Dedykację tę zamieszczamy ku zachęcie tym wszystkim, którym leży na sercu sprawa odnowy i budowy Kościoła Jezusa Chrystusa w Polsce. Choć sytuacja w kraju zmieniła się przez ostatnie 450 lat, to jednak nie zmieniła się ona na tyle, żeby słowa Jana Kalwina straciły na znaczeniu. Również dzisiaj to, co nazywa się chrześcijaństwem, jest często zaledwie jego karykaturą – synkretyczną religią na kształt religii Północnego Królestwa po podziale Izraela. Niestety również wiele kościołów, które w swej nazwie odwołują się do Ewangelii, zarzuciło wierne jej głoszenie na rzecz własnych wymysłów. Nawrócenie traktowane jest nierzadko jako cel sam w sobie. Różnice między katolikami a protestantami są na silę pomniejszane, a Reformację przedstawia się jako nieporozumienie. To wszystko w imię jedności chrześcijan, ale jedności złudnej, bo nie osadzonej na fundamencie Pisma Świętego, lecz na ckliwym sentymantaliźmie, za którym, kto wie, czy nie kryje się to samo dążenie do władzy i chęć zysku, które w XVI wieku charakteryzowało przeciwników Reformacji. Nie chodzi o to, by potępiać cały świat i tylko siebie przedstawiać jako prawdziwych chrześcijan. Chodzi raczej o to, by połączyć swoje głosy w modlitwie o prawdziwą jedność opartą nie na kompromisie, lecz na prawdzie Ewangelii – prawdzie o jedynym kapłaństwie Chrystusa, o doskonałej i niepowtarzalnej ofierze na krzyżu, o Jego niepodzielnym królowaniu w niebie i na ziemi. Nie może być mowy o innym fundamencie Kościoła chrześcijańskiego, bo gdy odrzucimy te prawdy, to przestaniemy budować Jego Królestwo, a zaczniemy wojnę o nasze królestwa. Niech Bóg obdarzy nas mądrością i niech da nam siłę, byśmy w pokornym poddaniu Chrystusowi wiernie głosili wieczną Ewangelię ku Jego chwale i dla zbawienia grzeszników.
Do Wielce Czcigodnego i Potężnego
Zygmunta Augusta
z łaski Bożej Króla Polski,
Wielkiego Księcia Litewskiego,
Pana na Rusi i w Prusach
Spotykamy dzisiaj ludzi niezbyt rozumnych, którzy powodowani próżnym pragnieniem pisania zaprzątają błahostkami umysły niedouczonych i bezmyślnych czytelników. Ponadto, Wielce Znakomity Królu, dodają oni do tego inną jeszcze nikczemność – dedykując swoją pisaninę królom i książętom w pragnieniu zapożyczenia nieco z ich chwały, nie tylko bezczeszczą ich czcigodne imiona, ale też przypisują im w jakimś stopniu własną niesławę. Ich czelność sprawia, że nawet poważni i trzeźwi autorzy muszą pospieszyć z wytłumaczeniem, kiedykolwiek dedykują swoją pracę wielkim ludziom, nawet jeśli w ich pismach nie ma nic, co by nie korespondowało z dobrym imieniem tych, którym są poświęcone. Czynię tę uwagę, abym nie został zaliczony do grona tych, którzy pozwalają sobie, będąc zachęceni przykładem innych, na publiczne ogłaszanie wszystkiego, co przychodzi im do głowy, niezależnie od tego, jak to jest głupie. Nie umknęło to mojej uwagi, jak bardzo wygląda to na nierozumną pewność siebie, kiedy ja, który jestem całkowicie nieznanym i obcym człowiekiem, nie waham się zwrócić do Waszej Królewskiej Mości. Wysłuchaj, o Królu, moich argumentów, a jeśli uznasz je za stosowne, nie będę obawiał się tego, co inni o nich powiedzą.
Po pierwsze, pamiętając o mojej znikomości oraz czci należnej Waszej Wysokości, wyznaję, że sława Waszej pobożności, która dotarła do niemalże wszystkich, którzy są szczerze oddani nauce Chrystusa, wystarczy, by rozwiać wszelkie obawy. Przynoszę bowiem dar, który ta pobożność na pewno nie odrzuci. List do Hebrajczyków słusznie zasługuje na miano bezcennego skarbu, zawiera bowiem bardzo obrazowe omówienie głównych punktów niebiańskiej mądrości – odwiecznej boskości Chrystusa, Jego panowania i kapłaństwa. Nie wątpię, że Wy, o Królu, który pragniesz, by Syn Boży rządził niepodzielnie i został uwielbiony, docenisz wartość tego Listu.
