Wschód i Zachód

Greg Uttinger

Kiedy pewnego razu wyjaśniałem studentom różnice między Wschodem i Zachodem, zapytałem: Oczywiście, wiecie, co mam na myśli, mówiąc o Wschodzie? Wtedy ktoś odpowiedział: Czy myśli pan np. o Południowej Karolinie? Jak kto postrzega Wschód i Zachód, zależy najwyraźniej od punktu widzenia.

Starożytni Grecy za granicę między Wschodem i Zachodem uznawali cieśninę Bosfor. Dla nich wojna o Troję była pierwszych konfliktem między Wschodem i Zachodem. Greccy historycy uważali Persję za przykład zdegenerowanego orientalnego despotyzmu. Humaniści wciąż idą w ich ślady. Jednak w rzeczy samej Medowie i Persowie są potomkami Jafeta, którzy później zasiedlili również zachodnią Europę, a Biblia przedstawia ich wczesnych władców i sposób, w jaki traktowali podbite narody w zaskakująco dobrym świetle. 

Mit zachodu

Może się nam wydawać dziwne to, że Grecy uważali się za pępek świata. Jednak zachód zajmował poczytne miejsce w greckiej literaturze i religii. Jabłoń strzeżona przez Hesperydy i Pola Elizejskie położone były na dalekim zachodzie. Również Platon umieścił tam Atlantydę, co zapewne dało większy impet dla tego mitu niż sam jej opis. Jeden ze współczesnych autorów utożsamia grecki podziemny świat zmarłych z geograficznym zachodem, który z powodu krzywizny Ziemi znajduje się „pod” Grecją. Innymi słowy, Grecy mieli dojścia do bogactw mineralnych Ameryki. 

Być może istniały jednak ważniejsze powody, dla których Grecy oczarowani byli blaskiem zachodu. Raj znajdował się na zachodzie. Można było się do niego dostać tylko idąc na zachód. Kiedy Adam i Ewa zostali wygnani z Ogrodu, udali się na wschód (1Mj. 3:24). Kiedy Kain został skazany na banicję, poszedł jeszcze dalej w tym kierunku (4:16).

Te dwa kierunki świata odgrywają ważną rolę w Starym Testamencie. Do Namiotu Zgromadzenia, a później Świątyni można było wejść tylko przez małą bramę we wschodniej ścianie. W ten sposób udział w nabożeństwie oznaczał powrót do Raju. Oczywiście, również Ziemia Obiecana znajdowała się na zachodnich krańcach świata, gdyż poza nią było już tylko morze. Dzieci Izraela weszły do Kanaanu, przekraczając Jordan ze wschodu na zachód. Podobnie wygnańcy powracali z niewoli na wschodzie. Ezechiel widział, jak chwała Boża wstępuje do Świątyni przez wschodnią bramę (Ez. 43:1-5). Gdy czytamy Ew. Mateusza, dowiadujemy się, że mędrcy przybyli ze wschodu. Oczywiście, Mateusz mógł dokładnie wskazać ich kraj pochodzenia, ale nie uczynił tego, bo uważał, że podając wschodni kierunek, przekaże więcej informacji.

Proroctwo Daniela zapowiada przesuwanie się imperiów w zachodnim kierunku (Dn. 2:7). Babilon ustąpił Medo-Persom, potomkom Jafeta, któórych podboje sięgnęły do Morza Egejskiego. Persja ustąpiła pod naporem wojskom Grecji, która leży w Europie. Grecja została podbita przez jeszcze bardziej wysunięty na zachód Rzym. Jeśli pominiemy Bizancjum i Rosję, to bez problemu nakreślimy linię przesuwania się imperiów w kierunku zachodnim przez średniowiecze aż do współczesności. Pisał o tym biskup Berkeley: 

Na zachód podąża imperium,

Pierwsze cztery już przeminęły,

Piąte ukaże się o zachodzie,

Najszlachetniejszy szczep jako ostatni. 

Tak oto Ameryka zajmuje miejsce królestwa Mesjasza, oznajmiając koniec i zwieńczenie historii. Nic dziwnego, że XVIII i XIX wieczny millenaryzm również spoglądał ku zachodowi. 

