Peter J. Naylor
Nie sposób zrozumieć IV Księgę Mojżeszową bez odwołania się do jej kontekstu – przymierza Boga z Abrahamem i jego potomstwem, o którym czytamy w I Mojżeszowej 12-22. Obietnice tego przymierza nieustannie pojawiają się w IV Mojżeszowej i kontrolują wszystkie jej wątki podobnie jak układ nerwowy kieruje ludzkim ciałem. Gdy połączymy główne obietnice Boże z treścią IV Mojżeszowej, odkryjemy przesłanie tej księgi.
Bóg obiecał Abrahamowi, że rozmnoży jego potomstwo jak gwiazdy na niebie i nie będzie można go zliczyć. Na początku księgi (rozdz. 1) mamy spis ludu. Pokolenie, które wyszło z Egiptu, było bardzo liczne – 603 550 mężczyzn od dwudziestego roku wzwyż (1:46), nie licząc Lewitów, kobiet, dzieci i towarzyszących im pogan. Już wtedy byli tak liczni, że budzili popłoch w narodach, które stały na ich drodze (22:3-5), ale nie tak liczni, żeby nie można było ich policzyć.
Bóg obiecał być ich Bogiem – był pośród nich (5:1-4) i obdarzył ich swoim imieniem (6:23-27).
Przygotowywał ich do zajęcia ziemi obiecanej Abrahamowi (13:2; 14:16, 23).
Obietnica z I Mj. 12:3 i 22:18 pojawia się raz jeszcze w IV Mj. 22:6 i 24:9.
IV Księga Mojżeszowa dzieli się na trzy części. W rozdziałach 1-10 czytamy, w jaki sposób powstający naród został uporządkowany u Góry Synaj i przygotowany na przyszłe wydarzenia. W rozdz. 11-25 śledzimy jego losy podczas blisko czterdziestoletniej wędrówki przez pustynię, aż do wyginięcia całego pokolenia. Rozdziały 26-36 ukazują nowe pokolenie zebrane na równinie moabskiej, które uczy się Prawa mającego obowiązywać w ziemi kananejskiej.
Kiedy czytamy o uporządkowaniu ludu przez Boga, widzimy, czego od nich oczekiwał. Skoro my też jesteśmy potomstwem Abrahama i zostaliśmy wszczepieni w to samo drzewo oliwne, możemy wiele nauczyć się z okresu kształtowania się narodu. Oto niektóre lekcje.
Prowadzeni Bożym Słowem
Bóg kierował swoim ludem przez Słowo. W pierwszych dziesięciu rozdziałach często spotykamy słowa: „I przemówił Pan do Mojżesza” (1:1; 2:1; itd.). Jawi się tu pewien schemat – (1) Pan rozkazuje, (2) Mojżesz posłusznie wykonuje rozkaz, (3) Izrael jest błogosławiony. Jak długo schemat jest nieprzerwany, Izraelowi dobrze się powodzi. Lecz gdy tylko opuszczają Synaj, Górę Bożego objawienia, wszystko się zmienia. Od rozdziału 11 lud zaczyna przemawiać. Narzeka, utyskuje i szemrze. Teraz Pan słucha i zamiast błogosławić, wypowiada sąd. Schemat się odwraca.
Ta lekcja ma wielkie znaczenie dla Kościoła. Tak długo, jak słuchamy Boże Słowo i wykonujemy je, jesteśmy bezpieczni. Lecz gdy tylko wprowadzamy w życie ludzkie pomysły i zastępujemy nimi Boże przykazania lub je przekłamujemy, wówczas spotykają nas kłopoty. Kościoły reformowane wyznają „zasadę normatywną,” która głosi, że jedynym autorytetem w sprawach wiary i postępowania jest Boże Słowo. Nie ośmielajmy się do niego nic dodawać ani z niego nic ujmować. Pismo wielokrotnie przed tym ostrzega (V Mj. 4:2; Przyp. 30:6; Mat. 15:2-9; Obj. 22:18, 19). Czy można czytać I Królewską 13 i stwierdzić, że to nas nie dotyczy? Kiedy oddalamy się od objawienia Bożego zawartego w Piśmie Świętym, jesteśmy w niebezpieczeństwie.
Spójrzmy na Izrael oddalający się od Góry Synaj – oto oddala się od miejsca, gdzie Bóg do niego przemówił. To wielki krok wiary! Potem widzimy go poddanego próbie, która ma pokazać, czy aby zrozumiał i przyjął to, co usłyszał. Coś podobnego przydarza się nam każdego tygodnia. W niedzielę słuchamy wykładu Bożego Słowa. Lecz Dzień Pański się kończy i idziemy do domu. Wówczas nasze posłuszeństwo Bożemu Słowu wystawione jest na próbę. Czy Słowo Boże aby na pewno prowadzi nas od poniedziałku do soboty? Czy to, co usłyszeliśmy od Boga w niedzielę, nadal będzie przejrzyste i świeże w sobotę? A może odkrywamy, że w dni powszednie Słowo Boże nie rządzi już nami i kierujemy się raczej własnym rozumem i pomysłami i przez to popadamy w tarapaty? Musimy być ludem rządzonym przez Słowo Boże.
