Utopia – piekielny raj

bogumił jarmulak

„Nie nam wyglądać zmiłowania
Z wyroków bożych, z pańskich spraw.
Z własnego prawa bierz nadania
I z własnej woli sam się zbaw!”   

„Międzynarodówka” (fragment)

 

„U Pana jest zbawienie,
Nad ludem Twoim jest błogosławieństwo Twoje.”

Psalm 3:9

 

Człowiek został stworzony przez Boga i umieszczony w ziemi Eden. Miał żyć w środowisku i pod prawami określonymi przez Boga – w Bożym Królestwie. Stąd w naturze ludzkiej nawet po upadku pozostała tęsknota za rajem. W większości mitologii odnajdujemy wspomnienia „złotego wieku” (np. Atlantydy), a poczynania niemalże wszystkich państw dążą do przynajmniej częściowego odtworzenia tego stanu szczęśliwości. Również Pismo Święte mówi o „odnowie wszechrzeczy” (Dz. Ap. 3:21) i „nadziei (…) wyzwolenia z niewoli skażenia” (Rz. 8:20-21). Skoro cel jest ten sam, to czy jako chrześcijanie nie winniśmy zakasać rękawów i stanąć ramię w ramię z przedstawicielami innych cywilizacji i religii do pracy dla realizacji tych szczytnych ideałów?

Zanim jednak się z tym pośpieszymy, musimy starannie przemyśleć całą sprawę, byśmy nie stali się pośmiewiskiem jak ci budowniczy wieży, którzy nie skalkulowali kosztów (Łk. 14:28-29). Należy bowiem wpierw ocenić, czy rzeczywiście cel i sposoby jego realizacji są te same. 

Po pierwsze, obawiam się, że mimo wszystko przyświeca nam inny cel. Biblia przedstawia bowiem wizję raju odzyskanego, w której centralną rolę odgrywa Bóg i Jego Prawo. Z kolei inne wizje świetlanej przyszłości budowane są według innego światopoglądu, a zatem i szczęście inaczej jest w nich definiowane. Dla chrześcijanina szczęściem jest być blisko Boga (patrz np. Ps. 84). Tylko w Bogu znajdujemy „uciszenie duszy” (Ps. 62:2). Podczas gdy niewierzący buntuje się przeciwko Bogu i trudno oczekiwać, że bliskość Boga będzie mu sprawiać przyjemność (Ps. 14). Owszem, niebiblijna wizja raju obejmuje wiele elementów, które odnajdujemy również w Biblii (np. długowieczność, zdrowie, pokój, dostatek), jednak dobrze wiemy, że te dobrodziejstwa wynikają właśnie z obecności i przychylności Boga, dlatego nie sposób posiąść je bez Boga. 

Alternatywne do biblijnego dążenia do raju widzimy już w w I Mojżeszowej 4:17, gdzie czytamy o mieście zbudowanym przez Kaina, które nazwał imieniem swego syna, Henocha. Jak czytamy w poprzednich wierszach, Kain uciekł sprzed oblicza Boga w postanowieniu urządzenia sobie życia na swój sposób. To miasto wyraźnie miało być powtórką z Edenu z tą różnicą, że miało to być miasto, którym rządzi człowiek, nie zaś Bóg. (Te same wątki powtarzają się w historii wieży Babel w I Mj. 11.) Miasto Kaina było imitacją ogrodu Eden, który był pierwszym miastem (wskazuje na to porównanie z Nowym Jeruzalem, które jest odnowionym ogrodem Eden). Bóg ustanowił miasto i społeczeństwo, które miało kierować się Jego przykazaniami i realizować Jego cele. Kain ustanowił nowe społeczeństwo, nowe cele i oczywiście nowe prawo. Wciąż mamy do czynienia ze społeczeństwem, jednak z różnymi celami. Ogólnie mówiąc, uwielbienie Boga zastąpiono uwielbieniem człowieka. Już nie Bóg, lecz człowiek miał być Królem. Oczywiście, wynika to z odziedziczonej po Adamie buntowniczej natury, według której człowiek sam chce określać, co jest dobre, a co złe, a Boga uznaje za swego wroga, który chce go pozbawić przyjemności (patrz I Mj. 3).