Nie bez powodu zatem Tolkien umieścił swoją Atlantydę, którą nazwał Numenorem, na dalekim zachodzie. Kryło się za tym coś więcej niż polityczny układ państw w jego czasach i sentyment każący skojarzyć Hobbitów z Anglią. Jako znawca literatury klasycznej wiedział, że Zachód oznacza szlachetność, wolność i siłę życiową. Wschód to niewola i mrok. 

Ponowne kreślenie granic

Ponieważ określenia „wschód” i „zachód” niosą z sobą tak wielki bagaż znaczeniowy, dlatego trudno jest je krótko zdefiniować. Definiowanie słów i określenie kulturowych granic jest w końcu religijnym zajęciem.

Ateistyczni humaniści zapożyczyli definicję Zachodu od Greków, upatrując w ich kulturze kolebki własnej ateistycznej religii. Pamiętajmy jednak, że grecka filozofia w pewnych punktach spotyka się z hinduizmem – np. u Pitagorasa spotykamy wędrówkę dusz. Ponadto, grecka filozofia wyniosła na piedestał państwo, polis, i zdefiniowała człowieczeństwo w kategoriach relacji człowieka z państwem: „Człowiek to zwierzę zamieszkujące polis” – napisał Arystoteles. Próba zbudowania państwa kosmopolitycznego (polis ogarniającego kosmos) przez Aleksandra Wielkiego jest świadectwem takiego myślenia. Flirt Aten z demokracją opartą na elitach i zawiści trudno uznać za wołanie o wolność. 

Nic lepszego nie znaleźlibyśmy w Rzymie lub w przed chrześcijańskiej Brytanii. Prawda jest taka, że zarówno starożytny wschód, jak i zachód były tak samo pogańskie, a pojawiające się w nich od czasu do czasu szlachetność, wolność i siła życiowa to tylko „wypadki przy pracy”, tzn. że pojawiały się jako przejaw działania łaski powszechnej lub okruchy błogosławieństw, którymi Bóg obdarzał Izrael. To chrześcijaństwo przyniosło starożytnemu światu prawdę i życie, a najlepsze elementy zachodniej cywilizacji to owoce Ewangelii. Wyznające wiarę w trójjedynego Boga chrześcijaństwo zmieniło oblicze Europy i zasiało w niej ziarna politycznej decentralizacji, wolności osobistej, rozwoju technicznego i historycznego optymizmu. Śmiało możemy oświadczyć, że prawdziwy Zachód to chrześcijaństwo. Dlatego granicę między wchodem i zachodem wyznaczymy nie według długości geograficznej, ale według stosunku do Boga.

Daleki Wschód

Dla Dalekiego Wschodu Bóg to kosmos – nie ma osobowego Boga. Wszystko jest jednym. To panteizm lub filozoficzny monizm. Skoro nie ma osobowego Boga, nie ma też Bożego objawienia. Kosmos milczy. Ponieważ wszystko jest jednym, dlatego wszelkie fizyczne zróżnicowanie jest iluzją, historia kołem się toczy, a prawda nie daje się racjonalnie opisać. Miłość i okrucieństwo wzajemnie się uzupełniają. Skłonność człowieka do czynienia racjonalnych osądów i moralnych rozróżnień wynika z niezrozumienia natury świata. Owocem takiego monizmu jest kulturalna stagnacja i polityczny totalitaryzm. 

Środkowy Wschód

Środkowy Wschód jest zarówno w kategoriach religijnych, jak i politycznych unitariański – celem kultury i struktur społecznych jest poddanie wszystkiego woli Allacha. Islam ponosi wszelkie filozoficzne i polityczne konsekwencje takiego podejścia. Słusznie podsumował to Rushdoony:

„Ponieważ pluralizm nie jest częścią ostatecznej rzeczywistości w myśli islamskiej, dlatego wolność poszczególnych jednostek jest dlań kwestią czysto akademicką. Jednorodna wola Allacha rządzi całą rzeczywistością. Islamska tendencja do mistycyzmu, o ile akurat nie jest pochłonięty przez działania etatystyczne, jest oczywista i naturalna (…) Skoro Jeden jest ostateczną rzeczywistością, dlatego tylko Jeden posiada wolność.”

Nacisk, jaki islam kładzie na podporządkowanie się jednostek nadrzędnym czynnikom, jest wielce pomocny w budowaniu armii i ustanawianiu dyktatur. Jednak okazuje się mniej przydatny w generowaniu osobistej inicjatywy, twórczości lub odpowiedzialności. Kiedy islam nie jest zajęty konsumowaniem owoców pracy innych kultur, zasklepia się w stagnacji i staje się kulturalnie jałowy.

