marek kmieć
Piekło stało się tematem tabu. Trudno o nim cokolwiek usłyszeć. I nawet nie ma znaczenia czy jesteśmy w kościele katolickim, czy protestanckim. Piekło jest tematem niewygodnym, o którym tak naprawdę nie wiadomo, jak mówić. A najlepiej po prostu w ogóle nie mówić. Bo i po co? Przecież mówienie o piekle nie spełnia żadnej pożytecznej funkcji, czyż nie? W końcu nie należy ludzi zaganiać do nieba strachem przed piekłem. To nie fair. Skoro Bóg jest miłością, jak to możliwe, by istniało również piekło? Ale to, że Biblia obfituje w opisy piekła jakoś dziwnie umyka naszej uwadze. Szczególnie w naszych politycznie poprawnych czasach wspominanie o karaniu (zwłaszcza wiecznym) jest szczytem niedorzeczności i prymitywizmu. Dzisiaj odchodzi się od karania. Co najwyżej można wspomnieć o resocjalizacji, drugiej szansie i wychowaniu. Karanie trzeba odstawić do lamusa. Słynne kazanie Jonathana Edwardsa „Grzesznicy w rękach zagniewanego Boga” pewnie uznano by obecnie za przejaw psychologicznego sadyzmu.
Oczywiście, powyższe rozumowanie pomimo swojej powszechności jest niedopuszczalne dla chrześcijanina, który trzyma się Bożego Słowa jako pochodni. Nie możemy więc pójść drogą co niektórych teologów katolickich, którzy sugerują, iż piekło jeśli nawet istnieje, musi być puste. Nie możemy również pójść drogą co niektórych kościołów protestanckich, które urządzają głosowanie nad kwestią istnienia piekła (i dochodzą do wniosku, że go nie ma!). Tak jakby można było zagłosować nad istnieniem słońca, Afryki czy praw logiki. Chrześcijanin musi porzucić niezależność rozumowania i w zamian w cichości podążać za tym, co Bóg powiedział również na temat piekła.
Czym jest piekło według Bożego Słowa? Piekło to miejsce wiecznej kaźni, gdzie zmartwychwstali ludzi po Sądzie Ostatecznym będą odbierali wieczną karę za swoje grzechy. Piekło i męczarnie ludzi, którzy tam się dostaną, będą trwały wiecznie. Można zapytać, czy rzeczywiście te męczarnie będą wieczne? Albo dlaczego muszą być wieczne? Jak to możliwe, żeby Bóg domagał się aż takiej rekompensaty za obrazę swojego majestatu? Czyż nie jest On Bogiem łaskawym, który lubi się litować?
W rzeczy samej, powyższe pytania okazały się na tyle nieznośne, iż wielu renomowanych teologów wybrało inne wyjście. Jednym z bardziej znanych „rozwiązań” kwestii wiecznej kaźni w piekle jest wierzenie o zniszczeniu dusz ludzi potępionych (tzw. anihilacja). Nie jest zadaniem tego artykułu, aby w pełni przedstawić podejście tych osób i odpowiedzieć na ich argumenty. Dodajmy tylko, iż nauczanie o zniszczeniu duszy w rozpaczliwy sposób próbuje usunąć dręczący problem rzekomego okrucieństwa i sadyzmu Boga, tyle że Biblia jasno mówi coś innego. Zastanawiające jest również to, iż wszystkie sekty odrzucają pojęcie wiecznej kaźni, podobnie jak Adwentyści (którzy wierzą w zniszczenie duszy).
Piekło jednak, według tego co Bóg objawił, nie ma końca (Obj. 14:11; 20:10; Mar. 9:44,46,48). Obraza majestatu nieskończonego Boga domaga się kary, która musi być spłacana przez całą wieczność. Nie ma innej możliwości. Albo gniew Boży spadnie na Syna Człowieczego, albo spadnie w wieczności na człowieka. Każdy, kto chwyta się nadziei w Chrystusie, zostaje ocalony. Każdy jednak, kto nie ma zastępczej ofiary Chrystusa, sam musi ponieść konsekwencje swoich grzechów.
