Młodzież i Kościół

paweł bartosik

 

Młodzież a służba w kościele
Czasami w naszych kościołach  mamy tendencję do oddzielania służby młodzieży od służby zboru. W wielu zborach dochodzi do „cichej rywalizacji” pomiędzy młodzieżą, która chce przekształcać i reformować kościół według swoich pomysłów i planów („Ci starzy, to tradycjonaliści, co oni mogą wiedzieć. Nasz kościół potrzebuje powiewu świeżości i reformy.”), a starszym pokoleniem, które przyzwyczajone do wieloletnich form i zwyczajów wykorzenia każdy przejaw pomysłowości młodych ludzi.

Zupełnie inaczej na tę sprawę patrzy Biblia. Kiedy spojrzymy na to, kto znajduje się w kościele, studiując oba listy do Tymoteusza, to okaże się, że mamy wymienionych biskupów (1Tm 3:2), diakonów (1Tm 3:8), wdowy  (1Tm 5:3), starszych oraz młodszych mężczyzn (1Tm 5:1; 4:12), starsze oraz młodsze kobiety (1Tm 5:2), niewolników (1Tm 6:1) itp. Widzimy więc, że kościół składa się z ludzi pełniących różne funkcje, o różnym statusie, różnej płci i różnym wieku.

Często zapominamy, że zarówno starsi, jak i młodsi są częścią jednego ciała. Zastanawiam się czy rzeczywiście w naszych zborach młodzież oraz dzieci są traktowane jako część naszej społeczności. Nie chodzi o traktowanie ich za zbawionych z samego faktu urodzenia w wierzącej rodzinie. Wiemy, że to Bóg zbawia, a nie wiara rodziców. Chodzi raczej o to, jak traktujemy młodych ludzi służących Bogu w naszej społeczności, które jeszcze nie są członkami naszego zboru (gdyż nie przyjęły jeszcze chrztu wiary). 

W księdze Nehemiasza możemy przeczytać o tym, jak Ezdrasz odczytał Księgę Zakonu Mojżeszowego wobec zgromadzenia składającego się z mężczyzn, kobiet, oraz „wszystkich, którzy mogli słuchać ze zrozumieniem” (Neh 8:1-2). W tej liczbie także zawierała się młodzież ludu Izraelskiego. 

Czasami myślimy, że  zaangażowanie młodzieży w służbę to kwestia przyszłości, kiedy ci dorosną, dojrzeją,  będą bardziej zdolni do wykonywania odpowiedzialnych zadań z zborze. Na szczęście młodzi ludzie chcą służyć dziś i rzadko kiedy dają się zniechęcić, jeśli mają odrodzone serce. W 2 księdze Mojżeszowej 24:5 czytamy o tym, jak Mojżesz „polecił też młodzieńcom z synów izraelskich złożyć ofiarę całopalenia, a ci zarżnęli cielce na rzeźną ofiarę pojednania dla Pana.” Widzimy więc , że młodzieńcy mieli ważną odpowiedzialność (jaką było złożenie ofiary dla Pana). 

Pozwolę sobie na dygresję w tym miejscu: 4. werset tego samego rozdziału mówi o Mojżeszu, który zbudował ołtarz u stóp góry i postawił dwanaście pomników dla dwunastu plemion izraelskich. (2 Moj 24:4). Widzimy więc, że on jako przywódca miał ogromną odpowiedzialność prowadzić lud izraelski do ziemi obiecanej oraz przekazywać im Słowo i Wyroki Boże, jednak nie oznaczało to, że wszystko miał robić sam. 

W tym momencie na myśl przychodzą mi często niebiblijne oczekiwania wobec przywódców w kościele. Oczekujemy od pastorów, kaznodziei, że każdej niedzieli będą stali za pulpitem mówiąc kazanie, prowadząc nabożeństwo lub dzieląc się świadectwem. O niczym takim Biblia nie naucza i nie narzuca takiej funkcji na starszych, choć niewątpliwie jest to główna odpowiedzialność starszych zboru (modlitwa i Służba Słowa). Niemniej jednak do zadań tych należy również angażowanie i stwarzanie  okazji, by inni służyli swoimi darami. Jest to też rodzaj pomocy w odkrywaniu tych darów przez innych zborowników (często młodych chłopców chętnych do służby).

W księdze Jozuego 2:1 czytamy o dwóch posłańcach, którzy mieli przeprowadzić wywiad w Jerychu. Księga Jozuego 6:23 mówi, że byli to młodzieńcy. W wielu fragmentach Pisma Świętego Bóg używa młodych ludzi do wielkich zadań. Wiemy, że Dawid będąc młodym pasterzem został przez Boga wybrany na króla nad Izraelem. Co prawda dla jego ojca nie przedstawiał on wielkiej wartości („Pozostał jeszcze najmłodszy, lecz on pasie trzodę.” – 1 Sam 16:11a), przecież był najmłodszy i na dodatek jeszcze pasterz. Jak takiego człowieka Bóg miałby wybrać jako króla?

A jednak Bóg nie patrzy na to, co zewnętrzne. Często lubimy spoglądać na ubiór, metrykę, wykształcenie, by zaklasyfikować daną osobę jako „zdolny” lub „niezdolny” do służby. W tym duchu mamy zapisaną wypowiedź Saula, gdy Dawid zechciał walczyć z  Goliatem: „Ty nie możesz pójść do tego  Filistyńczyka, aby z nim walczyć, gdyż jesteś  młodzieńcem, on zaś jest wojownikiem od swojej młodości.” (1Sam 17:33) Czy czasami nie niszczymy gorliwości innych w podobny sposób, np. mówiąc: „Zostaw to, jesteś jeszcze za młody.” Jednak jest to nasz ludzki, cielesny sposób patrzenia na służbę. Uważajmy, czy czasem  mówiąc w podobny sposób nie sprzeciwiamy się Bożemu powołaniu u danej osoby. 

