Gotów, by argumentować

Greg Banhsen

Czy to konieczne?
Nagle przepełniły mnie pełne pobożności odczucia, kiedy po raz pierwszy usłyszałem mówiącą z przekonaniem osobę: „Słowo Boże nie potrzebuje obrony bardziej niż lew w klatce. Wystarczy go wypuścić, a sam o siebie zadba!” Taka argumentacja brzmiała bardzo poprawnie. Nieomal nie na miejscu byłoby niezgodzenie się z nią.

Istotnie, jest w tym nieco prawdy. Bóg niczego nie potrzebuje, a już na pewno nędznych wysiłków, jakie są w stanie zaoferować mu ludzie w obronie Jego Słowa. On jest Stworzycielem nieba i ziemi, wszechmocnym, jeśli chodzi o Jego możliwości, jak i Suwerenem władającym nad wszystkimi rzeczami. Apostoł Paweł, rozprawiając z filozofami ateńskimi stwierdził, że Bogu nie służy się rękami ludzkimi, „jak gdyby czego potrzebował, gdyż sam daje wszystkim życie i tchnienie, i wszystko” (Dz.Ap. 17:25). Jeśli Bóg byłby głodny, nie potrzebowałby nam o tym mówić, gdyż całe stworzenie należy do niego (Ps. 50:12)! On nie jest zależny od niczego, co istnieje poza Nim samym. Wszystko natomiast potrzebuje Jego, aby istnieć, mieć określone cechy, zdolności, osiągnięcia i błogosławieństwa. „W nim żyjemy, poruszamy się i istniejemy” (Dz. Ap. 17:28).

Tak więc oczywisty jest fakt, iż Bóg nie potrzebuje naszej nieudolnej argumentacji i pożałowania godnych prób obrony Jego Słowa. Jednakże to wydawałoby się pełne pobożności stwierdzenie, od którego rozpoczęliśmy, jest błędne. Sugeruje bowiem, że nie powinniśmy się kłopotać apologetyką (tj. obroną wiary), ponieważ Bóg sam i bez żadnych pośredników się tym zajmie. Takie stwierdzenie jest tak samo błędne jak to, że Bóg nie potrzebuje nas w roli ewangelistów głoszących Jego Słowo (przecież On może sprawić, że nawet kamienie będą wołać, czyż nie?) – tak więc wysiłek ewangelizacyjny jest nieistotny. Podobny błąd, w jaki ktoś może popaść, to myślenie, iż ponieważ Bóg ma moc, by zaspokoić potrzeby materialne mojej rodziny bez mojej pomocy, więc nie potrzebuję wyjść jutro rano do pracy.

Takie myślenie jest niebiblijne. Myli ono to, czego Bóg od nas potrzebuje (tj. nic), z tym, czego od nas wymaga. Według powyższego podejścia, Bóg ustala jedynie cele, a nie również środki, jakie do nich prowadzą. Prawdą jest, że Bóg nie ma potrzeby, by używać naszych wysiłków ewangelizacyjnych, naszej codziennej pracy, jak i naszej obrony wiary – ale upodobało się Jemu, aby działać poprzez nasze wysiłki i wzywa nas, byśmy czynili to z poświęceniem. Biblia mówi, iż mamy pracować, chociaż Bóg może zaspokoić nasze potrzeby w inny sposób. Biblia mówi, że mamy ewangelizować, chociaż Bóg może użyć innych środków, by powołać grzeszników do siebie. Biblia również mówi, byśmy bronili wiary – nie dlatego, że Bóg czuje się bezradny bez nas, ale dlatego, że jest to jeden z ustanowionych przez Niego środków przynoszenia chwały Jego imieniu i wywyższenia Jego prawdy.

Chrystus zwraca się do całego Kościoła, kiedy poleca nam w liście Judy, byśmy podjęli „walkę o wiarę, która raz na zawsze została przekazana świętym” (Juda 3). Fałszywe i heretyckie nauczanie stało się zagrożeniem dla Kościoła i jego zrozumienia Ewangelii. Juda doskonale wiedział o tym, że Bóg nad wszystkim suwerennie panuje, że Bóg w rzeczy samej  bezpośrednio rozprawi się w swoim czasie z nieprawymi nauczycielami, wyznaczając dla nich wieczną karę w piekle. Ale pomimo tej świadomości Juda również nawołuje swoich czytelników, by podjęli walkę z błędnym nauczaniem, aby nie siedzieli bezczynnie oczekując, że sam Bóg załatwi sprawę.

