mateusz wichary
Zajmiemy się dzisiaj odpowiedzią na tytułowe pytanie. Pierwsza uwaga: każdy człowiek w jakiś sposób odpowiada na to pytanie. Każdy człowiek ma bowiem pewien obraz siebie. Istnieje więc bardzo dużo odpowiedzi. Warto chwilę zastanowić się nad tymi najczęstszymi.
Odpowiedzi niechrześcijańskie
Z perspektywy ewolucji człowiek jest zorganizowaną formą białka, powstałą przez kosmiczny przypadek. Zasadą wpływająca na rozwój jest przetrwanie najsilniejszych osobników. W zasadzie takie ujęcie sprawy wnioskuje brak moralności. Jedyną wartością z tego wynikającą jest siła, potrzebna do przetrwania; a przetrwanie – bez względu na wszelkie służące mu środki – jest ostatecznym, uzasadnionym i pożądanym celem człowieka. Egoizm jest więc słuszny i konieczny. Egoizm zarówno osobisty, jak i narodowy czy też przejawiany przez jakąkolwiek inną grupę.
W oparciu o ewolucyjne podstawy różne nauki dają własne odpowiedzi. I tak psychologia widzi człowieka jako produkt wewnętrznych impulsów, popędów. Skoro istnieją, to są dobre. To jednak stwarza problem wyjaśnienia dokonywania wyborów moralnych. Socjologia w zasadzie twierdzi, że człowiek jest zdeterminowany wychowaniem, miejscem w strukturze społecznej; biologia widzi przyczyny naszego zachowania w pewnych uwarunkowaniach genetycznych i zachodzących w nas procesach chemicznych, które mają wyjaśniać odczuwanie miłości, nienawiści, dokonywanie takich a nie innych wyborów.
Jeśli chodzi o filozofie Wschodu (drugi ważny nurt ludzkich przekonań), to ciężko je krótko podsumować. Spróbuję jednak, jednocześnie przepraszając za pewne konieczne uproszczenie. To, co wydaje mi się charakterystyczne dla większości z nich, to pojmowanie człowieka jako wędrowanie części ku pewnej całości, formy, która dąży do zlania się z prawdziwą substancją świata. Zlania i rozpłynięcia się. Problemem staje się tu wartość osobowości i jednostkowości konkretnego człowieka. Mnie takim, jakim jestem. Ów stan – bycia sobą, a nie kimś innym – jest raczej ograniczeniem; ewentualnie pewnym materiałem wyjściowym, który jednak należy doskonalić ku przeistoczeniu w coś zupełnie innego.
Dzisiejszy światopogląd wielu osób w kręgu kultury Zachodu można przedstawić jako połączenie tych dwóch poglądów. Nasza kultura dziedziczy spuściznę racjonalizmu z jego naukowo-ewolucyjnym podejściem. Jednak nie jesteśmy już tak bardzo pewni natury świata. Nie podoba nam się naukowe wyjaśnienie z jego fatalistycznym, ponurym wnioskiem. Wręcz wydaje się uproszczone, a nawet prostackie. Wielu sięga więc po metafizyczne (poza-racjonalne) wytłumaczenie świata, często właśnie do filozofii Wschodu, ponieważ ta również mówi o ewolucji, która tworzy podstawę dla naturalnego zmieszania tych dwóch prądów.
Wszyscy ludzie czują, że są kimś ważnym (mają „wieczność w sercach” – Kazn 3:11); ale jednocześnie widzą, że coś jest z człowiekiem nie tak (Bóg działa przez sumienie – Rz 2:15-16). I szukają odpowiedzi. Bo jej nie znają lub nie potrafią nazwać i – co jest znakiem naszych czasów – zazwyczaj się do tego przyznają.
Powyższe odpowiedzi nie dają satysfakcjonujących odpowiedzi na pytania: Czym jest wolność? Czym jest godność? I wynikające z tego: Jaki sens ma moje postępowanie? Innymi słowy, nie uzdalniają do dogłębnej odpowiedzi na pytanie: Kim jestem?, ze względu na brak definicji podstawowych pojęć, które mogłyby ją dać.
