andrew sandlin
„Człowiek nieopanowany jest jak miasto z rozwalonym murem.”
Przypowieści 25:28
Człowiek, który nie panuje nad własnym duchem, jest jak miasto, które utraciło swoje fortyfikacje – staje się łatwym łupem dla wrogów. Podobne słowa znajdujemy w Liście do Rzymian 6:9 i 16: „Wiemy, że zmartwychwzbudzony Chrystus już nie umiera, że śmierć nad nim nie panuje. (…) Czyż nie wiecie, że jeśli się oddajecie jako słudzy w posłuszeństwo, stajecie się sługami tego, komu jesteście posłuszni, czy to grzechu ku śmierci, czy też posłuszeństwa ku sprawiedliwości?” Kiedy stajemy się sługami Chrystusa, zostajemy uwolnieni od więzów grzechu i zjednoczeni z Chrystusem, który swoją mocą ożywił nas do posłuszeństwa i wolności (patrz wiersze 11 i 17).
Podstawową formą rządów na ziemi jest panowanie nad sobą samym w posłuszeństwie Bożemu autorytetowi. Kiedy mówimy o samodyscyplinie, musimy pamiętać o różnicach między biblijnym i pogańskim jej zrozumieniem. Samodyscyplina starożytnych pogan, niewierzącego zmilitaryzowanego społeczeństwa, podobnie jak samodyscyplina spotykana wśród współczesnych sportowców, nie ma nic wspólnego z Biblią. Samodyscyplina, jakiej doświadcza chrześcijanin, jest bezpośrednim skutkiem zjednoczenia z Chrystusem w Jego śmierci i zmartwychwstaniu (Rz. 6:1-8). Nie polega bowiem na radzeniu samemu sobie ani samookaleczeniu (umysłu lub ciała) dla zmuszenia się do nadzwyczajnego wysiłku. Nie jest ponadludzkim wysiłkiem człowieka w całej jego ateńskiej chwale.
Biblijnie zdyscyplinowany człowiek w każdej chwili swego życia jest całkowicie poddany i zależny do zbawczego dzieła Jezusa Chrystusa i mocy Ducha Świętego (Rz. 8:11).
Biblijne zdyscyplinowanie jest podstawą chrześcijańskiej samodyscypliny. Człowiek prowadzący swoje życie w posłuszeństwie Bożemu autorytetowi nie potrzebuje zbyt wielu ani zbyt rozbudowanych w swych uprawnieniach władz. Nie potrzebuje, by Kościół rządził jego rodziną. Nie potrzebuje, by państwo wydawało połowę jego pieniędzy i troszczyło się o jego emeryturę. Raczej ochoczo naucza żonę i dzieci spraw wiary, korzystając w pomocy Kościoła, i gromadzi kapitał, licząc na to, że państwo zadba o jego bezpieczeństwo.
Kiedy człowiek nie jest zdyscyplinowany, wtedy zaprasza innych, by panowali nad nim. Brak samodyscypliny prowadzi do uzależnienia i ubezwłasnowolnienia przez innych. Dyscyplinujemy dzieci, by nauczyć je samodyscypliny, której brak cechuje człowieka niedojrzałego.
Chrześcijanie często narzekają na wszelkie przejawy tyranii w Kościele i państwie. Jednak często sami są winni takiego stanu rzeczy. Nadgorliwe kościoły zaglądające do garnków swoich członków powinny powrócić do pierwotnego zadania: służby Słowa i modlitwy, pozwalając silnym mężom i ojcom panować w swoich domach i życiu osobistym. Wymiona materialistycznego państwa szybko wyschną, kiedy zdyscyplinowane rodziny odmówią ciepłego, uzależniającego, etatystycznego mleka, a w zamian za to zaczną zarabiać, oszczędzać i konsumować swój własny chleb. Niedojrzali obywatele głośno domagają się „opieki” ze strony państwowych szkół, pomocy społecznej i podobnych instytucji wraz z gwarancją minimalnego dochodu. Pomimo swoich narzekań na wielkość obciążeń podatkowych wszelkiego rodzaju ci sami ludzie nie są gotowi, by powiedzieć „Nie!” nadopiekuńczemu państwu, które w zamian za różnego rodzaju „prezenty” zastrzega sobie prawo do determinowania przebiegu życia obywateli. Ludzie z twardym kręgosłupem są zadrą dla takiego państwa. To dlatego idzie ono na współpracę z wojowniczym feminizmem, który występuje przeciwko pobożnej męskości. Razem są zainteresowane w poskromieniu zdyscyplinowanych mężczyzn, których obecność podważa sensowność istnienia rozrosłego ponad stan państwa opiekuńczego.
Palącą potrzebą chwili są zdyscyplinowani, pobożni mężczyźni, stanowczo prowadzący rodziny, kościoły, business i państwo w kierunku coraz większego podporządkowania Bożemu Prawu.
Autor jest pastorem i członkiem redakcji „Chalcedon Report”.
Artykuł ukazał się w „Chalcedon Report” March 2000. www.chalcedon.edu