mateusz wichary
„Tak zostały ukończone niebo i ziemia oraz cały ich zastęp. I ukończył Bóg w siódmym dniu dzieło swoje, które uczynił, i odpoczął dnia siódmego od wszelkiego dzieła, które uczynił. I pobłogosławił Bóg dzień siódmy, i poświęcił go, bo w nim odpoczął od wszelkiego dzieła swego, którego Bóg dokonał w stworzeniu. Takie były dzieje nieba i ziemi podczas ich stworzenia.”
Rdz 2:1-4a
Błędne koło
Żyjemy w błędnym kole. Teoretycznie bowiem pracujemy po to, by mieć wolny czas. Ale tylko teoretycznie. Bo jeśli zapytamy się, po co nam ów wolny czas, to w zasadzie, jeśli dużo pracujemy, odpowiemy: żeby odpocząć i zregenerować siły przed kolejnym dniem pracy. Czyli, jeśli celem odpoczynku jest praca, której celem jest odpoczynek, a pracy odpoczynek, którego celem jest praca, to ostatecznie celem pracy jest praca, a odpoczynku odpoczynek (zależnie od tego, czy skupimy się na jednym czy na drugim). Czyli, jakby nie patrzeć, to co robimy nie ma żadnego celu. Robimy, bo robimy. Kropka.
Czasami oczywiście uszlachetniamy odpoczynek. Żeby nie było tak, że jedynym jego celem jest przygotowanie się do pracy. Wymyślamy sobie jakieś hobby, spędzamy czas z rodziną, zajmujemy się sztuką (dzisiaj zazwyczaj muzyką). Ich wartość polega na tym, że to działania „wolne” – uzależnione od naszej decyzji, a nie od musu. Ale skoro tak, to równie szlachetne jest spędzenie całego wolnego czasu przed telewizorem, przecież do tego nikt nas nie zmusza. Czyli ewentualnie żyjemy po to, by pooglądać telewizję, mieć jakieś hobby. To moje wnioski odnośnie życia i pracy bez Boga.
Praca i odpoczynek na Bliskim Wschodzie
Oczywiście, chodzi mi tutaj o Bliski Wschód w czasach Mojżesza. Generalnie praca była zadaniem niewolników i kobiet. Odpoczynek był jakością życia wolnego człowieka. Miało to zresztą umotywowanie teologiczne. Bogowie asyryjscy i babilońscy cieszyli się świętym, błogim spokojem (niezmąconym odpoczynkiem). W mitach asyryjskich mamy początkowo dwie klasy bogów. Bogowie wyżsi to ci odpoczywający, którzy zmuszają niższych do pracy na nich; bogowie niżsi znów wyzwalają się od przekleństwa pracy w bardzo ciekawy sposób – zrzucają ten obowiązek na człowieka. Stąd odpoczynek traktowano jak ubóstwienie człowieka. Ten, kto odpoczywa, podobny jest bogom, bo kto żyje jak bóg, jest jak bóg. Ten, który pracuje, jest bogom obcy i daleki.
Podobne spojrzenie widzimy w starożytnej Grecji i w Rzymie. Do dziś utrwalił się podział na sztuki mechaniczne, rzemieślnicze, i te wyższe, wyzwolone. Jakoś zajęcie muzyka czy poety wydaje nam się szlachetniejszą profesją niż stolarza czy murarza. Czy to wynika z Biblii? W Sparcie cały system przymusowej służby żołnierskiej obywateli opierał się właśnie na tym, by nie musieli oni pracować = byli wolni. Swoją drogą, owo nie pracowanie było bardzo wycieńczające i wymagało sporo wysiłku. Całe Imperium Rzymskie znów pracowało na „chleb i igrzyska” dla pełnoprawnych obywateli, dla których były to główne zajęcia.
Takie postawienie sprawy w oczywisty sposób określa pracę i odpoczynek. Praca jest przekleństwem, które należy zrzucić na kogoś, na kogo się da – złem koniecznym. Obowiązek pracy to forma niewolnictwa. Celem człowieka więc jest uwolnić się od pracy. Ciekawe, że w sumie koncepcja ta brzmi dość znajomo: czy i dzisiaj nie jest to marzenie wielu, by uwolnić się od konieczności pracy i zażywać błogiego odpoczynku?