Odpowiedź chrześcijaństwa
Co mówi o człowieku objawiony w Biblii Bóg? Oto odpowiedź: Człowiek jest stworzony na podobieństwo Boże (Rdz 1:27). Stąd wszystko, czym jesteśmy, oprócz grzechu, który w żaden sposób Boga nie obrazuje, w pewien podniosły, wspaniały sposób wskazuje na i uczy o naturze samego Boga. Stąd, nasze istnienie i działanie ma sens. Nasza wolność ma sens, bo podobna jest do wolności samego Boga. Człowiek posiada wartość, bo będąc stworzonym (inaczej nie może), jest podobny do Boga.
Dwie uwagi wstępne
Zanim przejdziemy do rozwinięcia powyższej odpowiedzi, trzeba podkreślić dwie sprawy:
Po pierwsze człowiek, dlatego że upadł w grzech, zniekształcił stan obrazu Boga w sobie. Jak już wspomniałem, dzieje się tak dlatego, że grzech nie wyraża naszego podobieństwa do Boga. Dlatego właśnie uwolnienie się od jego wpływu jest warunkiem życia w sposób pierwotnie zaplanowany przez Boga dla człowieka – w błogosławieństwie i spełnieniu. Dlatego takie życie jest celem Bożego zbawienia, który chce stawić wierzących nieskalanych i czystych przed obliczem swojej chwały, jak mówi Juda, lub też, jak mówi Paweł, który wybrał ich przed założeniem świata, aby byli święci i nienaganni przed Jego obliczem. To cel Boga w działaniu w tym świecie wobec Jego dzieci; to również Jego cel ostateczny dla wiernego Mu ludu, który zrealizuje się wraz z powtórnym przyjściem Chrystusa, gdy dostaniemy nowe ciała, na podobieństwo ciała Chrystusa, w którym nie mieszka grzech (Rz 7:24-25; 1Kor 15:48-49). Dlatego w końcu życie w wierze zgodnej z Pismem daje człowiekowi świadomość sensu istnienia, radość wyrażania podobieństwa do Boga przez naśladowanie samego Jezusa Chrystusa i nieustającą satysfakcję z wartości, jaką ma jako stworzony na obraz Boży i zmieniany przez Ducha Bożego ku odnowieniu obrazu Bożego w nim.
Po drugie człowiek, choć upadł w grzech, będąc człowiekiem, pozostaje stworzony na Boży obraz. Bo upadły człowiek jest człowiekiem, a człowiek jest stworzony na Boży obraz. Kiedyś ktoś mnie zapytał: „Jak to możliwe? Popatrz na upodlenie ludzi; na to, jak bardzo mogą być zwyrodniali.” Myślę, że właśnie nasza ocena tego stanu jako złego, nie przystającego do człowieka, dowodzi, że człowiek jest czymś więcej; że nie takie jest jego powołanie. Innymi słowy, że zepsucie człowieka stoi w sprzeczności z czymś, co jest w nim samym. Gdyby tak nie było, nie reagowalibyśmy zdziwieniem i smutkiem na taki stan. Kim więc jest człowiek jako stworzony na Boży obraz?
Jest stworzony
Co to oznacza? Po pierwsze, że jest zależny od Boga. Potrzebuje Stwórcy. Bez Niego by żadnego z nas nie było. Nie jesteśmy samowystarczalni. Nasze istnienie zależy od Boga; nie jest samoistne. Powinniśmy więc być pokorni wobec Niego. I paradoksalnie właśnie ta pokora uzdalnia nas do dostrzeżenia naszej wartości. Wtedy dopiero rozumiemy naturę Tego, do którego jesteśmy podobni, a przez to swoją własną wartość.
Po drugie, że jesteśmy określeni. Żaden z nas nie jest chaosem, niewiadomą (choćbyśmy byli niewiadomą i chaosem dla siebie). Jesteśmy czymś konkretnym. Bóg stwarzając mnie, stworzył mnie. I wiedział, kogo stwarza. Stworzył mnie jako człowieka, jako mężczyznę lub kobietę, jako konkretną jednostkę i obdarzył mnie wolnością i odpowiedzialnością, co oznacza, że to, co czynię, ma wartość. I dlatego kiedyś przed Bogiem odpowiem za to.