Nie twierdzę, że odniosłem pełny sukces pisząc ten komentarz. Jestem jednak pewien, że przeczytawszy go, dostrzeżesz moje oddanie i pilność. Nie roszczę także pretensji do wielkiej wiedzy lub uczoności, ale nie wstydzę się wyrazić to, co otrzymałem od Boga w celu zrozumienia Pisma Świętego, gdyż przysparza to Jemu chwały, zwłaszcza jeśli w ten sposób przyczyniam się do budowania Jego Kościoła. Mam zatem nadzieję, że nie tylko zyskam zrozumienie w Waszych oczach, o Królu, ale także Waszą życzliwość.
Niech ta praca stanie się zachętą dla Waszej Królewskiej Mości, który znany jesteś jako zaangażowany w dzieło restauracji Królestwa Chrystusa, a także dla tych wszystkich, którzy pod Waszymi rządami dążą do tego samego celu. Wasze królestwo jest rozległe i sławne, a także bogate w wiele cnót. Jego powodzenie tylko wtedy jednak przetrwa, kiedy uzna Chrystusa za swego głównego Wodza i Pana, aby mogło ostać się pod Jego ochroną. Wasze poddanie się, o Królu, pod Jego berło nie kłóci się z pozycją, na którą zostałeś wyniesiony, lecz będzie o wiele bardziej chwalebne niż wszelkie inne zwycięstwa. Bo skoro między ludźmi wdzięczność uważana jest za wielką cnotę cechującą światłe umysły, to cóż bardziej nie przystaje królom niż niewdzięczność Synowi, przez którego zostali wyniesieni do tak wielkich zaszczytów? Jest zatem nie tylko wielce pochwały godne, ale też iście królewską służbą, która podnosi nas do poziomu aniołów, by ustawić tron Chrystusa między nami, aby Jego niebiański głos stał się zasadą rządzącą naszym życiem i śmiercią zarówno dla wielkich, jak i małych. Gdyż choć wielu dzisiaj szczyci się służbą dla Chrystusa, to niewielu postępuje zgodnie ze swoimi przechwałkami.
Nie można mówić o posłuszeństwie Chrystusowi, jeśli cała religia nie jest ukształtowana zgodnie z nieomylnymi regułami Jego świętej prawdy. Tu jednak pojawia się poważny konflikt, gdyż ludzie, nie tylko napuszeni dumą, lecz i omamieni potwornym szaleństwem, przypisują mniejsze znaczenie niezmiennym wyroczniom naszego Mistrza niż swoim własnym wymysłom. Gdyż niezależnie od tego, pod jakimi pozorami skrywają się ci, którzy się nam sprzeciwiają i wspierają rzymskiego antychrysta, źródłem wszelkiego sporu, przez które Kościół cierpi już od trzydziestu lat, jest to, że ci, którzy uzurpują tytuł najprzedniejszych uczniów Chrystusa, nie chcą poddać się Jego prawdzie. Niezdrowe ambicje i zuchwałość pokryły grubą warstwą Bożą prawdę, a wszelkie instytucje Kościoła są do cna skorumpowane. Nabożeństwo jest zepsute w każdym calu, doktryny wiary postawione na głowie, sakramenty zbezczeszczone, władza w Kościele zamieniona w barbarzyńską tyranię, wstrętna sprzedaż relikwii rozpowszechniona, moc Chrystusa używana do wzmocnienia tyranii bezbożnych, a miejsce chrześcijaństwa zajęła straszna profanacja pełna rażącej maskarady. A kiedy przedstawiamy to jedyne lekarstwo na wszystkie okropne nadużycia – słuchanie głosu Syna Bożego przemawiającego z nieba – stale spotykamy się ze sprzeciwem tych Atlasów – nie tych, którzy na swych barkach wspierają Kościół, lecz tych, którzy przez czcze przechwalanie się nic nie znaczącymi tytułami wynoszą bałwana wymyślonego i uczynionego przez siebie samych. Powołują się na swoje tytuły, by usprawiedliwić oskarżenia kierowane pod naszym adresem, kiedy zarzucają nam szerzenie niepokoju w Kościele. Jeśli jednak przypatrzymy się tym sprawom, to zobaczymy, że ci subtelni szalbierze obmyślili dla siebie kościół zupełnie inny od Kościoła Chrystusa! A czym jest to haniebne i świętokradcze postępowanie, jeśli nie próbą odłączenie Ciała od Głowy? Widać po tym, jak samowolne jest ich przechwalenie się chrześcijaństwem, gdyż niczego tak bardzo nie cierpią jak poddania się czystej nauce Ewangelii.
