Łyżka edukacyjna

douglas wilson

 

Drewno komunikuje wielka mądrość, zwłaszcza kiedy przyłożymy je do najmniej mądrej części dziecięcego ciała.

Po napisaniu tych słów, przyszło mi do głowy, że może powinienem skontaktować się ze znajomym prawnikiem, by upewnić się, czy rada, której zamierzam udzielić, nie sprawi, że znajdę się w konflikcie z prawem. Później pomyślałem, że pracownicy faszystowskiej opieki społecznej, którzy mogliby mieć jakieś zastrzeżenia, są, jacy są, ponieważ w swym dzieciństwie nie otrzymali wystarczającej liczby klapsów. Mamy więc pierwszy powód do karcenia dzieci – musimy powstrzymać koło przemocy.

Często powtarzaną, ale głupią opinią jest stwierdzenie, że „kiedy bijemy dzieci, uczymy je przemocy”. Jest szczególnie głupia, ponieważ zawiera ziarno prawdy. Dzieci uczą się przez przykład i kiedy są dorosłe, odtwarzają to, czego nauczyły się od rodziców.

Sparafrazujmy nieco to powiedzenie: „Uderz dziecko, a nauczysz je tego samego.” I o to właśnie chodzi. Mamy wychowywać dzieci tak, by, gdy dorosną, naśladowały nas i czyniły to, co my w tych samych okolicznościach. Innymi słowy, kiedy nasz syn dorośnie i będzie miał swoje dzieci, i zobaczy, jak jego syn grzmotną siostrę w głowę, by odebrać jej zabawkę, to nasz syn powinien dobrze pamiętać, co my uczyniliśmy w takiej sytuacji i zrobić to samo.

Z drugiej strony, jeśli rodzic wydziela klapsy na prawo i lewo powodowany nieuzasadnioną złością, jeśli uderza zbyt silno lub zbyt wcześnie, to uczy tego swoje dziecko. I w tym faszyści mają rację. Istnieją rodzice, którzy molestują swoje dzieci, a molestowane w dzieciństwie dzieci często molestują również swoje dzieci. Przekazujemy dzieciom to, co sami wiemy.

Półprawdy są jednak bardzo niebezpieczne. Problem z pomocą społeczną i rzecznikiem praw dziecka jest następujący – reprezentują behawiorystyczny kierunek w psychologii i dlatego nie rozumieją przymiotników ani przysłówków. Fizyczna kara kojarzy im się z jednym – duży człowiek bije małego człowieka. Nie dostrzegają tego, czy dzieje się to słusznie i sprawiedliwie, czy też złośliwie lub niegodziwie. Ponieważ odrzucili takie kategorie, dlatego ignorują je, skutkiem czego skazani są na porażkę. Jednocześnie niezdolność podążania za argumentacją nie powstrzymuje ich od działania.

Ponieważ ich proces myślowy uległ zdrewnieniu, są w stanie zobaczyć tylko drewno łyżki do wydzielania klapsów. Nie widzą niematerialnego kontekstu. Nie mogąc dostrzec sprawiedliwości lub bezprawia, widzą tylko przemoc. Drewno jednak samo w sobie nie zawiera żadnego pouczenia. Jeśli dostanie się w ręce głupca, będzie komunikować głupotę. Jeśli w ręce mędrca – mądrość. Każde karcenie i dyscyplinowanie opiera się na określonym światopoglądzie, dlatego to poprzez dyscyplinowanie bronimy i propagujemy nasz pogląd na świat.

Tę samą ślepotę widzimy u ludzi, którzy dostrzegają sprzeczność w jednoczesnym sprzeciwianiu się aborcji na życzenie i popieraniu kary śmierci. Sądząc, że przyłapali nas na gorącym uczynku, mówią: „Cóż, sprzeciwiasz się aborcji, czyż nie? To dlaczego uważasz, że państwo powinno zabijać morderców?” Jednak czy na pewno jest w tym jakaś sprzeczność? Czyż nie można sprzeciwiać się egzekucji ludzi, którzy nie zostani skazani w uczciwym procesie, jednocześnie popierając egzekucję ludzi, którzy zostali skazani w uczciwym procesie? W tym momencie sprytny rozmówca drapie się w głowę: „Wina? Niewinność? To dziwne słowa.”

Behawioryzm nadający ton pracy w naszych agencjach pomocy społecznej jest określonym i dość trwałym światopoglądem. Jako taki często ucieka się do dyscypliny (jak każdy inny światopogląd) i to nierzadko czyni to z wielkim okrucieństwem. Ta dyscyplina zakłada istnienie stałego standardu, który trzeba narzucić za wszelką cenę. Pomimo tego niezmiennego standardu behawioryści starają się (bez powodzenia) zachować maskę relatywizmu przy pomocy dwóch instrumentów. Po pierwsze, przedstawiają swoje działania jako terapię. Oni nie karcą ani nie dyscyplinują, lecz leczą. Takie jednak przedstawienie sprawy powoduje tylko, że zamiast pytania o słuszność pojawia się pytanie o to, co jest normalne i pożądane. Jakie zachowanie jest niepożądane? Kto to ustala? W oparciu o co?

Po drugie, behawioryści próbują przemycić wartości zapożyczone w chrześcijańskim światopoglądzie z nadzieją, że nikt tego nie zauważy. Zazwyczaj im się to udaje. Kiedy zatem mówił, że bijąc dzieci, uczymy je przemocy, tym bardziej musimy być gotowi na obnażenie ich blefu. Dlaczego uczenie dzieci przemocy jest złe albo niepożądane, albo niezdrowe? W odpowiedzi możemy usłyszeć, że uczymy je ślepej przemocy. Ale co w tym jest złego?

Kategorie dobra i zła zostały ustalone przez Boga i głęboko zakorzenione w stworzeniu. Nasi rodzice zjedli owoc z drzewa poznania dobra i zła i dlatego nie możemy udawać, że nie wiemy, o co chodzi. Kiedy czynimy jakieś roszczenia (nierzadko odważając się zabrać komuś jego dzieci na podstawie tych roszczeń), to nie anulujemy podziału na dobro i zło, lecz raczej opowiadamy się po którejś ze stron. Relatywizm nie jest znakiem zapytania, ale dogmatycznym przylgnięciem do bezprawia.

Bóg jest dobry, a Jego Słowo mądre. Włożył w ręce rodziców kij. Nalega jednak, byśmy używali go w zgodzie z Bożym charakterem pełnym dobroci, mądrości i wyrozumiałości. Tylko wtedy przekażemy naszym dzieciom mądrość przy pomocy kawałka drewna. Drewno komunikuje wielką mądrość, lecz przekazać ją potrafi tylko ten, kto sam jest mądry.

Autor jest pastorem Christ Church w Moscow, Idaho, i redaktorem „Credenda Agenda”.
Artykuł ukazał się w „Credenda Agenda” vol. 14. nr 4.