Jestem również określony przez dane przez Boga zasady. Posłuszeństwo im przynosi mi błogosławieństwo; nieposłuszeństwo – przekleństwo.
Jest stworzony na podobieństwo Boże
Co to znaczy? Bóg w Rdz 1 przedstawił swoje dwa podstawowe cechy: jest Stwórcą i jest Jeden w Mnogości. Jako Stwórcę poznajemy Go przez stwórcze działanie. Jako Jednego w Mnogości poznajemy Go w wersecie 26: „Potem rzekł Bóg [liczba pojedyncza]: uczyńmy [liczba mnoga] człowieka [liczba pojedyncza] na obraz nasz [liczba mnoga], podobnego [liczba pojedyncza] do nas [liczba mnoga].” Poznajemy w tym drugim przypadku istotę/naturę Boga; to kim jest bez odniesienia do stworzenia, sam w sobie. W tym wersecie widzimy również, że człowiek będąc stworzonym podobnie – analogicznie do Boga – odzwierciedla w swym bycie te dwie zasadnicze cechy Boga.
Musimy to dobrze zrozumieć. Podobieństwo do Boga nie oznacza, że człowiek w jakiś sposób uczestniczy w Bożej naturze. Przeciwnie, Boża natura jest nieprzekazywalna. Bóg jest niepowtarzalny. Ale stwarzając człowieka, Bóg zechciał stworzyć kogoś, kto w swym istnieniu, w pewnym zakresie będzie w szczególny sposób podobny do Niego. Będzie dobrym obrazem tego, kim jest Bóg (pozostając tylko obrazem, z wszystkimi swymi ograniczeniami). Nie jest Bogiem. Ale będąc stworzeniem posiada: (1) naturę podobną do Bożej i (2) działa analogicznie do Boga. Omówmy to dokładniej.
Natura
Jak nasza natura podobna jest do natury Boga? Przez unikalność: Bóg jest numerycznie jeden. Adam i Ewa, jako konkretni ludzie, są również jedni. I każdy z nas jest unikalny, jeden, jedyny taki właśnie człowiek.
Przez należenie do pewnej klasy: Bóg Ojciec – jako Bóg Ojciec – jest Bogiem. Syn Boży – jako Syn Boży – jest Bogiem. Duch Święty – jako Duch Święty – jest Bogiem. Odbiciem tej zależności w nas jest płeć: „I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich.” Każdy mężczyzna jest człowiekiem (w pełni). Każda kobieta jest człowiekiem (w pełni).
Przez istnienie w określonych więziach: Osoby Trójcy są wzajemnie ze sobą powiązane. Ich kontakt nie jest zimny, bezosobowy, ale dynamiczny (choć niezmienny) – to więź wzajemnej miłości. Podobnie z człowiekiem. Został stworzony jako istota, w naturze której leży odnoszenie się w bardzo osobisty, połączony z uczuciami i wartościowymi postawami, sposób do innych.
Co z tego wynika
Ponieważ jesteśmy stworzeni na Boży obraz, przez każdą z tych cech odnosimy się do Boga. Czyli, każda z tych cech wskazuje na cel, dla którego Bóg nas stworzył. Stąd masz znaczenie jako Ty – Zosia, Felek, itd. Choćbyś, jako osoba niewierząca, był przeznaczony na dzień sądu – masz znaczenie. Możesz uczynić coś wartościowego. Bunt wobec Boga również ma znaczenie, czego dowodzi sąd Boży – nie można sądzić o coś, co jest bez znaczenia. Bóg nie stworzył cię bez sensu, czy celu; przeciwnie, fakt stworzenia (choćby na sąd) dowodzi, że w twoim istnieniu tkwi pewien sens.
