Wciąż tutaj trwajmy! Czas, by ponownie przybić 95 tez do drzwi naszych kościołów

William H. Smith

31 PAŹDZIERNIKA 1517 MIAŁ SIĘ ZMIENIĆ ŚWIAT. Choć nikt tego nie przewidział, przybijając do drzwi kościoła w Wittenberdze  95 tez, Marcin Luter  zmienił charakter kościoła i bieg  cywilizacji. W 478 lat  później  zadajemy sobie pytanie: Czyżby  reformowani  wigowie w USA i liberałowie w Wielkiej Brytanii mieli już dosyć Reformacji?

Kościół Rzymskokatolicki ma taką nadzieję. Liberalni protestanci przekonani, że ani ortodoksyjny protestantyzm, ani katolicyzm nie dojdą do porozumienia ze współczesnością, myślą tak samo. Ciekawym zjawiskiem jest to, że podobnie uważa dziś wielu ewangelikalnych chrześcijan.

Dla niektórych byłych chrześcijan ewangelikalnych, takich jak Thomas Howard, czy Richard John Neuhaus, „przejście” do kościoła katolickiego jest jak powrót do domu. Dla przywódców kręgów ewangelikalnych, którzy podpisali porozumienie „Chrześcijanie ewangelikalni i katolicy razem”, i katolicy, i chrześcijanie ewangelikalni zaufali Chrystusowi, jako nawróceni przez łaskę i oczekujący nieba wierzący, którzy różnią się wprawdzie w sprawach ważnych, ale nie na śmierć i życie. W świetle obecnego kryzysu kulturowego nie ma sensu być od siebie daleko, skoro można zjednoczyć się pod sztandarem spraw ważniejszych, niż te, które nas dzielą.

Rzesza chrześcijan ewangelikalnych pyta więc: „Po cóż było robić tyle hałasu?” Jak pokazał George Barna, wiele osób zaliczających siebie do kręgów ewangelikalnych nie wierzy już w prawdę absolutną i jest w małym stopniu lojalnym wobec kościoła jako instytucji.

PYTAMY WIĘC: CZY CZAS JUŻ DAĆ ZA WYGRANĄ I PÓJŚĆ Z DUCHEM CZASÓW? Każdy kogo martwi skandaliczny brak jedności, sztuczność kultu, pretendowanie każdego do roli papieża, brak historycznych powiązań i rosnąca unifikacja doktrynalna, które tak bardzo charakteryzują dziś ewangelikalizm, miałby ochotę odpowiedzieć twierdząco. Lecz nie możemy tego uczynić. Nie możemy – bo Reformatorzy mieli rację, bezkompromisowo i ponadczasowo.

Mieli rację co do zbawienia. Śmieszną jest teza, iż katolicy rzymscy nie wierzą w zbawienie przez wiarę na podstawie dzieła Jezusa. Każdy prawowierny katolik jest przekonany, że nie ma zbawienia bez Chrystusa. Reformatorzy jednak twierdzili, że zbawienie opiera się na samym dziele Chrystusa, a nie na Chrystusie i zasługach człowieka, oraz, że zbawienie otrzymujemy przez samą wiarę, a nie przez wiarę i uczynki. Wyraz „sam” – sedno całej różnicy – wyklucza zgodę w kwestii tego, co decyduje o naszym wiecznym losie. Reformatorzy na nowo odkryli nowotestamentową drogę zbawienia, którą kościół rzymskokatolicki zagubił, a której zapomnienie grozi dziś części ewangelikalnych chrześcijan.

Reformatorzy mieli rację co do kościoła. W przeciwieństwie do tych, dla których kościół to przestarzała instytucja, gorliwie wierzyli, że normalnie nie ma zbawienia poza widzialnym kościołem. W odróżnieniu od tych, dla których kościół jest tym, czym sobie zażyczymy, wierzyli, że Nowy Testament podaje konkretną formę, która odróżnia go od każdej innej instytucji. W przeciwieństwie do schizmatyków wierzyli, że kościół może być poważnie wadliwy, ale nadal pozostaje kościołem. Jednak oderwali się od Rzymu, przekonani, iż kościół ma zdeformowaną doktrynę, kult, władze i życie, te zaś wymagają reformy według wzorca apostolskiego, gdyż w przeciwnym razie kościół nie przetrwa.

Reformatorzy mieli rację co do autorytetu. Luter rzucił wyzwanie, a nie zbuntował się przeciw kościołowi. Kiedy jednak naciskano na niego, by wyjaśnił, dlaczego niczego nie odwołuje, skoro mu nakazano, odpowiedział: „Dopóki nie jestem przekonany o błędzie przez Pismo albo widoczny powód, dopóty pozostaję w sumieniu więźniem Słowa Bożego”.

LUTER DOSZEDŁ W KOŃCU DO MOCNEGO PRZEKONANIA, iż kościół tylko wtedy mówi autorytatywnie, gdy stoi na gruncie Biblii, a nie obok niej. Szanując nauczycielską misję kościoła Reformatorzy odrzucili tradycję jako drugie źródło autorytetu. Opowiadając się za religią serca, nie przyznali jednak doświadczeniu miejsca obok Pisma, jak postąpili niektórzy protestanci później. Ufając, że Biblia może być zrozumiała dla każdego wierzącego, odrzucili subiektywizm i relatywizm, będące dziś plagą chrześcijaństwa ewangelikalnego. Słusznie uważali, że sama Biblia jest autorytetem co do wiary i życia.      

Reformatorzy mieli rację. My także musimy przy tym trwać. Dopomóż nam, Boże. Inaczej postąpić nie możemy.

William H. Smith

Tymoteusz. Miesięcznik popularno-apologetyczny

skr. poczt. 2300, 53-413 Wrocław 47      

(druk za uprzejmą zgodą redakcji)