Marcin Luter

bogumił jarmulak

Autor Listu do Hebrajczyków zachęca nas, byśmy pamiętali „wodzów naszych, którzy nam głosili Słowo Boże” (13:7). Niewątpliwie Marcin Luter, zwany ojcem Reformacji, należy do grona najwybitniejszych wodzów chrześcijaństwa. Choć, podobnie jak wszyscy „bohaterzy wiary” z 11 rozdziału Listu do Hebrajczyków, Marcin Luter nie był osobą doskonałą, to jednak był człowiekiem, który gorąco pragnął „głosić całą wolę Bożą” (Dz. 20:27). Uważał bowiem, że tylko oparcie wiary i praktyki na autorytecie Pisma św. i odważne opowiedzenie się po jego stronie może ukształtować w nas prawdziwie chrześcijańską postawę i uczynić godnymi sługami Chrystusa.

W życiu Marcina Lutra można rozpoznać cztery główne etapy. Pierwszy to lata dzieciństwa – Luter urodził się w 10. listopada 1483 roku w Eisleben w środkowych Niemczech. Drugi etap to pobyt w zakonie (od roku 1505) i praca na Uniwersytecie w Wittenbergii (od roku 1512) – to właśnie w tym czasie Luter dochodził do lepszego poznania nauki Pisma św. i kształtowania swoich poglądów teologicznych. Trzeci etap, chyba najbardziej znany, rozpoczął się 31. października 1517 roku, kiedy Luter przybił na drzwiach kościoła zamkowego w Wittenberdze swoje 95 Tez. Tę datę uznaje się powszechnie za początek Reformacji. Ostatnie lata Lutra charakteryzują się pewną rezygnacją, a nawet skłonnościami do gwałtownych wybuchów skierowanych przeciwko jego adwersarzom – być może spowodowane były innym obrotem spraw niż Luter tego oczekiwał, ponieważ wraz z Reformacją nastąpiło rozczłonkowanie Kościoła Zachodniego, a do głosu doszło wielu radykałów, którzy podchwycili hasła Reformacji, ale nie zawsze przysporzyli jej chwały.

Początkowo Marcin Luter, zgodnie z wolą ojca, przygotowywał się do studiów prawniczych. W 1505 roku otrzymał tytuł magistra (były to pewnego rodzaju studia wstępne przygotowujące studentów do dalszej specjalizacji), jednak w tym roku miało miejsce wydarzenie, które zmieniło bieg jego kariery. 2. lipca złapała go burza w lesie, podczas której Luter ogarnięty strachem o własne życie miał przyrzec, że zostanie mnichem. Choć niektórzy historycy poddają w wątpliwość historyczność tego wydarzenia, to nie ulega wątpliwości, że właśnie w tym czasie Luter postanowił zmienić swoje plany na przyszłość. Było to wielkim zaskoczeniem dla jego przyjaciół, którzy znali Lutra jako człowieka lubiącego uciechy życia. Stało się to również powodem gniewu jego rodziców. Mimo wszystko w 1505 roku Marcin Luter zostaje augustianinem. Śluby zakonne złożył rok później.

Życie zakonnika nie było lekkie. Wypełniały je: post, modlitwa i praca. Pobudka była o trzeciej nad ranem. To właśnie w tym czasie rozpoczęła się przygoda Lutra z Biblią. Należy chyba doszukiwać się działania Bożej opatrzności w tych wydarzeniach, gdyż jawią się one jako ciąg znaczących zdarzeń, które przygotowały i doprowadziły Lutra do dojrzałej i odważnej postawy podczas późniejszych walk i sporów teologicznych.

W 1507 roku Marcin Luter otrzymałświęcenia kapłańskie i został księdzem z Erfurcie. W tym też roku rozpoczął studia teologiczne na Uniwersytecie w Erfurcie. Wtedy właśnie przyjął zasadę głoszoną przez humanistów: „Ad Fontes”, czyli „Do źródeł”. Dla Lutra oznaczało to powrót do Pisma św. jako podstawowego źródła w studiach teologicznych. W przyszłości taka postawa znalazła swój wyraz w jednym z haseł Reformacji: „Sola Scriptura”, czyli „Tylko Pismo”.

