Kain, karcenie i kłopoty – czyli o błędach edukacyjnych Adama i Ewy

bogumił jarmulak

Z pewnych powodów z łatwością przychodzi nam nazywanie obojętności miłością i to nawet w odniesieniu do własnych dzieci. Być może jest to reakcja na zbyt gwałtowne przejawy karcenia dzieci, o jakich od czasu do czasu słyszymy. Cokolwiek jednak nie byłoby przyczyną przyjęcia takiej postawy, jedno jest pewne – brak dyscypliny w domu najpewniej zaowocuje niezdyscyplinowanymi dorosłymi, którzy pomimo osiągnięcia tzw. „wieku dojrzałości” wciąż zachowują się jak dzieci. Oznacza to m.in. brak gotowości przyjęcia do wiadomości istnienia ograniczeń dla realizacji własnych marzeń oraz odpowiedzialności za własne decyzje i czyny. Jako przykład można podać „dorosłe” dzieci wciąż z własnego wyboru żyjące na garnuszku rodziców lub „dorosłych” gotowych walczyć do upadłego o zachowanie twarzy pomimo tego, że ich wina jest ewidentna.

Problem polega na tym, że to, co nas bawi u dzieci, staje się tragedią w życiu trzydziestolatków. W porządek stworzenia wpisane jest dojrzewanie, a więc dochodzenie do zdolności odróżniania dobra od zła (Hbr. 5:11-14). Dlatego zadaniem rodziców jest m.in. nie tylko powiedzenie dzieciom, co jest dobre, a co złe, ale również wyćwiczenie ich w wybieraniu dobra i odrzucaniu zła. Widzimy więc, że bez dyscypliny nie obejdzie się. 

Myślę, że warto przyjrzeć się rodzinie Adama, by ujrzeć skutki braku dyscypliny w domu. Adam, jak wiemy, przyszedł na świat w raju, jednak dzieci wychowywał już pod swoim upadku. Niewątpliwie nie było to łatwe zadanie zwłaszcza ze względu na grzech, który zagnieździł się w ludzkich sercach – skaził naszą naturę. To dlatego dzieci pozostawione same sobie czeka los podobny do losu zaniedbanego ogrodu. Choćby tylko z tego powodu nieostrożne zachęcanie dziecka do „twórczego wyrażania swojej osobowości” może mieć zgubne skutki. Dziecko dla czynienia dobra potrzebuje wpierw dyscypliny w wybieraniu dobra i odrzucaniu zła. Inaczej zacznie „twórczo” wyrażać swoją grzeszną naturę. To dlatego Paweł wzywa nas do tego, byśmy wychowywali je „w karności dla Pana” (Ef. 6:4). 

Trzeba przyznać, że Kain nie był jedynym dzieckiem Adama. Co więcej, obaj, Kain i Abel, kiedy dorośli, zajęli się pracą na własne utrzymanie. Wydaje się jednak, że wobec Kaina rodzice byli bardziej przyzwalający, co tłumaczy jego dziecinne zachowanie, kiedy doszło do sytuacji konfliktowej. Być może to z Kainem rodzice wiązali szczególne nadzieje ze względu na obietnicę dotyczącą potomstwa Ewy (1Mj. 3:15). Często bywa tak, że nasz stosunek do dzieci przypomina raczej nabożeństwo niż wychowanie w karności, co tym bardziej prowadzi do atmosfery nieskrępowanego przyzwolenia na dziecięce wybryki owocujące zakonserwowaniem grzesznej natury i nawyków. 

Musimy pamiętać, że czymś innym jest miłość do dzieci, troska o ich potrzeby i wychowanie ich w karności, a czym innym tolerowanie ich grzesznych wybryków. Nie wolno  akceptować ich złego zachowania, nawet jeśli w ten sposób chcemy ochronić je przed przeciwnościami losu i brutalnością życia. Co więcej, w ten sposób utrwalamy w nich postawę roszczeniową i wychowujemy przyszłych szantażystów bądź zimnych drani.

Dobrym przykładem złej pobłażliwości jest Heli i jego synowie (patrz 1Sam. 2:22-23 i 3:13). Heli, choć wiedział, że jego synowie źle postępowali, ograniczył się tylko do słownej reprymendy, co w niczym nie zmieniło ich zachowania, a w ocenie Boga nie było żadnym karceniem. 