Paweł, w liście do Tytusa mówi, iż biskupów (pastorów i starszych) w Kościele powinna cechować szczególna gorliwość w dawaniu odporu tym, którzy przeciwstawiają się prawdzie Bożej (Tyt. 1:9). Jednakże nie jest to zadaniem jedynie ordynowanych przywódców. Dotyczy to wszystkich wierzących. Kiedy Piotr zwraca się do ludzi w Kościele, przekazuje im następujące polecenie: „Chrystusa Pana poświęcajcie w sercach waszych, zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej, lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem” (1 Pt 3:15). Pamiętajmy, że to sam Bóg mówiący natchnionymi słowami Piotra wzywa wierzących – każdego z nas – abyśmy byli gotowi do obrony wiary w obliczu każdego wyzwania i pytania, które niewierzący stawiają przed nami.

Konieczność obrony wiary nie jest potrzebna Bogu – Bóg na pewno może poradzić sobie bez nas. Za to konieczność apologetyki jest naszą moralną koniecznością – Bogu upodobało się, by Jego dzieło dokonywało się przez nas i do tego nas powołał. Co prawda, niektórzy mogą być specjalistami w obronie wiary, dla innych może to być hobby, ale na pewno jest to odpowiedzialność, która spoczywa na wszystkich wierzących.

Czym to nie jest?
Powinniśmy przyjrzeć się 1 Piotra 3:15, aby stwierdzić, czego ten werset nie mówi.

1) Po pierwsze, nie mówi, że wierzący powinni inicjować aroganckie sprzeczki z nie-wierzącymi, mówiąc im, że to my posiadamy odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie potrzebujemy szukać zaczepki. A już na pewno nie powinniśmy postępować w duchu: „Ja ci to udowodnię!” Przeciwnie, werset z Listu Piotra uczy, byśmy zaoferowali przemyślaną obronę w odpowiedzi tym, którzy nas pytają, ponieważ usłyszeli nasze głoszenie Słowa lub rzucają wy-zwania wiarygodności Bożego Słowa.

Ten werset zwraca również naszą uwagę na duch, w jakim mamy oferować apologetyczne odpowiedzi. Mamy to czynić z łagodnością i szacunkiem. Nie mamy być wojowniczy i broniący się za wszelką cenę. Nie chodzi tu o trofea wojenne. Apologetyka zaczyna się od pokory. Czyż nie bojaźń Pana jest początkiem poznania (Przyp. 1:7)? Co więcej, kto broni wiary, ten jest w służbie Pana, a „sługa Pański nie powinien wdawać się w spory, lecz powinien być uprzejmy dla wszystkich, zdolny do nauczania, cierpliwie znoszący przeciwności,” (2 Tym. 2:24). W obronie wiary nie ma miejsca na obnoszenie się ze swoimi intelektualnymi zdolnościami.

2) Kolejną rzeczą, o której nie mówi 1 Piotra 3:15, to to, że wierzący są odpowiedzialni, aby przekonać każdego, kto rzuca wyzwanie wierze. Możemy zaprezentować niewierzącemu mocne i poprawne argumenty, ale nie jesteśmy w stanie sprawić, by je uznał. Możemy w sposób obiektywny obalić słabą argumentację niewierzącego, ale to nie oznacza, że przekonaliśmy go co do prawdziwości naszej. Możemy zamknąć usta krytykowi, ale jedynie Bóg jest w stanie otworzyć jego serce. Nie jesteśmy w stanie, ani nikt od nas tego nie oczekuje, odnowić martwe serce i obdarzyć ślepych wzrokiem. To jest dzieło Bożej łaskawości.

Tylko Bóg może otworzyć oczy i dać zrozumienie (Ef. 1:18). „Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać” (1 Kor. 2:14). Do momentu, do którego Bóg swoją suwerenną łaską nie odmieni grzesznika od wewnątrz, nie zobaczy on Królestwa Bożego ani nie podda się Królowi. Jezus objaśniał to Nikodemowi przypominając, iż „wiatr [to samo słowo co „Duch”] wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie; tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha” (Jana 3:8). Naszym zadaniem jest w wierny i prawdziwy sposób głosić i stawać w obronie Ewangelii. Zadaniem Boga jest przekonywać. Dlatego właśnie broniący wiary nie powinni oceniać sukcesu lub dostosowywać swojego przesłania na podstawie tego, czy jego argumenty przekonują czy też nie.

