marek kmieć
1. Metoda szukania rozwiązania
Żyjemy w społeczeństwie, w którym rozwód i powtórne małżeństwo na pewno nie są rzeczami wyjątkowymi czy nawet rzadkimi. Co więcej, rozwody nie mają bynajmniej miejsca jedynie w świecie, tj. poza społecznością ludzi wyznających wiarę w Jezusa. Stało się zatem praktycznie niemożliwe, by służyć w kościele bez zetknięcia się z sytuacją ludzi rozwiedzionych lub ludzi chcących ponownie wstąpić w związek małżeński.
Już na samym początku należy stwierdzić (tą „nieszczęsną”) oczywistość, od której niestety nie ma żadnej ucieczki. Otóż bez względu na to, jakie podejście przyjmiemy do kwestii rozwodu i ponownego małżeństwa, żadna neutralność nie jest możliwa! Jakże często zdarza się, że pastorzy/starsi nie są pewni, jak mają postąpić w danej sytuacji i po prostu nic nie czynią, łudząc się, iż wszystko samo jakoś się rozwiąże. Choć bardzo byśmy tego chcieli, pastor nie może uciec od odpowiedzialności przed Bogiem za Jego owce. Został ustanowiony jako ten, który w miejsce Arcypasterza ma dbać o to, co należy do Niego. Ma podawać im strawę, chronić i wyjaśniać Słowo. Oczywiście sam też, tak samo jak inne owce, podlega pod autorytet Słowa. Pastor/starszy został jednak w szczególny sposób oddzielony do tego, aby wyjaśniał Słowo i poprzez pouczenie zachęcał i napominał innych. Tak więc, gdy tylko pojawia się problem rozwodu lub powtórnego małżeństwa (osoby nowej lub już w kościele), musimy pożegnać się z wszelką neutralnością. Bezczynność nas nie uratuje. Tak czy inaczej w czynny sposób obierzemy (czy tego chcemy, czy nie) bardzo konkretny kierunek, z którego w swoim czasie rozliczy nas sam Bóg. Czasami osoby, które potrzebują pomocy, zbywa się jakimiś ogólnikami albo wręcz popycha do grzechu (np. namawiając do zalegalizowania związku z niewierzącym partnerem przed chrztem i przyłączeniem do kościoła). A przecież chodzi o to, by je poprowadzić w posłuszeństwie Jezusowi.
Nadejdzie czas, kiedy Bóg na podstawie usprawiedliwienia w Chrystusie usunie wszelką obecność grzechu z nas samych, z naszych kościołów i z reszty środowiska. Ten czas jednak jeszcze nie nadszedł. Póki co toczymy bój z grzechem w całej rzeczywistości, jaka nas otacza. Z tego powodu powinniśmy się „spodziewać” również tego typu problemów, które będą się pojawiały w naszych kościołach z zewnątrz i od wewnątrz. Chodzi tylko o to, aby je rozwiązywać na sposób Boży.
Najważniejszą więc rzeczą w ich rozwiązywaniu, będąc dobrze zrozumianym, nie są nawet konkluzje do jakich będziemy dochodzić, co sama metoda. Bowiem jeśli posłużymy się tą samą metodą (nadzieją), to w końcu dojdziemy do wspólnego celu (Rzym. 15:4-6). Otóż naszą metodą bezwzględnie musi być nasze wyznanie. Tak jak wyznajemy Chrystusa jako Pana, tak i mamy Jemu służyć. Służyć Jemu oznacza iść za Jego Słowem. Tak więc już na samym początku musimy porzucić wszystko, co nie opiera się na Nim – wszelkie przyzwyczajenie, wszelką tradycję, wszelkie własne poczucie „konserwatyzmu”. Musimy kroczyć za Jezusem. Nie ma innej drogi, która wiedzie ku życiu. Nie wolno łagodzić tego, co On powiedział, bez względu na to, w jak bardzo niewygodne sytuacje miałby nas poprowadzić. Musimy mówić prawdę czasami wbrew zdecydowanej większości. Ale nie wolno nam też nakładać niepotrzebnych brzemion i z obawy przed zachodnim liberalizmem „dla pewności” mylić się na niekorzyść. To częstokroć prowadzi do okrucieństwa. Nie można użyć tutaj innego określenia, gdyż sprawy, z jakimi mamy do czynienia, nie są „sprawami” czy „kwestiami”, ale żywymi ludźmi, całym ich życiem, rzeczami jednymi z najbardziej wartościowych. Dlatego z tym większą gorliwością powinniśmy udać się do Słowa i tam szukać odpowiedzi. Jeśli prawdziwie chcemy nieść ludziom ozdrowienie, pomoc i pokój, musimy się zdać nie na swoją mądrość, ale mądrość „z góry”.
