Etyka

Bogumił Jarmulak

Żyjemy w czasach, gdy kwestie etyczne należą do najczęstszych tematów rozmów. Daje to chrześcijanom szansę na złożenie świadectwa o Chrystusie ludziom, którzy zazwyczaj nie okazują zainteresowania Ewangelią. Niestety wielu z nas nie za bardzo orientuje się w etyce i w ten sposób tracimy okazję do zaświadczenia o prawdzie. Oczywiście, kolejną konsekwencją nieznajomości zagadnień etycznych jest zamieszanie w podejmowaniu decyzji w trudnych sytuacjach. Dobrze jest więc posiąść podstawowe przynajmniej wiadomości o etyce, a także trzech głównych podejściach do etyki. Przede wszystkim musimy być świadomi, w oparciu o jakie przesłanki i według jakich procedur sami podejmujemy decyzje.

Etyka – czym jest
Słowo „etyka” pochodzi od greckiego ethos, co oznacza „zwyczaj” lub „obyczaj”. W Nowym Testamencie używa go m.in. Paweł, kiedy pisze: „Złe towarzystwo niszczy dobre obyczaje” (1Kor. 15:33, tłum. własne). „Dobre obyczaje” to najwyraźniej styl bycia zgodny z wiarą chrześcijańską. Nowy Testament posługuje się też często innym słowem na wyrażenie tego samego pojęcia, a mianowicie anastrophe, co znaczy dosłownie „obracanie się”, czyli metaforycznie „sposób postępowania”. Używa go Jakub: „Czy jest między wami ktoś mądry i rozumny? Niech to pokaże przez dobre postępowanie uczynkami swymi, nacechowanymi łagodnością i mądrością” (3:13). Istnieje zatem dobre i złe postępowanie, które możemy ocenić na podstawie jego owoców. Możemy więc mówić o chrześcijańskiej etyce, czyli normach postępowania zgodnych z Ewangelią. Podobnie możemy mówić o etyce wynikającej z innych światopoglądów, np. etyce islamu lub etyce marksistowskiej. Dla każdego z nas, niezależnie od światopoglądu, jaki wyznajemy, pozostaje pytanie, w jaki sposób określamy to, co uważamy za etyczne, czyli pożądane w postępowaniu ludzi.

Zazwyczaj wyróżnia się trzy podstawowe modele etyczne, choć w praktyce rzadko spotykamy je w czystej formie – raczej występują w połączeniu z pozostałymi, gdzie jeden z nich odgrywa dominującą rolę.

Etyka egzystencjalna
Etyka egzystencjalna to pogląd, według którego etyka jest przede wszystkim sprawą ludzkiego wnętrza – charakteru i motywów. Etyczne zachowanie musi wynikać nie z zewnętrznych bodźców, np. nagród lub kar, co sprowadzałoby je do pewnej formy wymiany handlowej (kupczenia, jak niektórzy mówią). Według wyznawców tej etyki, byłoby to zachowanie obłudne, ponieważ nie wypływające z pragnienia serca, a tym samym byłoby maskowaniem prawdziwej osobowości człowieka. Etyka ma być wyrazem tego, kim dana osoba jest. Nie powinno się ukrywać swej natury, lecz żyć w zgodzie z nią. „Bądź, kim jesteś.” Nie ma żadnych obiektywnych (zewnętrznych) standardów – wartości są wynikiem naszych decyzji.

To podejście widać u greckich sofistów, którzy zaprzeczyli istnieniu obiektywnej prawdy. Można je odnaleźć również w sokratesowskim „Poznaj siebie” i arystotelesowko-tomistycznej koncepcji samorealizacji. Nie można też zapomnieć o głównym egzystencjaliście XX w., jakim był Sartre. Dla sceptyków, którzy wątpią w istnienie prawdy lub prawdziwego poznania, którzy wątpią w istnienie lub możliwość poznania obiektywnych norm i wartości, etyka egzystencjalna zdaje się być najlepszym wyborem.

Niewątpliwie Pismo św. zwraca uwagę na to, by nasze słowa i czyny były w zgodzie z wewnętrznymi przekonaniami. Jezus nazywa faryzeuszy grobami pobielanymi, ponieważ ich życie (postępowanie) było próbą ukrycia tego, co naprawdę tkwiło w ich wnętrzu. Warto więc „poznać siebie”. Pozostaje jednak pytanie, w oparciu o jakie wartości egzystencjaliści ustanowili normy rządzące ich etyką? Innymi słowy, na jakiej podstawie twierdzą, że ich podejście jest prawdziwe? Sceptycyzm zawsze uderza sam w siebie, gdyż zaprzeczając obiektywnej prawdzie, usuwa jedyną podstawę do stawiania normatywnych twierdzeń. Ponadto, etyka egzystencjalna, przynajmniej w jej czystej formie, czyni z ludzkiego wnętrza centralny punkt odniesienia, a ludzi jest wielu – świat ludzi ulega więc atomizacji i popada w chaos. Wygląda więc na to, że nie możemy mówić o jednej etyce, ale o wielu etykach. To z kolei rodzi pytanie o to, dlaczego powinniśmy zaakceptować ten, a nie inny zbiór zasad postępowania? Dlaczego powinienem słuchać własnego serca?