W 1512 roku Luter zostaje doktorem teologii i przyjmuje posadę wykładowcy na Uniwersytecie w Wittenberdze. Znów musimy przyznać, że w opatrzności Bożej w tym czasie zajął się wykładami Psalmów, Listu do Rzymian, Galacjan i Hebrajczyków. To właśnie wtedy nastąpił kolejny zwrot w życiu Lutra, kiedy zrozumiał, że grzeszni ludzie bywają usprawiedliwieni z łaski Boga, a nie poprzez dobre uczynki: „Bo usprawiedliwienie Boże w [Ewangelii] bywa objawione, z wiary w wiarę, jak napisano: A sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (List do Rzymian 1:17). Dlatego moglibyśmy datować początek Reformacji również na lata 1515-16, kiedy Luter wykładał List do Rzymian. Wtedy jednak jego odkrycia znane były tylko małej grupie studentów i wykładowców. Dopiero opublikowanie 95 Tez doprowadziło do publicznej i szerokiej debaty na temat usprawiedliwienia i autorytetu.

Od 1514 roku Marcin Luter piastował również urząd kapłana z Kościele Miejskim w Wittenberdze. Był więc odpowiedzialny za posługę duszpasterską dla wiernych i pośrednio za ich zbawienie. W tym też czasie (dokładnie wiosną 1517 roku) zauważył, że wiele osób zamiast przychodzić do spowiedzi, woli wykupić odpusty i w ten sposób skrócić swój czas przebywania w czyśćcu. Pojawił się bowiem w sąsiedniej Brandenburgii niejaki Johann Tetzel, którego nawoływania do kupna odpustów trafiały na podatny grunt. Jednym z bardziej znanych powiedzeń Tetzla było: „Gdy tylko grosz w skrzynce zabrzęczy, dusz z czyśćca uleci”. Odpowiedzią Lutra były m.in. niektóre z 95 Tez opublikowane 31. października 1517 roku. 65. i 66. teza brzmiały następująco: „Skarby Ewangelii są sieciami, w które nigdyśłowiono ludzi służących mamonie. Skarby odpustowe są sieciami, w które obecnie łowią mamonę ludzką.” Jak widzimy, krytyka Lutra skierowana była nie tylko przeciwko osobie Tetzla, ale przede wszystkim przeciwko tzw. taniej łasce, którą symbolizowały odpusty. Odpusty zastępowały bowiem szczery żal i pokutę za grzechy. Przebaczenie można było kupić za pieniądze. Według Lutra „jest wielkim błędem, gdy ktoś sądzi, że może zadośćuczynić za swoje grzechy, gdyż przecież Bóg w każdym czasie odpuszcza grzechy darmo z nieograniczonej łaski i w zamian żąda tylko, by odtąd żyć dobrze.” („Kazanie o łasce i odpustach”). Stąd wzięło się drugie hasło Reformacji: „Sola Gratia”, czyli „Tylko łaska”.

Nie wiemy dokładnie, czy Luter zamierzał rozpętać burzę w Kościele Zachodnim przez publikację 95 Tez. Tak się jednak stało zgodnie z zasadą: Uderz w stół, a norzyce się odezwą. Kwestia odpustów wiązała się bowiem z inną, równie ważną, a mianowicie zgodności orzeczeń Kościoła z Pismem św. Jeśli bowiem Kościół myli się w sprawie odpustów, to czy można go na podstawie Pisma św. upomnieć i wezwać do nawrócenia?

Pierwszej teologicznej odpowiedzi udzielił Lutrowi papieski teolog dworski dominikanin Prierias, który stwierdził m.in. co następuje: „Kto nie trwa w nauce Kościoła rzymskiego i papieża jako nieomylnej normie wiary, z której także Pismo św. otrzymuje moc i autorytet, jest kacerzem.” (cytat za „Marcin Luter”, H. Oberman, Gdańsk 1996, str. 150).

Dalsze wypadki, a przede wszystkim niezłomna postawa Lutra doprowadziła do jego ekskomuniki 3. stycznia 1521 roku.