Przesłanie Rodzaju 2:1-4
Czym był ten fragment w ówczesnym świecie? Ogólnie mówiąc: antytezą. Po pierwsze, w spojrzeniu na Boga i Jego naturę. Widzimy bowiem Boga, który pracuje. I to niczym nie przymuszony, z własnej woli, zadowolony z tego. Co z tego wynika? Rewolucyjna myśl: naśladowanie Boga również oznacza pracę.
Po drugie, widzimy Boga który świętuje odpoczynek (sabat). Świętuje – a więc nie jest to coś stałego, ale święto, coś oddzielonego od czasu zwykłego – czasu pracy. Bóg nie jest więc ciągle odpoczywającym Bogiem; nie jest również Bogiem ciągle pracującym (jak bóg pracoholików). Bóg Stwórca jest Bogiem świętującym sabat. Odpoczywającym raz na siedem dni.
Z tego, wynikają rewolucyjne zmiany w spojrzeniu na ludzi. To bowiem likwiduje podział na pracujących i odpoczywających. Każdy bowiem, bogacz czy nędzarz, bez wyjątku ma sześć dni pracować. I każdy również ma jeden dzień odpoczynku. Popatrzmy, jak ostro to jest postawione w Wj. 20:9-10: „Nie będziesz wykonywałżadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służebnica, ani twoje bydło, ani obcy przybysz, który mieszka w twoich bramach”. Nie ma podziału na pracujących i byczących się ich kosztem. Powtórzonego Prawa idzie nawet dalej w definicji bydła: „Nie będziesz wykonywałżadnej pracy (…) ani twój wół, ani twój osioł, ani twoje bydlę”. Nie ma cienia wątpliwości: istnieje jeden rytm życia dla wszystkich.
To znów oznacza całkowicie inne spojrzenie na relację między pracą i odpoczynkiem: praca nie jest przekleństwem. Fakt, ziemia jest przeklęta (dowiadujemy się o tym z Rdz 3) i w związku z tym oporna, więc praca jest trudna, ale sama w sobie przekleństwem nie jest. Przeciwnie, jest czymś dobrym, czymś upodabniającym człowieka do Boga. Dalej, odpoczynek nie zawsze jest błogosławieństwem. Jest, ale w odpowiednich proporcjach. Jest, ale gdy jest świętowany jednego dnia w tygodniu. I to właśnie, czyli naśladujący Boga rytm i pracy i odpoczynku, daje człowiekowi spełnienie.
Żeby Sabat był Sabatem
Co sprawiło, że ów siódmy dzień stał się sabatem? Po pierwsze, Bóg odpoczął (w. 2). Czyli: zaprzestał działań poprzednich sześciu dni. Ale i w pewnym sensie się „nagrodził.” Słowo „odpoczynek” oznacza bowiem nie tylko nie robienie czegoś, ale również dość przyjemne spędzanie czasu – relaks, satysfakcję.
Po drugie, Bóg ten dzień pobłogosławił. To jedyny dzień błogosławiony. Dlaczego dzień – okres czasu – jest błogosławiony? Bo Bóg czuwa nad światem i kiedy odpoczywa, to wcale wszystko się nie wali. Świat dalej doświadcza Bożego obdarowania i dobroci. Boże błogosławieństwo ostatecznie nie jest bowiem uzależnione od Bożej pracy, ale od Bożej woli. A wolą Boga jest błogosławić dzień odpoczynku.
Po trzecie, Bóg ten dzień poświęcił. Czyli przez przeznaczenie go na odpoczynek uczynił innym od pozostałych, przeniósł z grupy zwykłych do wyjątkowych. Uczynił również dniem przychodzenia do Niego przez człowieka w specjalny sposób, z uwielbieniem: „Następnie na każdy rząd położysz czystego kadzidła, aby było na tym chlebie ofiarą przypomnienia, ofiarą ogniową dla Pana. W każdy sabat będzie się je nieustannie układać przed Panem od synów izraelskich jako wieczne przymierze” (Kpł 24:7-8).
Rola Sabatu
Sabat jako taki pełnił ważną funkcję w Izraelu: Po pierwsze, był znakiem przymierza Boga z tym konkretnym ludem: „Zaiste, przestrzegać będziecie sabatów moich, gdyż to jest znakiem między mną a wami po wszystkie pokolenia wasze, abyście wiedzieli, żem Ja Pan, który was poświęcam” (Wj 31:13). Rytm życia Izraelitów dowodził ich wyjątkowości – tego, że są Bożym ludem. To miało przypominać Izraelitom na każdym kroku, że tym, który organizuje i tworzy cały czas jego życia, który nad tym wszystkim czuwa i panuje jest Bóg Jahwe. To był znak, który docierał do nich co tydzień. Znak tego, że są kimś szczególnym i że ich Bóg jest Bogiem szczególnym.