Etyka teleologiczna
Ludzie, którzy nie chcą zgodzić się ze sceptycyzmem etyki egzystencjalnej, często podkreślają znaczenie celów, do których dążymy. Stąd mamy etykę teleologiczną – greckie słowo telos oznacza „cel”. Jej zwolennicy mówią o jednym, dość prostym celu postępowania, którego ich zdaniem nie można kwestionować. Określa się go zazwyczaj jako „szczęście” lub „przyjemność”. Wszelkie zachowania ocenia się zatem w świetle tego, jak zbliżają człowieka do osiągnięcia tego celu.

Etyka teleologiczna nierzadko łączy się z empiryczną teorią poznania. Empirysta uważa, że jest w stanie wykazać przy pomocy doświadczenia, że każdy człowiek naturalnie dąży do szczęścia. Klasycznym przykładem etyki teleologicznej jest etyka epikurejska, a w bardziej nam bliskich czasach utylitaryzm Johna Stuarta Milla. Znajdujemy jej elementy w pismach Arystotelesa. Jest też elementem składowym demokracji. Często my sami argumentujemy w sposób teleologiczny: Co przyniesie największe korzyści dla jak największej liczby osób? Tu kryje się jednak pułapka. Ponieważ albo przyznamy każdemu człowiekowi prawo do dążenia do własnego szczęścia, a wtedy powrócimy do egzystencjalizmu; albo szczęcie sprowadzimy do tak małego wspólnego mianownika, że przestanie ono cokolwiek znaczyć; albo też uznamy za szczęcie normatywne to, co za takie uważa najsilniejsza grupa w społeczeństwie, a tym samym ustanowimy tyranię silniejszego.

Czy mamy jakieś problemy z zaakceptowaniem etyki teleologicznej w czystej formie? Jako chrześcijanie na pewno. Choć musimy przyznać, że w naszym zachowaniu musimy koncentrować się również na celach. Czyż Pismo św. nie mówi: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego” (Mt. 6:33)? Możemy jednak zakwestionować to, co według wielu teleologów jest nie do zakwestionowania – na jakiej podstawie twierdzimy, że przyjemność/szczęście jest najwyższym celem w ludzkim życiu? Jak zdefiniować „szczęście”? A nawet jeśli tak jest, to dlaczego powinniśmy dążyć do tego celu? Co będzie, jeśli nastąpi kolizja w dążeniu do szczęścia różnych grup?

Etyka deontologiczna
Etyka deontologiczna to etyka obowiązku. Jej zwolennicy uważają, że istnieją obiektywne normy postępowania, które określają nasze obowiązki, w świetle który możemy ocenić ludzkie zachowanie. Mniej ważne są dla nich wewnętrzne nastawienie lub dążenie do szczęścia – każdy z nas powinien po prostu trzymać się zasad i czynić, co do niego należy. Hume argumentował, że nie możemy wyciągać wniosków na temat tego, co powinniśmy, z tego, co jest. Musimy więc sięgnąć poza nasze wnętrze i to, co empirycznie doświadczalne, by określić etyczne zobowiązania. Pewne elementy tego podejścia widać u Platona i jego „idei dobra”. Odnajdujemy je także u C. S. Lewisa.

Zdawać by się mogło, że jako chrześcijanie powinniśmy najbardziej sympatyzować właśnie z etyką deontologiczną. Czyż Paweł nie napisał, że mąż ma wywiązywać się ze swoich obowiązków wobec żony (1Kor. 7:3)? Czyż nie jesteśmy sługami wykonującymi wolę naszego Pana? Tu rodzi się jednak pytanie o to, jakiemu Panu służymy, a więc kto/co określa listę obowiązków? Jak uchronić się przed arbitralnym sporządzeniem listy abstrakcyjnych powinności? Kant twierdził, że ustalenie tej listy możliwe jest przy pomocy logicznej analizy pojęć etycznych – zachowanie jest obowiązkowe, jeśli możemy je zalecić wszystkim osobom bez logicznej sprzeczności. W jaki jednak sposób sama logika w oderwaniu od innych przesłanek może odróżnić dobro od zła?

Etyka syntetyczna
Jak już wspomniałem, rzadko spotykamy osoby wyznające czystą formę jednego z trzech powyższych systemów etycznych. Zazwyczaj są to syntezy dwóch lub trzech, gdzie jeden odgrywa dominującą rolę. Co jednak można powiedzieć krytycznie o czystych systemach, odnosi się również do ich syntezy. Dlaczego powinienem słuchać wewnętrznego głosu? Dlaczego powinniśmy uwzględniać zdanie innych w dążeniu do szczęścia? Dlaczego powinniśmy zaakceptować tę, a nie inną listę obowiązków? Niestety w praktyce zazwyczaj nie dyskutuje się o tych sprawach, lecz narzuca swoją wolę siłą.