Po drugie, skoro wizja raju jednak się różni, to możemy oczekiwać, że i sposoby jej realizacji także będą odmienne. Dla chrześcijanina rozwiązanie problemów wynika z zastępczej śmierci Chrystusa, która obmywa grzeszników z winy i prowadzi do pojednania z Bogiem, a więc otwiera na nowo drogę do drzewa życia i drzewa poznania dobra i zła. Nie znaczy to, że chrześcijanin pozostaje bierny i leżąc do góry brzuchem, oczekuje naprawy świata. Wręcz przeciwnie, powodowany Bożym Słowem i Duchem aktywnie uczestniczy w budowaniu Królestwa Bożego, pamiętając, że tym, co pozwala uczynić mu cokolwiek dobrego, jest łaska Boża (I Kor. 15:10). Oznacza to, że kluczem do „odnowy wszechrzeczy” jest odnowienie serc, które odtąd kochają Boga i Jego sprawiedliwość (Rz. 8:18-22, II Kor. 5:17:18, I Jn. 5:3). Innymi słowy, odnowa wszechrzeczy stała się możliwa dzięki krzyżowi, a realizuje się przez odnowienie serc i posłuszeństwo Bożemu Prawu. 

Kiedy z kolej spojrzymy na niechrześcijańskie wizje raju, zobaczymy, że nadrzędnym narzędziem ich realizacji jest polityka, która tworzy niezbędne ramy i mechanizmy – m.in. dba o należyte wychowanie i edukację – na tym etapie przede wszystkim kształtuje w młodych umysłach wizję szczęśliwej przyszłości. Troszczy się o zapewnienia odpowiedniego środowiska – skoro człowiek jest z natury dobry, to zło musi wkradać się do jego życia z zewnątrz, dlatego tak ważne jest odpowiednie ukształtowanie środowiska (może to być np. usunięcie zeń zanieczyszczeń, pozbycie się wrogów lub wyrównanie szans), które wyzwoli w człowieku energię potrzebną do realizacji wspólnego celu. Wiele by można o tym mówić, ale jedno jest pewne, a mianowicie to, że dla zbudowania raju na ziemi potrzeba kontroli nad środowiskiem i społeczeństwem. (Materialistyczny i mechanistyczny obraz świata dostarcza tu potrzebną podbudowę teoretyczną, która tłumaczy dlaczego i w jaki sposób możemy kształtować środowisko, społeczeństwo i tym samym człowieka. W ramach tego światopoglądu człowiek przejmuje kontrolę nad procesami ewolucji.) To z kolej znaczy, że polityka musi praktycznie wszystko kontrolować, czyli wszystko wiedzieć i kształtować. Czy to nas dziwi? Nie powinno, jeśli pamiętamy o wydarzeniach z ogrodu Eden – przecież dlatego człowiek zbuntował się przeciwko Bogu, bo sam chciał być bogiem ze wszystkimi Jego atrybutami, a więc razem z Bożą wszechwiedzą, wszechobecnością i wszechmocą. Oznacza to również zastąpienie Bożej suwerenności suwerennością człowieka, który od tej pory dąży do determinowania przyszłości. Tak więc Boży plan zamieniono planem człowieka, a Boże panowanie tyranią człowieka, choć pierwotnie zakładano zbudowanie raju dla człowieka.

I rzeczywiście, kiedy rozejrzymy się dookoła, widzimy, że państwo wchodzi coraz dalej w coraz więcej dziedzin życia z coraz dokładniejszymi przepisami, zajmując się sprawami, którymi w ogóle mogłoby się nie zajmować, pozostawiając je rodzinie, Kościołowi i lokalnym społecznościom. Doprawdy, trzeba być nadczłowiekiem, by pojąć i spamiętać wszystkie ustawy produkowane przez parlament choćby jednego europejskiego kraju. 

Warto na tym miejscu odwołać się do znanego dzieła Tomasza Morusa pt. „Utopia”, w którym znajdujemy opis doskonałego społeczeństwa żyjącego w doskonałym państwie – publikacja ta jest o tyle ważna, że stanowi punkt odniesienia dla wielu innych utopii, czyli wizji nowego ładu zapewniającego ludzkości szczęście, pokój i dostatek. Co przede wszystkim uderza w tym opisie, to niemalże całkowita kontrola jednostki przez państwo. Dotyczy to takich dziedzin, jak np.: środki produkcji, wykonywany zawód, edukacja, czas i miejsce pracy, „wolny” czas, „wolność” religijna, a nawet ilość osób zamieszkujących dane miasto. (Co prawda Tomasz Morus zaznacza, że w Utopii nie ma zbyt wielu praw, trudno jednak w to uwierzyć, jeśli czyta się o tak doregulowanym społeczeństwie.) Oczywiście, to wszystko po to, by ludzie byli „szczęśliwi”. No i rzecz jasna na czele społeczeństwa i państwa stoi elita, czyli „mądrzy” ludzie. Jednak według jakiego standardu są oni mądrzy? Morus mówi, że według prawa naturalnego. Czym jednak jest to „prawo naturalne” bądź „zdrowy rozsądek”? Kto o nim decyduje lub choćby interpretuje?