Ponieważ każdy z nas został stworzony jako kobieta lub mężczyzna, to to że jesteśmy danej płci nakłada ramy na realizację mojego osobistego celu. Bóg zaplanował bowiem inny cel dla kobiet (bo są kobietami) niż dla mężczyzn (bo są mężczyznami). To, że kobiety (mężczyźni) istnieją i że ty jesteś jedną (jednym) z nich, oznacza, że macie pewien cel – w tym i ty. Jako kobieta (mężczyzna) posiadasz wartość; jesteś Bożym narzędziem w realizacji celu. Znów widzimy analogię do Trójcy – poszczególne osoby Trójcy w planie zbawienia, choć wszystkie mają jeden wspólny cel (wywyższenie Boga przez ratunek wszystkich, którym to jest dane), w ramach tego celu realizują inne zadania. Co innego, aby zbawić człowieka, uczynił i czyni Bóg Ojciec, co innego uczynił i czyni Syn Boży, co innego Duch Święty.
Ponieważ każdy z nas (jako mężczyzna lub kobieta) jest w stanie tworzyć wartościowe więzi, twoja postawa wobec innych – to jak wpływasz na innych – ma znaczenie. Znaczenie dla ludzi – coś możesz wnieść; zmienić w ich życiu – na dobre lub na złe. Znaczenie dla Boga – Bóg Cię z tego rozliczy.
Problem
Tu znów widzimy ingerencję grzechu. Odbiera wartość temu, kim jesteśmy. Człowiek, każdy z nas, z natury, po upadku Adama, odrzucił zależność od Boga i przestał Go uwielbiać. Natura ludzka zaczęła wyrażać się w buncie wobec danego konkretnie każdemu z nas przez Boga celu w życiu, wobec danej przez Boga tożsamości kobiety i mężczyzny, wobec więzi, jakie Bóg dla nas zaplanował. Ludzie nie chcą służyć Bogu; odrzucają ramy własnej płci; odrzucają dane przez Boga więzi i związane z nimi funkcje.
Zajmiemy się teraz odpowiedzią na pytanie, jak określić cel, dla którego zostaliśmy stworzeni w taki, a nie inny sposób. Nasze istnienie to bowiem nie tylko nasza natura, ale również nasze działanie – nasze czyny i trwanie. W owym trwaniu wyrażamy podobieństwo do Boga w drugim podstawowym wymiarze, a mianowicie podobieństwo do Boga, który działa – który jest Stwórcą.
Nasze działanie
Nasze działanie, które jest wyrażaniem podobieństwa do Boga Stwórcy określa werset 26: „Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas i niech panuje nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad bydłem, i nad całą ziemią, i nad wszelkim płazem pełzającym po ziemi”, oraz 28: „I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi!” Tym działaniem, do którego Bóg człowieka stworzył i wyposażył, jest panowanie nad ziemią.
Dla realizacji tego celu Bóg błogosławi kobietę i mężczyznę w specjalny sposób, wskazując przez to, w jaki sposób praktycznie ma to wyglądać. Mamy się rozradzać, rozmnażać, napełniać ziemię i czynić ją sobie poddaną. Widzimy jakby dwa etapy: pierwszy to reprodukcja i macierzyństwo. Jeśli nie będzie ludzi, nie będzie komu panować nad ziemią. Drugi to czynienie ziemi poddaną, co widzimy w 2 rozdziale na przykładzie Adama, który miał pielęgnować i strzec ogrodu. A więc, panowanie oznacza dwie zasadnicze części. Po pierwsze, rodzenie i wychowanie dzieci. To działanie, które skupia się na więziach rodzinnych, nie wychodzących poza wąski krąg kilku osób. Po drugie pracę – działanie poza rodziną, bezpośrednio wobec stworzenia, nad którym człowiek ma panować; której jakość wynika właśnie z wcześniejszego etapu, przygotowującego do pracy.
Mężczyzna i kobieta wspólnie są powołani do obu zadań. Jednak widzimy pewien podział ról, który widoczny jest nawet w fizycznym przysposobieniu do pewnych funkcji – to kobieta nosi ciążę, rodzi dziecko, to jej opieka jest niezbędna w okresie połogu. Mężczyzna znów, jako silniejszy, jest lepiej przystosowany do pracy. Podsumowując: panowanie poprzez zajmowanie się macierzyństwem i wychowaniem jest głównym zadaniem kobiet, natomiast poprzez pracę głównym zajęciem mężczyzn.
