bogumił jarmulak
„Umiłowani! Zabierając się z całą gorliwością do pisania do was o naszym wspólnym zbawieniu, uznałem za konieczne napisać do was i napomnieć was, abyście podjęli walkę o wiarę, która raz na zawsze została przekazana świętym. Wkradli się bowiem pomiędzy was jacyś ludzie, na których od dawna wypisany został ten wyrok potępienia, bezbożni, którzy łaskę Boga naszego obracają w rozpustę i zapierają się naszego jedynego Władcy i Pana, Jezusa Chrystusa.” Judy 3-4
Czy można utracić zbawienie? To pytanie zazwyczaj wzbudza wielkie emocje i dzieli chrześcijan na dwie grupy. Jedna uważa, że twierdzenie, że zbawienia nie można utracić prowadzi do tolerowania grzechu. Druga zaś sądzi, że nieutracalność zbawienia jest źródłem pokoju i radości, jaki gości w ich sercach.
Wielowiekowe podziały w tej kwestii mogą skutecznie ostudzić zapał w poszukiwaniu prawdy, a nawet zasiać zwątpienie co do jednoznaczności nauczania Biblii. Jednak to, że znajdujemy w niej „pewne rzeczy niezrozumiałe, które, podobnie jak i inne pisma, ludzie niewykształceni i niezbyt umocnieni przekręcają ku własnej zgubie” (2Pt. 3:16), nie powinno pozbawiać nas nadziei. Problem bowiem nie wynika z niejasności Bożego objawienia, ale ludzkiej słabości, którą jednak może przezwyciężyć moc Boża.
Jak zatem podejść do zadanego pytania? Przede wszystkim nie możemy opierać się na własnych oczekiwaniach ani pragnieniach, ale raczej „badać Pisma, czy tak się rzeczy mają” (Dz. 17:11), one bowiem mogą nas „obdarzyć mądrością ku zbawieniu” (2Tm. 3:15).
Pismo zaś jednoznacznie stwierdza, że owce Jezusa Chrystusa „nie giną na wieki i nikt ich nie wydrze z [Jego] ręki. (…) Nikt nie może ich wydrzeć z ręki Ojca.” (Jn. 10:28-29). Podobnie pisze Paweł: „Żadne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Jezusie Chrystusie” (Rz. 8:39). Wynika to stąd, że dla tych, którzy są w Chrystusie, „nie ma żadnego potępienia” (Rz. 8:1) i sam „Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według jego postanowienia są powołani” (8:28). Chrystus może nas „ustrzec od upadku i stawić nieskalanych z weselem przed obliczem swojej chwały” (Jd. 24).
Z powyższych fragmentów wynika, że zbawienie jest Bożym dziełem i dlatego jest doskonałe, a jego wynik pewny. Pewność zbawienia bierze się zatem z Bożego postanowienia zbawienia wybranych: „W Chrystusie [Bóg] wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem jego. (…) W nim mamy odkupienie przez krew jego, odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski jego. (…) W nim (…) zostaliście zapieczętowani obiecanym Duchem Świętym, który jest rękojmią dziedzictwa naszego.” (Ef. 1:4-14). Na innym miejscu Paweł dodaje: „Bóg daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł. Tym bardziej więc teraz, usprawiedliwieni krwią jego, będziemy przezeń zachowani od gniewu. Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego, tym bardziej, będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie jego.” (Rz. 5:8-10). Kto więc został pojednany z Bogiem przez Chrystusa, ten na pewno („tym bardziej”) dostąpi zbawienia.
Co jednak wynika z tego wszystkiego? I chyba tu dotykamy sedna kontrowersji, ponieważ niektórzy wnioskują, że skoro zbawienia nie można utracić, to znaczy, że człowiek raz zbawiony pozostanie zbawiony niezależnie od tego, jak będzie wyglądało jego późniejsze życie. Mogą się przy tym powołać nawet na słowa Pawła, który napisał, że „gdzie grzech się rozmnożył, tam łaska bardziej obfitowała” (Rz. 5:21). Niektórzy doszli nawet do następującego wniosku: „Pozostańmy w grzechu, aby łaska obfitsza była” (6:1). Nic bardziej błędnego! „Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyś mamy?” (6:2).