     

Młodzież a teologia
Pomyślmy (tu raczej zachęta do liderów), jaki widzimy cel dla spotkań  młodzieży, z którą się widzimy co tydzień. Czasami przychodzi  pokusa, by dbać o liczby i porównywać się z innymi. Jednak pytanie podstawowe brzmi: „Czego chcesz tych ludzi nauczyć?”, „Kim ci ludzie będą za 10-15 lat?”, „Jak ich chcesz zaangażować w służbę i pomóc służyć darami oraz zdolnościami, które otrzymali od Boga?”

Często zauważamy entuzjazm wśród młodzieży na spotkaniach młodzieżowych lub na zewnątrz kościoła (szkoła, obozy itp.), jednak czy ten entuzjazm ma również miejsce kiedy zbliża się niedziela i czas nabożeństwa lub czas dyskusji na spotkaniach młodzieżowych? Jakiego modelu duchowości uczymy? Czy zachęcamy ludzi do chrześcijaństwa „odlotowymi koncertami uwielbienia”, „super wykładowcą, bo to taki cool gość”, czy raczej wspaniałą możliwością, by zbliżyć się do Boga poznając Go lepiej przez Jego Słowo? Oczywiście, to czy i jak śpiewasz Bogu na chwałę, świadczy, jaki masz do Niego stosunek, ale to nie wystarczy. Potrzebna jest jeszcze znajomość Bożego Słowa, bo w przeciwnym wypadku czego będziemy chcieli młodzież nauczyć?

Niechęć liderów młodzieżowych do teologii ma znaczny wpływ na kształtowanie postawy u młodzieży, która nie będzie miała zapału i miłości do studiowania Słowa (to nie zawsze to samo, co czytanie Biblii). Jeśli nie będziemy umieli odpowiadać na pytania: „Skąd wiesz że Biblia jest Słowem Bożym?”, lub „Czym jest grzech pierworodny?” to będziemy produkować apatyczną (zniechęconą do poznawania Boga) młodzież, która będzie szukała atrakcji poza kościołem, gdyż „nic ciekawego w tej Biblii nie dostrzegam, a moi liderzy mi tego nie ułatwiają. Oczywiście mogę jeszcze pójść na koncert chrześcijański, bo lubię śpiewać, ale nie wnikajmy tak mocno w historie biblijne.”

Przykład idzie zawsze z góry. Niechęć do studiowania Słowa u niektórych liderów jest odzwierciedleniem podejścia do wnikliwego czytania Pisma w wielu naszych kościołach. Jak reagujesz na pytanie np. dotyczące końca świata lub chodzenia z osobami niewierzącymi? Odwracasz się i zniechęcasz młodego człowieka do poszukiwań w Biblii odpowiedzi, czy starasz się odpowiedzieć zgodnie z twoim zrozumieniem danego tematu?

     

Młodzież a rodzice
Chyba najważniejszą rzeczą w temacie, który omawiamy, jest kwestia wychowania i roli rodziców. Czasami może myślimy, że to liderzy lub nauczyciele szkółki niedzielnej mają sprawić, że twój syn lub córka zaczną wierzyć i pasjonować się swoją wiarą. Lecz zapominamy, że to na rodziców Bóg nałożył odpowiedzialność za trud wychowania w bogobojności dzieci. Pamiętamy o Tymoteuszu, który od dzieciństwa znał Pisma Święte od swej babki (Loidy) i matki (Euniki), które prawdopodobnie nie zrzucały tej odpowiedzialności na przywódców religijnych, ale same własnym przykładem i znajomością Pisma pomogły Tymoteuszowi stać się mężem Bożym (2 Tm 1:5)

Do spotkań w grupach młodzieżowych ludzie zaś wnoszą już nabyte zwyczaje i sposoby zachowania wyniesione z domu. I tu widzę odpowiedzialność prowadzących: stworzyć możliwość współistnienia i służenia sobie nawzajem poznając wspólnie Boga i Jego Słowo, mimo odmiennych temperamentów (co jest niesłychaną korzyścią dla życia grup). To właśnie wspólnie możemy się uczyć, jak żyć chrześcijańskim życiem w podobnych środowiskach (szkoła, uczelnia, podwórko), wskazywać odpowiedzi na wątpliwe kwestie i spędzać czas z innymi młodymi wierzącymi ludźmi. Rodzice zaś oraz inni dorośli członkowie zborów powinni wspierać służbę wśród młodzieży, interesować się nią i w miarę posiadania czasu angażować się w jej życie. Tak jak powiedziałem wcześniej, służba młodzieżowa nie powinna być odizolowana od życia lokalnego zboru, ale ma być z nim związana, co oznacza otwartość obojga.

I na koniec spostrzeżenie: znam zbory w których nie ma oddzielnych spotkań dla młodzieży ze względu na nauczanie, mówiące, że młodzież od początku ma wzrastać pośród Bożego ludu, a nie obok niego. Nie sądzę, że jest to jedyne właściwe podejście, ale jednak może ono wynikać ze zbytniego oderwania służby młodzieży od służby zboru w wielu lokalnych kościołach.