Jedno ciało podległe zwierzchności
W IV Mojżeszowej 1:2 czytamy, jak Pan nakazał Mojżeszowi: „Zróbcie spis całego zboru synów izraelskich według ich szczepów i rodów, spis imienny wszystkich mężczyzn, głowa po głowie.” Nie powiedział: „Czy mógłbym was policzyć?” Wyobraźcie sobie kogoś krzyczącego: „Mnie nie licz!” To śmieszne. Być Izraelitą oznaczało bycie częścią ciała, zorganizowanego ludu Bożego, a także podleganie zwierzchnictwu przełożonych. To oczywiście kłóci się z naszym indywidualizmem, lecz właśnie dlatego jest napomnieniem dla każdego chrześcijanina, który nie może znaleźć sobie miejsca w Kościele naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Zwróćmy uwagę na kilka szczegółów. Każdy mężczyzna od dwudziestego roku wzwyż miał być objęty spisem. Lecz każdy mężczyzna był również włączony do struktury rodzinnej i podlegał głowie rodziny. Nie tylko podlegał autorytetowi Pisma Świętego, ale także zwierzchnictwu mężczyzn, których Bóg nad nim ustanowił. IV Mojżeszowa 1:4 pokazuje, że spisu dokonali naczelnicy rodów. Zauważmy również cel spisu – miał on na uwadze wojny, które czekały Izraela. Każdy objęty spisem musiał w przyszłości stanąć do walki. Cóż zatem mamy myśleć o członkach Kościoła, którzy stoją na uboczu i nie włączają się do jego misji? Co z tymi, którzy sami determinują sposób „służenia” Bogu?
Nasza księga wielokrotnie odwołuje się do tej zasady. Plemiona miały rozbić namioty według schematu podanego przez Boga. Bóg nie pytał: „Czy zechcielibyście rozbić się w tym miejscu?” Nie mieli o tym decydować sami. On im wyznaczał miejsce obozowania.
Boży lud był uporządkowanym ciałem – uporządkowanym nie przez ludzką demokrację, lecz przez Boga. Skoro tak było w przypadku Izraela, to nic dziwnego, że podobnie jest w przypadku nowotestamentowego Kościoła. Nowy Testament nigdy nie zamienia zbiorowości na indywidualizm – nie zna takiego pojęcia. Wręcz przeciwnie – w Chrystusie jesteśmy jednym ciałem. Nikt nie może powiedzieć: „Nie należę do ciała” albo „Nie potrzebuję ciebie” (1Kor. 12:15, 21). Współczesny Kościół powinien czynić wszystko „godnie i w porządku” (1Kor. 14:40).
IV Mojżeszowa 32 uwydatnia wspólnotę i jedność Izraela. Co by się stało, gdyby jedno plemię odłączyło się od pozostałych i skupiło się na własnych sprawach? Mojżesz mówi: „Kara za wasz grzech was spotka.” Każde plemię miało stać ramię w ramię z pozostałymi. Podobnie kościoły naszych czasów noszą na sobie brzemię odpowiedzialności za siebie nawzajem. Paweł przynaglał zbory, aby zgodnie z jego zarządzeniem wywiązały się z odpowiedzialności względem innych zborów (1Kor. 16:1-2; 2Kor. 9:1). Nie ma więc miejsca na niezależność czy izolacjonizm, które znaleźć można w dzisiejszych kościołach. Nie możemy się wypierać odpowiedzialności za innych, nawet powołując się na doktrynę o niewidzialnym Kościele. Jak możemy mówić, że kochamy braci, których nie widzimy, jeśli nie kochamy tych obok nas?
John Murray słusznie ostrzegał przed takim wypaczeniem doktryny o Kościele niewidzialnym: „Zbyt często umniejsza się i ignoruje wzajemną odpowiedzialność (…) Należy przy tym powiedzieć kilka słów o doktrynie ‘Kościoła niewidzialnego.’ Koncepcja ‘Kościoła niewidzialnego’ często staje się wymówką dla lekceważenia obowiązku pielęgnowania jedności i wspólnoty w Kościele Bożym. Wystarczy zapytać, gdzie w Nowym Testamencie znajdujemy ‘niewidzialny Kościół’, w którym możemy w sposób praktyczny okazywać jedność i troskę o braci? Kiedy Paweł nakazał zborom dołożyć wszelkie staranie, aby ‘zachować jedność Ducha w spójni miłości’ (Efez. 4:3), na pewno miał na uwadze utrzymywanie więzi w Kościele widzialnym (por. Filp. 4:2).” (Collected Writings, tom I, 235). Tym bardziej więc musimy zachować zbiorową tożsamość wszystkich chrześcijan. Każdy z nas powinien należeć do kościoła lokalnego, a kościoły lokalne powinny tworzyć więzi między sobą jako wyraz jedności. Niezależność i indywidualizm nie odpowiadają Bożym standardom. Kościół to ciało, które ma Głowę. Nie zachowujmy się więc jak w czasach Sędziów, kiedy nie było króla, a „każdy robił, co mu się podobało.”
Zatem również współczesny Kościół musi:
– poddać się prowadzeniu Bożego Słowa,
– być jednym ciałem podległym zwierzchności.
Artykuł ukazał się w Presbyterian Network (Autumn 2003).