Bogumił Jarmulak
„Wykład słów twoich oświeca, daje rozum prostaczkom.” Psalm 119:130
Kiedy próbowano wykreować Lutra na bohatera narodowego, symbol dążenia Niemiec do wolności i wielkości, odpowiedział, że jedyny program odnowy narodowej to pokuta, nawrócenie i reformacja. Czy oznaczało to, że Luter nie miał poważania dla polityki? Nie sądzę, raczej uznawał wyższość kaznodziejstwa nad polityką. Ponadto pewnie bliższe mu było powołanie, jakiemu poświęcił swoje życie, niż czynne zaangażowanie w politykę.
Niestety wielu współczesnych chrześcijan uważa politykę za brudną i stronią od niej. Najważniejsze dla nich to cichy czas, osobista modlitwa, zaangażowanie w „służbę” w kościele (nie służbę Kościoła), itp. Dla nich poświęcenie się polityce oznacza porzucenie lepszego, duchowego powołania i uwikłanie się w sprawy tego świata.
Wycofanie się chrześcijan z polityki stworzyło pustkę, która natychmiast została zapełniona – jak wiemy natura nie znosi próżni. Po władzę sięgnęli ludzie wyznający nie biblijne wartości i od razu zaczęli urządzać Boży świat na własną modłę. Dzisiaj odgrywają wiodącą rolę w kulturze, sztuce, edukacji, no i w polityce.
Jednakże wycofanie się z życia publicznego nie jest jedynym grzechem ciążącym na nam na sumieniu. Innym, kto wie, czy nie gorszym, jest wiara, że społeczne zaangażowanie jest główną odpowiedzialnością chrześcijan. Niedawno słyszałem kazanie wygłoszone przez chrześcijańskiego polityka, w którym stwierdził, że dzisiaj już nikogo nie interesuje dysputa na temat usprawiedliwienia (była to aluzja do luterańsko-katolickiego porozumienia na temat usprawiedliwienia), a Kościół powinien zająć się rzeczywistymi potrzebami, takimi jak bezrobocie, zagrożenie narkomanią, itp.
Nie mówiąc już o tym, że trudno mi sobie wyobrazić, jak moglibyśmy rozwiązać nasze problemy bez pojednania z Bogiem (o którym nie może być mowy bez usprawiedliwienia), to zadziwia i przeraża mnie wiara w to, że najlepszym sposobem na rozwiązanie ludzkich problemów jest społeczna i polityczna działalność. Tak jakby po prostu wystarczyło wymyślić wystarczająco dobry model działania, zakasać rękawy i wprowadzić go w życie, a już znajdziemy się nowym wspaniałym świecie.
Sądzę, że rację miał Luter, który decydujący czynnik w zmianach społecznych upatrywał w chrześcijańskiej religii i biblijnym nauczaniu. To znaczy, że kiedy ludzie się nawracają i poznają Pismo św., następuje zmiana w ich sposobie myślenia i postrzegania świata i swojego w nim miejsca. W rezultacie następują zmiany w społeczeństwie. Czynnikiem bardzo istotnym, a nawet najważniejszym, jest w tym kaznodziejstwo – wykład prawd wiary i zasad życia objawionych przez Boga w Biblii.
Szkoda, że tak często kazania w naszych kościołach są albo zlepkiem sloganów, albo jedynie wycieczką w dawne czasy, a brakuje w nich zastosowania, czyli odniesienia biblijnej doktryny do współczesności. A przecież chrześcijaństwo było i ufam, że jeszcze będzie tą siłą, która „wzburzy cały świat” (Dz. Ap. 17:6). W końcu m. in. po to Bóg dał nam Prawo (oznajmił swoją wolę), aby inni ludzie widząc, jak wprowadzamy je w życie, mówili: „Zaprawdę, mądry i roztropny jest ten wielki naród” (5. Mj. 4:6).
Nie ma nadziei na zdrowe społeczeństwo bez zdrowego Kościoła, który jest przecież solą i światłem dla świat. Ma zarówno chronić przed zepsuciem, jak i wskazywać drogę sprawiedliwości. Jeśli zatem zależy nam na naszych miastach i wsiach, musimy uwierzyć w to, że Chrystus rzeczywiście panuje i pod jego dowództwem przyprowadzimy do posłuszeństwa Ewangelii wszystkie narody (Mt. 28:18-20). Co więcej, musimy postrzegać zbawienie jako co więcej niż tylko ratowanie dusz, a mianowicie jako podporządkowywanie Chrystusowi każdej sfery i aspektu życia .
Czeka nas długa droga, której nie przejdziemy na skróty. Dlatego bardziej niż czegokolwiek innego potrzebujemy dzisiaj dobrych kaznodziejów, którzy będą wiernie i zrozumiale wykładać Pismo św., stosownie odnosząc je do problemów współczesności. Moc Bożego Słowa płynąca zza kazalnicy zmieni najpierw oblicze Kościoła, potem odnowi rodziny i w końcu uzdrowi kraj.
Polityka nie jest zajęciem, od którego chrześcijanie mają stronić, ale samą polityką nie zmienimy świata na lepsze. Polityka w chrześcijańskim wydaniu musi nieść chrześcijańskie treści i mieć wsparcie ze strony kazalnicy, bo odnowa i reformacja zawsze zaczyna się za kazalnicą.