Niebiblijny sen o raju wymaga, by człowiek żył w wyśnionym przez kogoś świecie, który niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Jest to świat wyidealizowany, którego wizja rozpala nadzieje i podsyca oczekiwania, jednocześnie prowokując niezadowolenie i gniew za każdym razem, gdy napotykamy na ślady niedoskonałości (kiedy coś nie jest takie, jak byśmy tego chcieli). Jako chrześcijanie wiemy jednak, że do powrotu Chrystusa będziemy żyć w świecie niedoskonałym i napotykać w nim na ślady grzechu. Nie powinno to nas zniechęcać, ale przypominać o prawdziwym obrazie rzeczywistości, określać nasze oczekiwania co do rezultatu naszych poczynań oraz wskazywać na dzieło Chrystusa jako klucz do raju. Oznacza to również właściwe reagowanie na pojawienie się grzechu w naszym życiu lub otoczeniu i wskazuje na to, że same regulacje prawne nie mogą zmienić ludzkiej natury i wykorzenić z niej grzechu.

Ponieważ żyjemy w Bożym świecie, musimy trzymać się Bożej wizji Nowego Świata i realizować ją na Boży sposób. Ta wizja przedstawia Chrystusa jako model odnowionego człowieka, do którego mamy się upodabniać. Humanistyczna wizja nie uwzględnia tego modelu, ale tworzy własny (często dla niepoznaki nadając mu imię Chrystusa). Pomimo przejścia przez cały proces edukacji, prania mózgu, zastraszania i zachęcania, pomimo szczerego pragnienia lub strachu, by zachowywać się tak, jak „mądre elity narodu” tego oczekują, człowiek wciąż pozostaje Bożym stworzeniem, uczynionym na obraz Boga. Przymus i przepisy mogą człowieka zranić i zadać mu ból, ale nie mogą go stworzyć na nowo. I właśnie dlatego każda próba stworzenia humanistycznego raju musi skończyć się porażką lub terrorem. Ceną za bezpieczeństwo jest niewola. 

Człowiek odrzuciwszy panowanie Boga, doprowadził do sytuacji, w której prawdziwego Boga zastąpił człowiekiem, który co prawda jest stworzony na obraz Boga, Bogiem jednak nie jest.  Sprawdza się w roli pana stworzenia tylko pod warunkiem, że postępuje w zgodzie z Bożym Prawem, a nie rządzi samowolnie. Dlatego kiedy człowiek zaczyna zachowywać się  jak Bóg, prowadzi to nie tylko do bluźnierstwa, ale i do piekła. Jeśli jeszcze nie wszystkie ludzkie utopie przekształciły się w piekło, to tylko dlatego, że z sobie znanych powodów Bóg do tego nie dopuścił. Historia zgromadziła jednak wystarczająco dużo przykładów piekła, które człowiek przygotował człowiekowi w imię „dobra ludzkości”. Warto tu zaglądnąć również do „1984” Orwella.

Humanizm umieszcza zło poza ludzką naturą i dlatego próbuje odtworzyć raj utracony przy pomocy zewnętrznych środków (najczęściej przymusu lub, jak to się ładniej nazywa, „obowiązku”). Bóg widząc, że zło tkwi w ludzkim sercu, odnawia człowieka od wewnątrz poprzez odrodzenie. Dzięki Bożej łasce człowiek zostaje na nowo stworzony w Chrystusie. Będąc uwolnionym od więzów grzechu i winy, może służyć Bogu i w Nim odnaleźć prawdziwe szczęście. 

Czy zatem możemy z wyznawcami innych religii i światopoglądów budować lepszą przyszłość? Tak, ale tylko na tyle, na ile akurat idziemy w tym samym kierunku i chodzi nam o tę samą zmianę, np. ograniczenie wszechmocy i wszechobecności państwa w dziedzinie edukacji. Zawsze jednak pamiętajmy, że w swej istocie nasze wizje i środki ich realizacji są odmienne, bo inaczej łatwo uwierzymy w kłamstwo o ogólnoludzkiej solidarności, które jest przykrywką dla nowej wersji miasta Kaina. Jako ludzkość jesteśmy jednak solidarni w jednym – grzechu, który odziedziczyliśmy po pierwszym Adamie.