Ów podział widać również w naturze przekleństw. Świat został przeklęty właśnie w sferze najbardziej bliskiej każdej z płci: dla Adama jest to obszar jego działania, czyli ziemia (3:17-19), dla Ewy – sposób rodzenia (3:16).
Nie twierdzę tutaj, że kobieta nie może pracować albo mężczyzna wychowywać dzieci. Rodzina jest jednym ciałem, w którym małżonkowie powinni sobie pomagać w realizacji swoich celów. Ale właśnie – swoich celów. Innymi słowy, to obowiązkiem mężczyzny jest troszczyć się o finanse i ochronę rodziny; to obowiązkiem kobiety jest troszczyć się o atmosferę wewnątrz i stan rodziny. Co oznacza, że zazwyczaj (w odróżnieniu od wyjątków) właśnie tym, jako mężczyźni i kobiety w rodzinie, mamy się zajmować. Co więcej, oznacza to, że w realizacji danego przez Boga celu mamy szukać spełnienia, sensu i znaczenia.
Gdzie, kobieto, szukasz swej wartości? Czy w domu? Czy w byciu dobrą pomocą dla męża tak, by silny, zdecydowany i zadowolony pracował? Gdzie szukasz, mężczyzno, swojej wartości? Czy w pracy, w działaniu przemieniania w jakiś sposób świata, którego jakiś wycinek jest twoim ogrodem?
Oczywiście, ze względu na naszą buntowniczą naturę sprzeciwiamy się takiemu podziałowi ról. Krnąbrne serce popycha nas do buntu wobec sposobu, w jaki Bóg zaplanował nam życie. Mamy lepsze pomysły. No cóż. Nikogo do niczego nie mam zamiaru zmuszać. Żyjmy więc. Pamiętajmy tylko, że życie jest krótkie; zbyt krótkie na inwestowanie lat w sprawdzanie, kto ma rację – Bóg czy człowiek.
Zastosowanie
Jesteśmy stworzeni na Boży obraz. Obraz Boga, który jest Jeden w Mnogości – Trójcą; i Boga, który jest Stwórcą. Oznacza to, że każdy z nas jest unikalny, jest albo kobietą, albo mężczyzną, i jest zdolny do tworzenia i podtrzymywania wartościowych więzi. Naszym zadaniem jest panowanie, ukierunkowane dla kobiet na rodzinę, a dla mężczyzn na pracę. Jak praktycznie to wpływa na nasze życie?
Nasze istnienie ma cel. Konkretna praca, którą wykonujesz, jest spełnieniem konkretnego celu, jaki Bóg ma dla ciebie. Ów cel to nie tylko praca w kościele, ale każda. Rodzina i twoje w niej miejsce – bez względu na to, kim w niej jesteś, masz wobec tych konkretnych ludzi obowiązki, z których spełnienia Bóg cię rozliczy i którym posłuszeństwo poprowadzi cię do błogosławieństwa. Ich lekceważenie popchnie pod wpływ przekleństwa. I w końcu uczestnictwo w konkretnym zborze, w którym Bóg cię umieścił (szczególnie wobec tych, którzy nie maja wierzącej naturalnej rodziny). Masz się okazać miłującą siostrą lub bratem. Przyjaciele, sąsiedzi, którymi Bóg Cię otoczył – wobec nich masz się okazać dobrym bliźnim.
Oby Bóg dał nam dość mądrości i zmiękczył serce, byśmy nie odrzucali Jego błogosławieństwa i żyli w sposób przez Niego wyznaczony. Bo to sposób, który nie tylko będzie kiedyś wynagrodzony, ale również przynoszący radość – pomimo łez, które pojawią się na pewno, ponieważ wierność Bogu oznacza nieprzyjaźń świata – i satysfakcję – pomimo wielu chwil, gdy będziemy podobnie jak psalmiści wątpić w obecność Bożą i sens sytuacji, w jakich się znajdujemy. Bóg przychodzi jednak właśnie w takich chwilach, gdy przez wiarę trzymamy się Jego dróg. „Wzywaj mnie w dniu niedoli, wybawię Cię, a ty mnie uwielbisz” (Ps 50:15). Uwielbisz przez życie w zgodzie z Bogiem. Jako stworzony na Boży obraz