Innym zagrożeniem jest nadopiekuńczość. Cieplarniane warunki, w jakich dorasta dziecko, pozbawiają go możliwości nabycia zdolności radzenia sobie w świecie rzeczywistym, który wymaga od nas m.in. zdyscyplinowania i odwagi, a także przyswojeniu zaufania Bożej opatrzności. Dzieci wychowane przez nadopiekuńczych rodziców często stają się manipulatorami szukającymi w miarę przytulnej niszy, w której znajdą odrobinę świętego spokoju. Stąd już blisko do apatii, lenistwa, nieodpowiedzialności i ucieczki od rzeczywistości. Musimy pamiętać, że życie nieodłącznie związane jest z ryzykiem i nie sposób uchronić siebie i swoich bliskich od wszelkich zagrożeń. Życie to wielkie przedsięwzięcie, w którym ryzykując inwestujemy czas i kapitał w służbie Bogu i Jego Królestwa. Wychowanie ma przygotować dzieci do tego zadania.

Oczywiście, wszyscy popełniamy błędy. Bóg nie oczekuje też od nas bezgrzesznego życia (1Jn. 1:8). Oczekuje raczej wiernego zaufania. Dzięki Bogu dla chrześcijan nie ma sytuacji bez wyjścia. Dlatego i rodzice winni okazać cierpliwość w wychowaniu dzieci, by nie „pobudzać ich do gniewu” (Ef. 6:4). Wychowanie dziecka w karności wymaga czasu i konsekwencji, a przede wszystkim uświadomienia celu, do którego zmierzamy. Mówię o tym, bo fałszywe postrzeganie rzeczywistości (np. natury dziecka), stwarza wielkie problemy, a niekiedy i tragedie. 

Źle wychowane dzieci (i dorośli) mają trudności z przyjmowaniem napomnienia. Widać to na przykładzie Kaina. Kiedy Bóg wypytuje go o Abla, Kain nie przyznaje się do winy, ale, jak zepsute dziecko, powodowany samolubstwem gniewa się na Boga i czyni Mu zarzuty (w końcu dlaczego Bóg nie przyjął jego ofiary?). Kiedy Bóg pyta o powód zagniewania Kaina, ten nie jest w stanie żadnego podać. Wtedy otrzymuje od Boga radę na przyszłość: „Jeśli nie będziesz czynił dobrze, u drzwi czyha grzech – kusi cię, lecz ty masz nad nim panować” (1Mj. 4:7). Kain jednak znów nie przyjmuje napomnienia. Co więcej, zaczyna odgrywać rolę pokrzywdzonego (w. 14). Kain jest cwany i próbuje manipulować innymi osobami. Choć wie, że jest winny, wciąż szuka okazji, by odpowiedzialność za swój grzech zrzucić na innych (Boga, rodziców, środowisko itp.) – dokładnie jak uczynili to jego rodzice (patrz 1Mj. 3:11-13). W tym wszystkim coraz bardziej brnie w grzech, jakby nie wierzył, że nie może zakryć jednego grzechu drugim, że tylko Bóg może obmyć nas z winy. 

Mam nadzieję, że widzimy, jak ważne jest nauczenie dzieci prawdomówności i odważnego brania odpowiedzialności za własne postępowanie, są one bowiem świadectwem wiary. Uczynimy to przez własny przykład, a także przez gotowość do przebaczania i pojednania. 

Kain nie szanuje innych – widać to po zawistnym zabójstwie brata i sposobie rozmawiania z Bogiem. Ponownie musimy się zapytać, gdzie się tego nauczył. Najpewniej w domu, gdzie rodzice byli zbyt pobłażliwi wobec niegrzecznego zachowania i braku szacunku do starszych. W konsekwencji dorosły Kain nie jest gotów zaakceptować żadnego układu, w którym nie byłby samowolnie rządzącym tyranem i postanawia założyć swoje własne królestwo (1Mj. 4:17).

Widzimy zatem, że nieprzystosowanie do rzeczywistości może przybrać różne formy. Jedną z nich jest apatia i ucieczka. Inną jest agresywne brnięcie w coraz większy grzech. Obie łączy brak gotowości do odważnego przyjęcia odpowiedzialności za swoją przyszłość, decyzje i czyny. Źródłem jest oczywiście grzeszna natura człowieka utrwalona przez złe wychowanie, którego jednym z głównych błędów było zafałszowanie obrazu rzeczywistości.