jaki Bóg nas powołuje do nowego życia, ale również sposobem, w który w owym nowym sposobie życia nas utrzymuje. Stąd kilka praktycznych lekcji.

1) Nie lekceważ kazań (2 Tm. 4:2-4), które są Bożym Słowem skierowanym do ciebie, przez człowieka, który choć nie jest nieomylny (który w związku z tym odpowiada w świetle Biblii za treści, które przekazuje), jest jednak wyznaczonym przez Boga człowiekiem, poprzez którego Bóg w twojej pielgrzymce wiary utrzymuje ciebie w dobrobycie – duchowej sile. Jak do nich podchodzisz?

2) Chodź regularnie do kościoła (Hbr. 10:25). Nie chodzenie do kościoła oznacza nie słuchanie kazań; nie słuchanie kazań oznacza brak styczności z głoszonym Słowem. Niektórzy twierdzą, że wystarczy czytanie w domu. Jeśli jesteś jedną z takich osób, pozwól, że zadam Ci pytanie: jak często czytasz samemu Słowo? Ile z tego wyciągasz? Jak wygląda Twoje życie, gdy nie chodzisz do kościoła z pragnieniem przyjmowania Bożych Słów? Czy nie jest to tylko wymówka, by zrzucić z siebie nieprzyjemny dla Ciebie, niewygodny prawdopodobnie ze względu na nieposłuszeństwo Bogu w jakiejś dziedzinie życia, choć błogosławiony dla Twojej wiary i zmuszający do zmian Boży nakaz? 

3) Czytaj Biblię samemu (Ps. 1). Czytanie Pisma samemu nie zastąpi przyjmowania kazania, ale jest pożytecznym zwyczajem, który daje nam poznanie Słowa Bożego i rozwija nasza wiarę, powoduje zmiany. Całkiem możliwe, że nie są to zmiany gwałtowne, jednak, choć zachodzą powoli, są prawdopodobnie jednymi z ważniejszych zmian w życiu chrześcijanina. Poprzez regularne czytanie człowiek przyjmujący Słowo nabiera charakteru, którego pozbawieni są ci, którzy tego zwyczaju nie mają. 

4) W końcu, polegaj w tym wszystkim na Bogu. Słowo i Duch są nierozłączne wszędzie tam, gdzie przyjmuje się je wiarą.