3) Jeszcze jedną rzeczą, której 1 Piotra 3:15 nie naucza, jest to, iż powinniśmy stosować inny ostateczny autorytet przy obronie wiary, a inny przy wzrastaniu w wierze. Powszechnie spotykaną pomyłką jest twierdzenie, że Bóg i jego Słowo jest naszym autorytetem w teologii i mówieniu kazań, ale autorytetem do obrony wiary musi być coś innego niż Biblia. W przeciwnym wypadku będziemy obracali się w kółko w naszej argumentacji. Idąc dalej za takim sposobem myślenia, wierzący błędnie sądzą, iż cokolwiek nie byłoby tym najwyższym punktem odniesienia w apologetyce, musi to jednak być coś neutralnego, coś co do czego wierzący i niewierzący się zgodzą. Następnie popełniają kolejny błąd, widząc w tzw. „rozumie” (logicznym rozumowaniu) ten właśnie neutralny grunt.

Jednakże takie myślenie w oczywisty sposób kłóci się z Biblią. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z innym autorytetem przy obronie wiary i z innym przy jej wyjaśnianiu? Fundamentem naszej teologii jest autorytet Chrystusa przemawiającego przez Ducha w Słowach Pisma. 1 Piotra 3:15 naucza, iż warunkiem wstępnym do obrony wiary (apologetyki) jest to, byśmy „poświęcili [oddzielili] Chrystusa jako Pana w naszych sercach”. Błędem byłoby myślenie, że Piotr mówiąc o „sercu” ma na myśli nasze uczucia w przeciwieństwie do umysłu i rozumowania. W terminologii biblijnej „serce” to umiejscowienie rozumowania (Rzym. 1:21), rozmyślania (Ps. 19:15), zrozumienia (Przyp. 8:5 [BG]), myślenia (5 Moj. 7:17; 8:5) i wiary (Rzym. 10:10). Właśnie tam, w samym centrum naszego myślenia i rozumowania, Chrystus ma być poświęcony jako Pan, kiedy angażujemy się w dyskusję w obronie wiary. Tak więc zarówno teologia, jak i apologetyka mają jeden i ten sam epistemologiczny (tj. odnoszący się do poznania) autorytet –  ten sam Pan ponad wszystkim.

Rozum i rozumowanie
Wierzący, którzy zamierzają bronić wiary, popełniają poważny błąd, jeśli widzą w „rozumie” niezależny autorytet mający zastąpić Chrystusa. Brak zrozumienia słowa „rozum” jest powodem dużego zamieszania.

Chrześcijanie często nie wiedzą, jak powinni się odnosić do „rozumu”. Czy jest to coś, co powinni objąć czy odrzucić? Powodem tego jest brak wiedzy co do precyzyjnego znaczenia tego słowa. Całkiem możliwe, że jest to najbardziej wieloznaczne i nieokreślone słowo w filozofii.

Rozum jednak należy postrzegać jako narzędzie – zdolność intelektualną bądź umysłową, w jaką został wyposażony człowiek. Zgodnie z takim pojmowaniem rozum jest darem Bożym dla człowieka, częścią obrazu Bożego w człowieku. Kiedy Bóg zwraca się do swego ludu w słowach „Chodźcie więc, a będziemy się prawować” (Iz. 1:18), widzimy, że podobnie jak Bóg, jesteśmy w stanie racjonalnie myśleć i porozumiewać się. Bóg obdarzył nas zdolnościami umysłowymi, abyśmy służyli Mu i chwalili Go. Stanowi to część najważniejszego przykazania w Prawie, abyśmy „kochali Pana naszego Boga (…) z całego naszego umysłu” (Mat. 22:37).

Rozum nie jest ostatecznym autorytetem
W przeciwieństwie do tego niektórzy upatrują w rozumie ostateczny i niezależny standard, przy pomocy którego człowiek jest w stanie osądzić każde roszczenie do prawdy, nawet Bożą prawdę. W tym znaczeniu rozum nie podlega niczemu i nikomu, jak gdyby ludzki umysł był samowystarczalny, nie potrzebujący nadprzyrodzonego objawienia. Takie nastawienie prowadzi ku przekonaniu, iż ludzie sami potrafią myśleć niezależnie, kierować swoim życiem i osądzać wiarygodność Bożego Słowa na podstawie własnego „wglądu” i standardu. Właśnie takie nastawienie wyniosło Rozum do rangi bogini Rewolucji Francuskiej. Według Apostoła Pawła: „Mienili się mądrymi, a stali się głupi” (Rzym 1:22). Takie podejście do rozumu nie uznaje faktu, iż Bóg jest źródłem i warunkiem wstępnym intelektualnych zdolności człowieka. Nie uznaje tego, iż po odrzuceniu perspektywy Bożego objawienia, nie ma już żadnego wytłumaczenia na istnienie rozumu. I wreszcie nie uznaje suwerennego i ponadczasowego charakteru myśli Bożej: „Lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze” (Iz. 55:9).