Etyka chrześcijańska
Głównym problemem świeckiej etyki jest brak wiary w Boga. Szuka bowiem absolutów w sferze stworzenia, zamiast w Bogu i Jego prawdziwym Słowie. To prawda, że objawienie (zwane przez teologów „ogólnym”) dostępne jest w stworzeniu: rzeczach, historii i sumieniu. Ateista lub wyznawca fałszywej religii próbuje je jednak samodzielnie interpretować, ignorując interpretację, jaką Bóg dał w swoim Słowie. Przed ateistycznym zwolennikiem etyki syntetycznej stoi ponadto kolejny problem – musi pogodzić, odnaleźć wspólne elementy we wszystkich trzech źródłach poznania: ludzkim wnętrzu, świecie zewnętrznym i tzw. prawach. Musi więc założyć, że świat jest w swej naturze jednorodny (harmonijny). Skąd jednak ta pewność w świecie bez Boga, w świecie, który jest skutkiem przypadkowego działania bezosobowych sił? Tym bardziej, że dane dostarczane przez te trzy źródła poznania często sobie przeczą. Które z nich uznać za najważniejsze i dlaczego?

Chrześcijańska etyka uznaje najwyższy autorytet Słowa Bożego. Dlaczego? Bo jeśli mu zaprzeczymy, pogrążymy się w totalnym samo-zaprzeczeniu. Innymi słowy, jeśli nie istnieje Bóg, o którym mówi Biblia, jeśli biblijny opis świata jest ogólnie rzecz biorąc fałszywy, to nie istnieje żaden pewny punkt odniesienia, niezmienne zasady ani poznawalna prawda, a tym samy to, że ja piszę ten tekst, a wy go rozumiecie, jest tylko dziełem przypadku.

Chrześcijańska etyka uznaje Boga za najwyższe dobro, a czynienie wszystkiego na Jego chwałę za szczęście człowieka. Poza Bogiem nie znajdziemy szczęścia. Do szczęścia w Bogu dochodzimy przez zaparcie się samego siebie, nie przez egzystencjalistyczną samorealizację.

Chrześcijańska etyka nie ignoruje zniszczeń, jakich w ludzkim sercu dokonał grzech, nie szuka więc norm postępowania wewnątrz człowieka. Kto ufa swemu sercu bardziej niż Bogu, ten jest głupi (Prz. 28:26), gdyż „podstępne jest serce bardziej niż wszystko inne” (Jer. 17:9). Dzięki temu możemy realistycznie postrzegać człowieka i oceniać jego postępowanie.

Chrześcijańska etyka jest więc etyką syntetyczną z akcentem na element normatywy (deontologiczny). To w Biblii znajdujemy niezmienne prawdy i normy postępowania, które wyznaczają nasze obowiązki wobec Boga i ludzi. Powinniśmy je przyjąć, bo są Słowem Boga. Jednak kiedy szukamy w Piśmie św. odpowiedzi na pytanie, co powinniśmy uczynić w danej sytuacji, musimy poznać również tę sytuację. Np. chcąc podjąć zgodną z Biblią decyzję w kwestii aborcji, musimy nie tylko studiować Biblię, ale i samą aborcję. Musimy znać czasy, w których żyjemy, aby nasze poznawanie Pisma św. było adekwatne do sytuacji. Nie możemy też zapomnieć o elemencie osobistym w podejmowaniu decyzji. Nie jednak w tym sensie, że nasze pragnienia i motywacje mają rządzić naszym postępowaniem. Raczej mamy dostosowywać je do wymogów Biblii.

Można więc zaproponować trzypunktową procedurę podejmowania decyzji:
1. Na czym polega problem? (Perspektywa sytuacyjna)
2. Co Biblia mówi na ten temat? (Perspektywa normatywna)
3. Co musi ulec zmianie, aby dana osoba postąpiła właściwie? (Perspektywa egzystencjalna) *

Musimy przy tym pamiętać, że na żadne z tych pytań nie możemy udzielić odpowiedzi w oderwaniu od pozostałych.

Po raz kolejny widzimy zatem, że w oderwaniu od Bożego Prawa nie jesteśmy w stanie podejmować etycznych decyzji. To ono stanowi kręgosłup naszego systemu. Bez niego zamiast Bogu zaczniemy służyć innym panom – wewnętrznym głosom, bliżej nie określonej intuicji, opinii większości lub ekspertów. Lektura Biblii jednak nie wystarczy. Musimy znać istotę problemu i zinterpretować go w świetle Pisma św. Nie możemy się jednak i na tym zatrzymać. Musimy znać ludzi, by jak najlepiej zachęcić ich do zastosowania biblijnych norm w ich sytuacji. No i oczywiście, wszystkiemu musi towarzyszyć modlitwa, bo bez mocy Ducha św. nic uczynić nie możemy.

*Te punkty, podobnie jak główny układ artykułu zapożyczyłem z „Perspectives on the Word of God”, John M. Frame, Eugen 1999

Artykuł ukazał się w numerze 2/2003 „Reformacja w Polsce”.