Problem, a dla wielu osób tragedia, bierze się z niezrozumienia relacji między zbawieniem, łaską i uczynkami. Jako protestanci lubimy powoływać się na reformacyjną zasadę Sola Gratia mówiącą, że zbawienie jest tylko z łaski. Łaska jest bowiem nie tylko konieczna (jak mówią katolicy i arminianie), ale też wystarczająca do zbawienia (jak mówią kalwiniści). Cytujemy przy tym słowa Pawła: „Uwierzył Abraham Bogu i poczytane mu to zostało za sprawiedliwość. (…) I Dawid nazwał błogosławionym człowieka, któremu Bóg udziela usprawiedliwienia niezależnie od uczynków.” (Rz. 4:3-6). Kiedy zaś czytamy List Jakuba, czujemy się zakłopotani: „Człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków, a nie jedynie z wiary” (Jk. 2:24).
Jak zharmonizować nauczanie Pawła i Jakuba? Odpowiedź znajdujemy m.in. w Liście do Efezjan: „Łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was – Boży to dar, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił. Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Jezusie Chrystusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili.” (2:8-10). Widzimy zatem, że choć usprawiedliwieni jesteśmy z łaski przez wiarę (również wzbudzoną mocą Bożą – patrz Ef. 1:19), to jednak nie ma zbawienia bez uczynków. Jesteśmy bowiem zbawieni „do dobrych uczynków”. Możemy przedstawić to przy pomocy następującego równania: łaska=zbawienie+uczynki, nie zaś: łaska+uczynki=zbawienie ani tym bardziej: łaska=zbawienie-uczynki.
Jeśli zatem uważamy, że licząc na zbawienie z łaski, możemy pozostać w grzechu (nie chodzi tu o okazjonalny lub nieświadomy grzech, ale o świadome trwanie w grzechu), to wielce się mylimy. Bowiem wiara bez uczynków jest martwa (Jk. 2:17). Przez taką postawę poddajemy w wątpliwość obecność zbawczej łaski w naszym życiu – gdzie bowiem jest owoc Ducha Świętego: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność i wstrzemięźliwość” (Gal. 5:22-23)? Paweł, zwany apostołem łaski, jednoznacznie powiedział: „Czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą.” (1Kor. 6:9-10). Choć zatem zbawienie nie wynika z naszych uczynków, to jednak nie ma zbawienia bez uczynków.
Kolejnym powodem zamieszania jest to, że zamieniliśmy biblijne świadectwa zbawienia na ludzkie. Według Pawła to, czy należymy do grona wybranych, poznajemy po naszym stosunku do Bożego Słowa – czy przyjmujemy je z radością i posłuszeństwem (patrz 1Tes. 1:4-7). To samo można wywnioskować ze słów Jezusa: „Owce moje głosu mojego słuchają i Ja znam je, a one idą za mną” (Jn. 10:27). My zaś uważamy za osobę zbawioną tego, kto podniósł rękę podczas ewangelizacji lub odmówił zadaną modlitwę – jak tylko to się wydarzy, od razu spieszymy z zapewnieniem jej, że jest zbawiona na wieki i nic jej nie wyrwie z ręki Chrystusa. Chyba trudno wyrządzić komuś większą krzywdę. W ten sposób zachęcamy taką osobę do tego, by złożyła swoją nadzieję na wieczne zbawienie w swoim akcie lub decyzji. Dajemy jej fałszywą nadzieję i wstępujemy w szeregi fałszywych proroków, którzy mówią „Pokój, pokój! – choć nie ma pokoju” (Jer. 6:14). Prawdziwa nadzieja bierze się jednak z obietnic Bożych i dzieła Chrystusa, a jej owocem jest „sprawiedliwość, radość i pokój w Duchu Świętym” (Rz. 14:17).
Oczywiście, to Bóg bada serca ludzkie, my zaś musimy ograniczyć się do badania owoców, czyli ludzkiego postępowania. Nie musi to jednak byś źródłem niepewności co do naszego wiecznego przeznaczenia, o ile dochowujemy wierności Bożemu Słowu (co nie oznacza osiągnięcia stanu bezgrzeszności, lecz trwanie w społeczności z Bogiem – patrz 1Jn. 1:6-10). Kiedy jednak zaczynamy buntować się przeciwko woli Bożej objawionej w Piśmie św., nie mamy już podstaw do powoływania się na zbawczą łaskę Bożą w Chrystusie, gdyż stanęliśmy w gronie tych, którzy „Syna Bożego podeptali i zbezcześcili krew przymierza, przez którą zostali uświęceni, i znieważyli Ducha łaski” (Hbr. 10:29).