Po drugie, przypominał im, czym jest ta szczególność Boga – polega na tym, że jest On Stwórcą. Sabat o tym przypomina, bo źródłem sabatu jest pierwszy tydzień istnienia świata. Dlatego właśnie, że tak stwarzał, oni teraz mają Go naśladować: „Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął” (Wj 20:10). Dalej, szczególność ta polega też na tym, że jest Zbawicielem od życia w niewoli w Egipcie, z którego Bóg swój naród uratował: „Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i że Pan, twój Bóg, wyprowadził cię stamtąd ręką możną i ramieniem wyciągniętym. Dlatego rozkazał ci Pan, twój Bóg, abyś obchodził dzień sabatu” (Pwt 5:14).
Izrael więc ma ufać Bogu Stwórcy i Zbawicielowi. Bóg nakazał jeszcze jeden sposób wyrażania zaufania – przez rok sabatowy. Jeden raz na siedem lat należy zdać się na Boże zaopatrzenie i nie czerpać z plonów ziemi: „Przez sześć lat obsiewać będziesz ziemię swoją i zbierać jej plony, W siódmym zaś zostawisz ją odłogiem i nie uprawisz jej, niech pożywią się z niej ubodzy twego ludu, a tym, co pozostanie po nich, niech pożywią się zwierzęta polne; tak też postąpisz z twoją winnicą i z twoim ogrodem oliwnym” (Wj 23:10-11). Bóg ten rok bierze dla siebie i czyni błogosławieństwem dla ubogich.
Dwie pierwsze lekcje
Pięcioksiąg Mojżeszowy dostarcza nam również opisu dwóch pierwszych lekcji, w których to nauczanie Bóg potwierdził przez swoje działanie. Pierwsza mówi właśnie o tym, że Bóg nam błogosławi, kiedy my swojego dobrobytu nie uzależniamy od własnego wysiłku, ale od posłuszeństwa Bogu – czyli również przestrzegania sabatu, odpoczywania wtedy, kiedy On chce. Widzimy ją w księdze Wyjścia 16:3-24. Bóg zaopatruje codziennie swój lud w mannę i przepiórki. Każdego dnia wystarcza dokładnie na ten jeden dzień (w. 13). Jednak wbrew zasadzie z poprzednich dni Bóg na dzień przed sabatem zaopatruje podwójnie; a jedzenie, znów wbrew zasadzie z poprzednich dni, zachowuje dłużej świeżość.
Druga lekcja uczy tego, że Bóg chce się ze swym ludem spotykać w dzień Sabatu. W Wj 24:15-21a widzimy Boga, który woła Mojżesza, by przyszedł do Niego. Mojżesz odpowiada i Bóg do niego mówił w swej chwale, będąc jak ogień trawiący. Dzieje się to w dzień odpoczynku. Uwielbienie Boga, obcowanie z Nim łączy się więc z prawdziwym, błogosławionym odpoczynkiem. Nie jest to więc przykry obowiązek, wysiłek, który sprawia, że dzień odpoczynku traci swój urok, ale wręcz przeciwnie – coś co jeszcze ów spokój potęguje.
A my?
Jak to wszystko odnosi się do nas? Mamy ośmiogodzinny (przynajmniej w założeniu) dzień pracy, dwudniowy weekend, co poniektórzy dwa miesiące wakacji, ale prawie wszyscy dwa tygodnie urlopu plus różnego rodzaju święta. Zanim odpowiemy, warto zadać kilka dodatkowych pytań: Czy ten wymiar wolnego czasu pomaga nam regenerować siły, sprawia, że czujemy się wypoczęci? Czy czasem jego nadmiar raz na rok nas nie męczy? Czy organizowanie wypoczynku nie staje się czasem kolejną formą niewolnictwa, z wszechogarniającą nudą, która często prowadzi nas do niezbyt dobrych i podobających się Bogu pomysłów?