W międzyczasie nauczanie Lutra zyskało wielu zwolenników również wśród szlachty i książąt niemieckich. Dlatego cesarz Rzeszy zwołał w 1521 roku sejm w Wormacji, na którym miała zostać rozstrzygnięta sprawa Lutra. Oczywiście cesarz oczekiwał od Lutra złagodzenia stanowiska. Oskarżycielem Lutra miał być Johannes von der Ecken, którego argumentację można streścić w następujących słowach: Czy tylko ty, Marcinie, jesteś mądry? Czy Kościół przez te wszystkie wieki mógł się mylić? Jednak Luter nie ugiął się pod naciskiem władzy cesarza i papieża, gdyż wiedział, że jest władza jeszcze wyższa, której sprzeciwiać się nie można: „Powinniśmy pamiętać, że nasz Bóg jest cudowny i straszliwy w swojej radzie, abyśmy właśnie nie zmierzali do zażegnania sporu, jeśli dokonujemy tego potępiając Słowo Boże. Przez to mógłby się raczej nad nami rozlać potok zła nie do wytrzymania.” (tamże, str. 157). Gniew cesarza i papieża może być straszny, ale nic nie przewyższa gniewu Boga. I właśnie dlatego, że Marcin Luter bardziej bał się Boga niż cesarza i papieża, miał odwagę stawić im opór. Zdaje się też twierdzić, że spory i dyskusje pojawiają się wszędzie tam, gdzie głoszona jest Ewangelia, co wcale nie znaczy, że winniśmy zaprzestać ją głosić, by uniknąć sporów.

Na sejmie w Wormacji padły też chyba najbardziej znane słowa Lutra: „Słowo Boże pochwyciło moje sumienie. Nie mogę więc odwołać i nie odwołuję niczego. Działać bowiem wbrew sumieniu nie jest ani słuszne, ani bezpieczne. Nie mogę inaczej. Tak oto stoję. Boże dopomóż. Amen.” W tych słowach widać metodę Lutra – podążać za sumieniem związanym nauką Pisma św., a nie dekretów papieskich lub prawa kanonicznego. W ostateczności więc podstawową kwestią poruszoną w czasie Reformacji był autorytet – kto ma prawo związywać ludzkie sumienia swoimi przykazaniami.

Kiedy Luter opuścił Wormację, cesarz uznał go za banitę – każdy mógł targnąć się na życie Lutra, nie obawiając siężadnych konsekwencji. Elektor Fryderyk Mądry zaopiekował się jednak Lutrem i ukrył go na zamku w Wartburgu, pozorując jego porwanie. Nie mając innych zajęć, Luter poświęcił cały czas na tłumaczenie Pisma św. na język niemiecki. Tłumaczenie Nowego Testamentu z greki zajęło mu 11 tygodni. W druku ukazał się w 1522 roku. Całe Pismo św. w języku niemieckim opublikowane zostało w roku 1534. Była to realizacja postulatu ówczesnych humanistów: „Ad Fontes”, czyli „Do źródeł”. Jednak było to przede wszystkim spełnienie postulatu samego Pisma św., by wiarę i postępowanie oprzeć na jego boskim autorytecie, a nie na ludzkich tradycjach.

To prawda, że później Luter poróżnił się ze szwajcarskimi reformatorami, Zwinglim i Kalwinem, w kwestii obecności Chrystusa w chlebie i winie podczas Wieczerzy Pańskiej, inne też było ich spojrzenie na rolę Kościoła w życiu publicznymi jego relację do władz cywilnych. Należy jednak przyznać, że jego bezkompromisowa postawa w obronie Ewangelii, powrót do Pisma św. jako najwyższego autorytetu w sprawach wiary i postępowania oraz nauczanie o łasce Bożej jako jedynej przyczynie usprawiedliwienia i zbawienia grzeszników na powrót wyznaczyła Kościołowi właściwy kierunek działania i rozwoju.

Od tych wydarzeń minęło prawie 500 lat. Wciąż jednak widzimy pozytywne skutki odważnego i zdecydowanego opowiedzenia się jednego człowieka pod stronie prawdy Bożej objawionej w Piśmie św. W jego ślady poszli inni, ryzykując nie tylko wolność, ale i życie w obronie wiary. Jedni „podbili królestwa i zaprowadzili sprawiedliwość (…) drudzy doznali szyderstw i biczowania, a nadto więzów i więzienia” (Hebrajczyków 11:33, 36). W tym wszystkim stali się dla nas zachętą i przykładem do naśladowania. „Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary.” (12:1-2).