Wschodnie chrześcijaństwo

Jest jeszcze inny Wschód. Początek dało mu Bizancjum, a rozkwitł na tysiąc lat. Ponownie zakwitł w imperium rosyjskim i wciąż przedstawia pewną siłę na terenach byłego Związku Radzieckiego. Wobec niego musimy zachować ostrożność i wyrozumiałość. Ten Wschód mieści się w granicach chrześcijaństwa, ponieważ wschodni Kościół wyznaje wiarę w trójjedynego Boga i Chrystusa, o którym mówi Pismo św., choć jego odstępstwa od Biblii są liczne. Z powodu jednego z nich nastąpił rozłam Kościoła na wschodni i zachodni. 

Zachód wyznaje wiarę w pochodzenie Ducha zarówno od Ojca, jak „i od Syna” (łac. – filioque). Wschód uznaje, że Duch pochodzi tylko od Ojca. Mogłoby się zdawać, że to nieważny szczegół zajmujący tylko niektórych teologów. Niemniej jednak stał się on powodem zaistnienia wielu znaczących różnic między chrześcijańskim Wschodem i Zachodem. Według Zachodu działanie Ducha jest owocem wzajemnej miłości i woli Ojca i Syna. Dlatego zachodnia teologia prowadzi do prawdziwej wspólnoty, podziału władzy i odpowiedzialności, harmonii doktryny i życia, Ducha i Słowa. Jednak dla Wschodu Ojciec rodzi Syna i jednocześnie daje początek Duchowi. Nie istnieje bezpośrednia więź między Synem i Duchem, a Syn nie odwzajemnia miłości Ojca. Wschodnia teologia kreśli obraz autorytarnej wspólnoty, prowadzi do dychotomii między Duchem a doktryną, tworzy przestrzeń dla milczącego mistycyzmu. Ponadto z powodu takiej teologii chrześcijański Wschód staje się otwarty na hierarchiczny system rządów. 

George Bailey opisując w 1984 roku relacje między ZSRR i USA, odwołał się do stosunków między Bizancjum i Rzymem. Zwrócił też uwagę na kwestię filioque i w jej kontekście wskazał na kontrast pomiędzy zdystansowaną duchowością rosyjskiego prawosławia a „zaangażowaniem się w sprawy świata ze strony katolicyzmu, a tym bardziej protestantyzmu”. Kościół łaciński pozostał aktywny, podczas gdy wschodni wycofał się. Jednakże „Kościół prawosławny zachował marzenie o ogólnoświatowym imperium”. Mistycyzm w Kościele i imperializm w państwie to obraz Rosji zarówno przed, jak i po Leninie. Choć Bailey mógł nieco przesadzić w opisie przyczyn i skutków, to jednak nie możemy zignorować jego wniosków ze spokojnym sumieniem. W definiowaniu i odbudowie zachodu musimy pozostać biblijnie trynitarni. 

Wnioski

Wschód akcentuje jedność Boga. Jednak monizm i unitarianizm w teologii prowadzi do mistycyzmu, imperializmu i kulturalnej stagnacji. Jedność połyka wielość. Na dłuższą metę owoce wschodniego prawosławia wraz z jego zrozumieniem Trójcy są podobne. O ile nie utrzymamy równości między Ojcem i Synem, to skończymy w unitarianizmie z całym jego dobytkiem.

Zachodnia cywilizacja jest owocem zachodniego, na wskroś trynitarnego chrześcijaństwa. Wolność osobista, odpowiedzialność jednostki, prywatna inicjatywa i szacunek dla władzy wynika z prawdziwej wielości w jednym prawdziwym Bogu. Jeśli Zachód oddali się od swoich korzeni, przestanie być Zachodem, ponieważ Zachód to nie położenie na mapie. Hitlerowskie Niemcy były o wiele bardziej wschodnie niż Imperium Bizantyjskie. A Berkeley w latach sześćdziesiątych było prawdopodobnie bardziej wschodnie niż współczesna Korea Południowa. W rzeczy samej granica między Wschodem i Zachodem przebiega w sercu każdego z nas. Chodzi o religię i wyznanie. Jeśli chcemy odbudować Zachód, musimy wziąć to pod uwagę. 

Artykuł ukazał się w Chalcedon Report, November 2003.