Faryzeizm nie jest niczym innym jak tylko zastępowaniem Bożego Prawa i Bożej Mądrości naszym własnym prawem i „mądrością”. Wydaje nam się, że wiemy lepiej, lub z powodu częstokroć lenistwa upraszczamy to, czego upraszczać nam nie wolno. Widzimy w społeczeństwie problem z alkoholem i w odpowiedzi krzyczymy: Jeśli jesteś duchową osobą nie tkniesz żadnego alkoholu! Widzimy problem rozbitych rodzin i krzyczymy: Nie ma żadnych rozwodów i powtórnych małżeństw! Upewnijmy się tylko, czy aby nasza gorliwość jest z Boga (tj. oparta na Jego Słowie), czy też z ducha samousprawiedliwiającego faryzeizmu.
2. Małżeństwo
Czym więc jest małżeństwo? Już na pierwszych stronach Biblii znajdujemy jego ustanowienie. W 1Mj. 2:22-24 czytamy: „A z żebra, które wyjął z człowieka, ukształtował Pan Bóg kobietę i przyprowadził ją do człowieka. Wtedy rzekł człowiek: Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mojego. Będzie się nazywała mężatką, gdyż z męża została wzięta. Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem.” Od samego początku poprzez całą Biblię widzimy jeden aspekt małżeństwa, który jest mocno podkreślany – jego przymierzowy charakter. Jedność ciała, o której mowa, nie była jednak jednością według ciała (co podkreślił zakaz małżeństw z krewnymi), ale jednością ciała, której istotę stanowiło przymierze. Dalsze objawienie ukazuje nam pełnię znaczenia małżeństwa jako obrazu więzi Jezusa i Kościoła.
Tak więc jeśli małżeństwo jest obrazem przymierza z Bogiem, powinniśmy wiele nauczyć się o małżeństwie, spoglądając na przymierze z Bogiem. Już w 1 Moj. 2:24 mamy zasygnalizowany stały charakter przymierza małżeńskiego. I wreszcie, co jest celem małżeństwa? Bycie razem, towarzyszenie sobie. Wszędzie o tym jest mowa (1 Moj. 2:18; Przyp. 2:17, Mal. 2:14, itd.). Powyższe aspekty małżeństwa mówią o małżeństwie przed upadkiem. Ze względu na grzech Bóg następnie wprowadził pewne dodatkowe prawa (na co wskazuje nasz Pan np. w Mat. 19:8).
Jeśli będziemy myśleli o małżeństwie tak, jak przedstawia je Biblia, już na samym początku unikniemy poważnych potknięć. Małżeństwo to przede wszystkim przymierze. Przymierze, które w publiczny sposób, a nie jedynie prywatny, zostaje zawarte. Tak więc np. seks nie czyni małżeństwa. Seks należy do jego przywilejów, ale nie stanowi jego istoty. Inaczej Biblia nie mogłaby mówić o cudzołóstwie, wszeteczeństwie, itp. Cudzołóstwo i małżeństwo to nie tylko dwa różne słowa w Biblii, to dwie różne rzeczy. Tak więc małżeństwo nie rozpoczyna się podczas nocy poślubnej, ale jest już w pełni „skonsumowane” przy ołtarzu po publicznej wymianie przysięgi. Jednocześnie małżeństwo nie rozpada się, kiedy cudzołóstwo ma miejsce. Poważny błąd popełnia więc pastor, który namawia wierzącą osobę do małżeństwa z niewierzącym, z którym mieszkała już od wielu lat, rozumując, iż z powodu więzi seksualnej i tak już są małżeństwem „w oczach Boga”. Lepiej by było, gdybyśmy porzucili wreszcie to wyrażenie „w oczach Bożych”, a zaczęli używać innego „według Słowa Bożego”, co wtedy prawdziwie zawierałoby treść tego pierwszego. Małżeństwo to przymierze. Tak jak Jezus zawarł nowe przymierze ze swoim Kościołem, tak i mężczyzna poślubia kobietę.
Również płodzenie dzieci nie należy do istoty małżeństwa. Choć dzieci stanowią niesłychanie ważny aspekt i cel małżeństwa, nie jest to jednak cel najważniejszy i na pewno obecność dzieci nie decyduje o tym, czy mamy do czynienia ze związkiem małżeńskim, czy też nie (1 Sam. 1:2 i 5).
Na jedną jeszcze rzecz powinniśmy zwrócić uwagę. Ponieważ to Bóg ustanowił małżeństwo, tylko On ma prawo określać czym ono jest, na jakich warunkach może być zawierane, jak również prawa dotyczące jego rozpadu. W ostatnich latach można zaobserwować zastraszające uzurpowanie sobie tych praw przez państwo. Lud Boży nie ma wyboru (i doprawdy też nie chce) iść za kimkolwiek innym oprócz Jezusa przemawiającego w Biblii. Jezus Chrystus musi królować pośrodku Kościoła, bo tutaj mają rozpoczynać się Jego sądy, aby i reszta świata zasolona została. W następnym artykule zajmiemy się tym co mówi Biblia o rozwodzie, a tym samym o powtórnym małżeństwie.