Czy to oznacza utratę zbawienia? W pewnym sensie tak, gdyż już wcześniej „zostaliśmy oświeceni i zakosztowaliśmy daru niebiańskiego, staliśmy się uczestnikami Ducha Świętego, zakosztowaliśmy Słowa Bożego i cudownych mocy wieku przyszłego” (6:4-5). Zostaliśmy „wyzwoleni od brudów świata” (2Pt. 2:20). Przyjęliśmy Ewangelię i zmieniliśmy nasze życie. Przyjęliśmy chrzest i staliśmy się członkami Kościoła. Spożywaliśmy ciało i krew Chrystusa i wyznaliśmy wiarę w Niego. Modliliśmy się słowami „Ojcze nas.” Czytaliśmy Biblię i zgadzaliśmy się z jej nauczaniem. Później jednak ponownie uwikłaliśmy się w „brudy świata” i odpadliśmy od wiary. Byliśmy jak Hebrajczycy, którzy widzieli plagi, jakimi Bóg uderzył w Egipt. Uratowała ich krew baranka, którą posłusznie pomazali odrzwia domu. Złupili Egipcjan, kiedy wychodzili z niewoli. Przeszli przez Morze Czerwone, które zamknęło się nad armią faraona. Jedli chleb z nieba i pili wodę ze skały. Słyszeli głos Boga dochodzący z góry Synaj. Ślubowali Mu posłuszeństwo. Widzieli owoce Ziemi Obiecanej i stanęli na jej granicy. Ale kiedy przyszło im zmierzyć się z olbrzymami ją zamieszkującymi, zwątpili i zatęsknili za Egiptem. I tak nie weszli do Ziemi Obiecanej „z powodu niewiary” (Hbr. 3:19).
Czym zatem było ich wcześniejsze nawrócenie? Mogło być prawdziwym, lecz nie całkowitym nawróceniem. Z jakiegoś powodu zapragnęli nowego życia w Chrystusie, „z radością przyjęli Słowo (…), ale gdy przyszedł czas próby, zgorszyli się. (…) Umiłowanie tego świata i ułuda bogactwa zadusiły [zasiane w ich sercach] Słowo.” (Mt. 13:20-22). Dlatego czytamy, że prawdziwymi „współuczestnikami Chrystusa” są ci, którzy „aż do końca zachowują niewzruszenie ufność, jaką mieli na początku” (3:14). Można zatem dostąpić zbawienia, które nie jest jednak zbawieniem wiecznym – wszyscy Hebrajczycy zostali zbawieni z niewoli egipskiej („wyzwolenie z brudów świata”), jednak nie wszyscy weszli do Ziemi Obiecanej („odziedziczenie Królestwa Bożego”). Można się zatem nawrócić od grzechu do Chrystusa i stać częścią Kościoła, ale nie wytrwać w posłuszeństwie Bożemu Słowu i przez bunt stracić wszystko, co wcześniej się zyskało. Mówi o tym Piotr, kiedy przytacza przysłowie: „Umyta świnia znów się tarza w błocie” (2Pt. 2:22), gdzie umycie oznacza właśnie „wyzwolenie z brudów świata” (2:20), czyli złego postępowania i jego skutków, a więc nawrócenie. Jednak ponieważ natura „świni” pozostała niezmieniona, po jakimś czasie wróciła ona do starego stylu życia – innymi słowy, taka osoba nie doświadczyła prawdziwego odrodzenia, przemiany swojej natury.
Zatem doktryna o zachowaniu świętych nie może być używana jako usprawiedliwienie dla nieposłuszeństwa Bożemu Słowu. Wieczne bezpieczeństwo wybranych nie może stać się licencją na grzeszenie, bowiem łaska zbawienna prowadzi do uświęcenia. Kto naucza lub postępuje inaczej, wskazuje na swoją niedojrzałość wynikającą z niezrozumienia tej doktryny lub, co gorsze, na brak żywej wiary, którą cechuje umiłowanie tego, co czyste i sprawiedliwe. Jak bowiem może mówić o swej miłości ku Bogu ten, kto z premedytacją łamie Jego przykazania, „na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań Jego” (1Jn. 5:3)?
Żadna z owiec Chrystusa nie zginie, bo nikt nie wydrze jej z ręki Boga. Ale też żadna z owiec Chrystusa nie „obraca łaski Boga w rozpustę”. Każda bowiem owca Chrystusa słucha Jego głosu i idzie za Nim.