Rozum darem Bożym
Czy Chrześcijanie powinni opowiadać się za stosowaniem rozumu? Istnieją dwa przeciwstawne, ale równie błędne sposoby odpowiedzi na to pytanie. (1) Wierzący mogą uznać zastosowanie rozumu, jako intelektualnej zdolności, aby zaraz później „ześlizgnąć się” w promowanie rozumu jako autonomicznego standardu. (2) Wierzący mogą nie uznać zastosowania rozumu jako niezależnego standardu, a później błędnie przypuszczać, iż oznacza to również odrzucenie rozumu jako intelektualnego narzędzia. Pierwsza grupa dziękuje Bogu za intelektualne uzdolnienie człowieka, ale obraża Go swoim racjonalizmem. Druga grupa szanuje Boży najwyższy autorytet i konieczność się poddania Jemu w każdej dziedzinie życia, jednak sprzeciwia się Bogu swoją antyintelektualną pseudopobożnością.

Paweł w Kolosan 2 poddaje korekcie każdy z tych błędów. Stwierdza, iż „w Chrystusie są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania” (Kol. 2:3). Musimy uważać, „aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie” (w. 8). To wezwanie nie jest jakimś hymnem przeciwko stosowaniu rozumu lub studiowaniu filozofii.

Paweł jasno stwierdza, iż to właśnie chrześcijanie mogą w pełni czerpać z najlepszego rozumowania i filozofii, ponieważ Chrystus jest źródłem wszelkiego poznania – wszelkiej wiedzy, nie jedynie kwestii religijnych czy sentymentalnych. Co więcej, jeśli istnieją filozofie nie oparte na Chrystusie, są również takie, które się na Nim opierają. Antyintelektualizm wylewa dziecko z kąpielą. Niszczy prawdziwą mądrość w imię przeciwstawiania się głupocie.

Z drugiej strony, równie jasnym przesłaniem Kolosan 2 jest przeciwstawienie się filozofii i rozumowaniu, które nie chcą uznać najwyższego autorytetu Pana Jezusa. Właśnie w Chrystusie należy szukać mądrości i poznania. Wszelka pseudomądrość, która podąża za ludzkimi tradycjami i zasadami tego świata zamiast za Chrystusem, musi zostać odrzucona jako niebezpieczna i zwodnicza.

Biblia naucza więc, iż „rozum” nie może być postrzegany jako neutralny autorytet w ludzkim myśleniu. Przeciwnie, rozum to intelektualna zdolność, z jaką stworzył nas Bóg. Rozum to narzędzie, by służyć i oddawać cześć ostatecznemu autorytetowi samego Boga.

Ostrzenie narzędzi
Rozum, właściwie pojmowany, powinien spotkać się z aprobatą wierzących w Chrystusa. Powinien znaleźć zastosowanie szczególnie w obronie wiary chrześcijańskiej. Takie jest przesłanie Piotra, kiedy mówi, iż powinniśmy zawsze być „gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej” (1 Pt 3:15). Słowo wyjaśnienia i obrony należy zaoferować tym, którzy rzucają wyzwanie prawdzie wiary chrześcijańskiej. Nie mamy więc zaciemniać obrazu chwały i wiarygodności Boga, kierując niewierzącego ku „ślepej wierze” i bezmyślnemu oddaniu. Zamiast tego mamy unicestwiać „złe zamysły i wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga” (2 Kor. 10:5), rozumiejąc, iż nie jesteśmy w stanie tego czynić, o ile każda nasza myśl nie będzie poddana w posłuszeństwo Chrystusowi.

W 1 Piotra 3:15 Paweł używa wyrażenia „zawsze gotowi”. Ma to duże znaczenie dla tych, którzy chcą zgodnie z biblijnym poleceniem bronić wiary. Nasz Pan wymaga, abyśmy się przygotowali do udzielania odpowiedzi w obronie wiary. Mamy być na to gotowi – „zawsze gotowi”. Co oznacza, że koniecznym jest, byśmy przemyśleli kwestie, które niewierzący najprawdopodobniej poruszą. Musimy przemyśleć wyzwania, które najczęściej są wysuwane przeciwko chrześcijaństwu. Powinniśmy więc uczyć się i przygotowywać, aby dać wytłumaczenie i wyjaśnienie naszej wiary, kiedy niewierzący zapytają.
Dlatego chrześcijanie powinni ciągle ostrzyć narzędzie swojego rozumowania, tak by mogli oddać chwałę Bogu i wywyższyć twierdzenia Ewangelii. Wszyscy powinniśmy z wszelką gorliwością służyć naszemu Zbawicielowi, który nazwał siebie „Prawdą” (Jana 14:6). Każdy wierzący chce, by prawda Chrystusowa była w poszanowaniu i czci u innych. Z tejże przyczyny musimy być zawsze „gotowi, by argumentować” z niewierzącymi.