Dowodem wyjątkowej mądrości jest Wasze uznanie, o Królu, że należy odrzucić wszelki zabobon, by Chrystus zapanował nad całym swym Królestwem. Przykładem rzadkiej cnoty jest zamiar i próba uczynienia tego, co w takiej sytuacji uznasz za słuszne. Jest wiele znaków, które pozwalają mieć niemal pewną nadzieję, że w rzeczy samej jesteś jak Hiskiasz lub Jozjasz, przeznaczony przez Boga do szybkiego przywrócenia w królestwie Polski czystego nauczania tej Ewangelii, która doznaje gwałtu przez działanie szatana i ludzką wiarołomność. Gdyż, nie wspominając innych przymiotów, o których rozprawiają nawet cudzoziemcy, a mieszkańcy Waszego królestwa z zadowoleniem obserwują, zawsze miałeś w sobie zainteresowanie religią, która zajmuje w Waszym życiu szczególne miejsce. Najważniejsze jednak jest to, że Chrystus, Słońce Sprawiedliwości, tak oświecił Wasz umysł światłem Ewangelii, że zrozumiałeś, że nie można zarządzać Kościołem inaczej, niż On sam to nakazuje, i że poznałeś różnicę między czystym kształtem religii, którą On ustanowił, a zwyrodniałymi wymysłami pewnych ludzi. Doskonale wiesz, że nabożeństwo zostało zepsute i zniekształcone, że wiele zabobonów znalazło w nim miejsce, że łaska Chrystusa została pomieszana z największą ciemnością, że zasługi Jego śmierci zostały unicestwione, że On sam nieomal został rozszarpany na kawałki, że zapewnienie zbawienia zostało odrzucone, że sumienie wielu jest podle i straszliwie wystawiane na próbę i męczone, że źli ludzie zostali odciągnięci od szczerego i właściwego uwielbienia Boga ku przeróżnym i pogmatwanym labiryntom, że Kościół doznaje gwałtu pod despotycznymi rządami okrutników, że, krótko mówiąc, chrześcijaństwo zostało odstawione na bok.
Niemożnością byłoby sądzić, że, o Królu, zostałeś obdarowany tą wiedzą na darmo. Niewątpliwie Bóg wybrał Was do realizacji wielkiego zadania. Dzięki Jego wspaniałej opatrzności nie polała się niewinna krew w królestwie Polski – ani kropla, która wołając o pomstę, mogłaby zniweczyć wszelki trud. To dzięki łaskawości i łagodności Króla Zygmunta, niech spoczywa w pokoju, ojca Waszej Królewskiej Mości, nic takiego nie miało miejsca. Gdyż choć zaraźliwe okrucieństwo zalało niemal cały chrześcijański świat, on zachował swe dłonie w czystości. Teraz zaś Wasza Wysokość oraz niektórzy najznamienitsi z Waszych książąt nie tylko ochoczo przyjmują Chrystusa, ale też gorliwie Go pragną. Spotkałem też Jana Łaskiego, urodzonego w szlachetnej rodzinie, który niesie światło innym narodom.
Nie należy przyjmować twierdzeń Ecka, który zadedykował Królowi Zygmuntowi, ojcu Waszej Królewskiej Mości, swoją książkę o ofierze mszy, gdyż w ten sposób chciał on w podstępny sposób zepsuć reputację Waszego znakomitego królestwa! Nie dziwi to jednak w tym Sylenie, który, będąc księciem pijaków, miał zwyczaj wymiotować tak na ołtarz, jak i na gnojowisko. Dedykując Waszej Królewskiej Mości to moje dzieło, mam nadzieję, że przyczyni się ono do oczyszczenia dobrego imienia Polski z brudów Ecka, aby nie pozostały tam, gdzie bezprawnie zostały rzucone. Czyniąc to, zrobię, jak sądzę, coś znaczącego, a żadna księga Pisma Świętego nie nadawałaby się bardziej do tego niż właśnie List do Hebrajczyków. To w nim apostoł w szczególny sposób pokazuje, że ofiara jakiej broni Eck nie ma nic wspólnego z kapłaństwem Chrystusa. Nie ma tam mowy o mszy, której szatan wtedy jeszcze nie spłodził. Nakazując, by Kościół był w pełni usatysfakcjonowany jedną tylko prawdziwą ofiarą złożoną przez Chrystusa na krzyżu, aby wszelkie składanie ofiar ustało na zawsze, bezsprzecznie zamyka drzwi dla wszystkich ich pokrętnych wyjaśnień. Apostoł z całą stanowczością stwierdza, że Chrystus umarłszy na krzyżu, złożył doskonałą ofiarę raz na zawsze, podczas gdy Eck zmyśla, że ta ofiara codziennie się odnawia! Apostoł oświadcza, że tylko Boży Syn dzięki obietnicy mógł stać się kapłanem, by złożyć Ojcu siebie w ofierze. Lecz Eck zaprzecza temu, że tylko On jest kapłanem i powierza Jego urząd najemnym ofiarnikom! Jestem świadom, w jaki sposób próbuje zbić te argumenty, ale nie ma obawy – uda mu się zwieść tylko tych, którzy są ślepi lub unikają światła. W tym samym czasie znajdował się pod tak wielkim wpływem pysznej wyniosłości, że więcej miejsca poświęcił przechwałkom niż rzeczowemu wywodowi. Aby się jednak nie wydawało, że ogłaszam zwycięstwo nad zdechłym psem, nic już nie powiem, aby mój komentarz mógł przyczynić się do usunięcia skazy na dobrym imieniu Polski, którą uczynił ten Szkot nie zachowujący żadnych zasad, i aby ci, którzy będą go czytać, nie złapali się na założoną przez niego przynętę.