Zastanówmy się najpierw nad pierwszą funkcją sabatu – znak przymierza. Czy coś się zmieniło w zasadzie, że sposób życia świadczy o tym, kim jesteśmy? Nie sądzę. Oczywiście, świętowanie niedzieli stało się raczej wartością kulturową niż kościelną w naszym kraju, a nawet w Europie. Żyjemy w kulturze, w której to nie stosunek do niedzieli sprawia, że poznajemy, kto jest chrześcijaninem, a kto nie, bo wiele osób nienawróconych po prostu ze względu na tradycję jąświętuje, a wielu chrześcijan… No właśnie. Jakie wytłumaczenie mają chrześcijanie, by tego dnia nie świętować? Owszem, przyznajmy, nie jest to tak odróżniające nas dzisiaj od innych jak za czasów Mojżesza. Niemniej, wciąż dla wielu zalatanych i lekceważących niedzielę sąsiadów i przyjaciół sposób, w jaki ten dzień spędzamy może byćświadectwem po prostu naszego oddania Bożej woli – naszej pobożności. I świadectwem Bożej mądrości. Bowiem przestrzeganie sabatu to prawo mądre, które przynosi boże błogosławieństwo. A kto żyje w sposób mądry, ten doświadcza tego skutków.
Po drugie, znak więzi z Bogiem Stwórcą. Bóg nie przestał być naszym Stwórcą. Był nim w okresie Starego i jest nim w okresie Nowego Przymierza. A nawet jest nim tym bardziej, bowiem od czasu zesłania Ducha Świętego żyjemy w okresie, gdy Nowe Stworzenie, już nie poddane przekleństwu i przemijalności, jest obecne w nas. Czy nie powinniśmy o tym pamiętać? I czy niedziela nie jest dla nas takim właśnie przypomnieniem, jako Dzień Zmartwychwstania Pańskiego?
Po trzecie, Bóg dalej jest Zbawicielem i tutaj akurat nastąpiła ważna zmiana, mianowicie widzimy bardzo dokładnie w czym najpełniej ta rola Boga się wypełniła – w przyjściu i dziele Jezusa Chrystusa. Dlatego też Kościół Boży, złożony z nawróconych pogan i wiernych Mesjaszowi Żydów, święcił Dzień Pański – pamiątkę dzieła zbawienia, które łączy te dwie w Starym Przymierzu obce sobie grupy. Dlatego też my dziś ich naśladujemy, świętując swój sabat jako pamiątkę zmartwychwstania Jezusa (czyli w pierwszy dzień tygodnia), a nie tylko jako pamiątkę przejścia przez Morze Czerwone. Przejście to było obrazem owego doskonałego zbawienia dokonanego przez Mesjasza; było dobrym wydarzeniem do przypominania sobie przez lud Starego Przymierza, niemniej dzisiaj po przyjściu Chrystusa z pewnością powinniśmy sobie przypominać właśnie to wydarzenie, a nie wydarzenie pomniejsze.
Pamiętajmy również o pierwszej lekcji danej Izraelitom. Bóg wciąż zaopatruje na czas naszego odpoczynku. Świat nie jest kontrolowany przez naszą pracę. „Daremnie wcześnie rano wstajecie i późno się kładziecie, spożywając chleb w troskach; wszak On i we śnie obdarza umiłowanego swego” (Ps 127:2). Bóg błogosławi nasze posłuszeństwo. To posłuszeństwo oznacza pracę w wyznaczonych przez Niego ramach, ale i, w zaufaniu do Jego opieki, odpoczynek, gdy tego oczekuje. Wtedy błogosławi nas, choć „na ludzki rozum” tracimy wiele cennego czasu.
Pamiętajmy też o lekcji drugiej. Od czasów apostolskich zbory Boże zgromadzały się na uwielbieniu w niedzielę, Dzień Pański. Bóg i dzisiaj zstępuje w swej chwale, tam gdzie zgromadzają się Jego dzieci, poprzez głoszoną Ewangelię o Jezusie Chrystusie, pośród nas (J 1:14; 2Kor 3:18). Bóg i dzisiaj nas oczyszcza, przez ciągłe wezwanie do upamiętania i działanie Ducha Bożego w naszych sercach.
Ostatnia uwaga
Zanim zapytasz się Boga: Panie, dlaczego czuję, że czegoś mi brak? Dlaczego nie czuję się błogosławiony? Dlaczego jestem daleko od Ciebie? Chciałbym, byś się siebie zapytał: Czy biorę sobie do serca czwarte przykazanie i święcę sabat? Oczywiście, nie jest to warunek wystarczający, ale na pewno konieczny dla zachowania właściwej relacji z Bogiem.