Ponadto, nie idzie mi tylko o to, by ofiarując to dzieło Wam, o Królu, prywatnie okazać Waszej Królewskiej Mości szacunek, lecz by uczynić to na oczach całego świata, i tak pozostaje mi jedynie błagać Waszą Królewską Mość o przyjęcie mego dzieła. A jeśli okaże się ono zachętą w Waszych pobożnych wysiłkach, poczytam to sobie za szczodre wynagrodzenie. Podejmij zatem, o to się modlę, o Wspaniałomyślny Królu, pod zwycięskim sztandarem Chrystusa, dzieło tak bardzo godne Waszej królewskiej godności oraz bohaterskiej cnoty, aby wieczna prawda Boża, która przyczynia się do Jego chwały i zbawienia ludzi, odzyskała w całym Waszym królestwie należne jej miejsce, zawłaszczone przez oszukańcze poczynania antychrysta. Jest to zaprawdę żmudna praca i tak wielka, że myśl o niej napawa bojaźnią i zatroskaniem nawet najmędrszych.
Jednak w obliczu tak wielkiej potrzeby winniśmy radośnie stawić czoła wszelkiemu niebezpieczeństwu, zdecydowanie przeciwstawić każdej trudności, odważnie włączyć w każdy konflikt. Ponadto, ponieważ mamy do czynienia z dziełem samego Boga, powinniśmy nie tyle patrzeć na ludzkie siły, co na chwałę Jego mocy, abyśmy oczekiwali nie tylko na wzmocnienie, lecz także na prowadzenie i tym sposobem ośmielili przedsięwziąć to, co jest daleko ponad nasze siły. Pamiętajmy, że dzieło odnowy i budowania Kościoła nie bez powodu zalecane jest w całym Piśmie. Co więcej, jest to dzieło samo w sobie boskie, dlatego jak tylko widać jego początki, szatan od razu używa wszelkich dostępnych mu środków, by je zniweczyć lub zahamować. Wiemy przecież, że książę tego świata ma licznych agentów, którzy stale są gotowi do tego, by przeciwstawić się Królestwu Chrystusa. Jedni powodowani są ambicją, inni chęcią zysku. Przez nich poddawani jesteśmy próbie w naszym lichym stanie, ale Wasza Królewska Mość niewątpliwie spotka się z dużo większymi trudnościami. Dlatego wszyscy, którzy zamierzają głosić zbawcze nauki oraz pracować dla dobra Kościoła, muszą uzbroić się w niezachwianą stanowczość. Bądźmy jednak pewni, że właśnie dlatego, że dzieło to jest ponad nasze siły, zostaniemy wzmocnieni przez Boga.
Ważne jest tymczasem, aby obietnice zawarte w Piśmie Świętym były wypisane na naszych sercach. Nasz Pan, który założył fundamenty Kościoła, nie zostawi go w tak opłakanym stanie, gdyż jest o niego prawdziwie zatroskany i pragnie, aby powstał z ruin. Możemy być zatem pewni, że On nigdy nas nie zawiedzie, kiedy będziemy zaangażowani w to dzieło. Nie pozwoli nam, byśmy byli jedynie obserwatorami działania Jego mocy, ale swoją obecnością wzmocni pracowite ręce, pokazując w ten sposób, że czuwa nad całokształtem pracy. On stale powtarza, nie bez powodu, byśmy się nie zniechęcali, niezależnie od tego, jak często musimy stawić czoła naszym przeciwnikom, którzy stale wzniecają niepokój. Są oni, jak już stwierdziliśmy, niemalże niezliczeni i przeróżnego rodzaju. Wystarczy nam jednak to zapewnienie, że mamy tak niezwyciężonego Pana, że im bardziej jest atakowany, tym większe będzie Jego zwycięstwo i tryumf.
Żegnaj, Niezwyciężony Królu. Niech Pan Jezus obdarzy Was duchem mądrości, wzmocni duchem męstwa, wyleje wszelkie błogosławieństwa, zachowa w zdrowiu i dobrobycie oraz chroni Wasze Królestwo. Amen.
Genewa, 23 maja 1549