Ale czy piekło nie jest okrutne i „na wyrost”? Otóż musimy pamiętać, że Bóg jest Bogiem sprawiedliwym. Oznacza to, że On ani nie karze niewinnych, ani nie pozostawia winnych bez kary. Bóg nigdy nie przestaje być sprawiedliwy. Nawet kiedy lituje się, nie przestaje egzekwować swoich sprawiedliwych wyroków (2 Kor. 5:21). Kiedy więc czytamy w Psalmie, iż Bóg „nie postępuje z nami według grzechów naszych ani nie odpłaca nam według win naszych” (103:10), nie oznacza to, że Bóg „zawiesił” wykonanie swojej sprawiedliwości. Wręcz przeciwnie – oznacza to, że nie odpłaca nam, gdyż z całą mocą swojego gniewu uderzył w Syna za nasze grzechy (Iz. 53:5). Tak więc, możemy być tego pewni, tak jak pewni jesteśmy charakteru naszego Boga, iż w piekle nikt nie dostanie ponad to, co mu się należy. Bóg nigdy nie przymknie oczu na ludzką nieprawość, tak samo jak Boga nigdy „nie ponosi”, by dodać ponad to, co się należy. Nasz Bóg jest sprawiedliwy. On jest oddany sobie ponad wszystko. Nie liczmy więc na kompromis w tym względzie. On ustawicznie szuka swojej chwały i zawsze ją znajduje.
Istnieją ludzie, którzy pocieszają się, że w piekle nie będzie tak źle. W końcu będzie tam wielu, którzy lubią się zabawić (sugerując tym, jakoby chrześcijanie nie mieli prawa do zabawy). Prowadzi to do pytania: Co jest najstraszniejszym aspektem mąk w piekle? Co sprawia, że przebywanie w piekle jest tak nieznośną męczarnią? Ku zaskoczeniu (mam nadzieję tylko nielicznych) odpowiedź na powyższe pytania to oczywiście: Bóg. Mówiąc niemądrze, piekło byłoby całkiem znośne, gdyby nie obecność w nim Boga. Biblia mówi, że ci, nad którymi zapadł wyrok potępienia zostają odesłani precz sprzed oblicza Syna Człowieczego (Mat. 25:41), co oznacza oddalenie od nieba i od przychylności Bożej. Na pewno nie oznacza to jednak, że Bóg będzie nieobecny w piekle. Wręcz odwrotnie. Biblia jasno naucza, że najstraszniejszym aspektem piekła jest właśnie Boża obecność. W Liście do Hebrajczyków 10:31 czytamy, że „straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego.” Zapalczywość Bożą opisuje wiele urywków Pisma (np. Iz. 63:3; Prz. 1:20-33). Autor Listu do Hebrajczyków stwierdza: „Albowiem Bóg nasz jest ogniem trawiącym” (12:29). W Księdze Objawienia czytamy, że wieczne męczarnie w piekle będą odbywały się w obecności świętych aniołów i w obecności Baranka („przed oblicznością Baranka” BG; Obj. 14:10-11; 6:14-17).
Nie bez przyczyny Apostoł Paweł podsumowując dzieło Jezusa, stwierdza, iż to On „ocalił nas przed nadchodzącym gniewem Bożym” (1 Tes. 1:10). To jest największe zagrożenie, to jest największe nieszczęście, które dopadnie każdego, kto nie szuka ratunku u Jezusa. Jeden z teologów stwierdza: „Gniew śmiertelnika, z całym jego zawzięciem, nie może sięgnąć poza bramy śmierci; ale Boży gniew nie jest ograniczony przez tak marne przeszkody.”
Oczywiście dziwnie brzmią w uszach słowa „największe zagrożenie” i „najstraszniejsza rzecz” w odniesieniu do Boga, o którym wiemy, że jest naszym największym szczęściem, miłością i prawdziwym zbawieniem. Nie powinniśmy jednak zapominać, że w tragiczny sposób łudzą się ci, którzy oczekują Bożej przychylności, Jego zmiłowania i miłości w oderwaniu od Chrystusa. Spotkanie z Bogiem bez właściwego przyodziewku będzie prawdziwym horrorem – przeliczą się ci, którzy liczą na Jego wyrozumiałość! (Mat. 22:12-13).
W Bożej mądrości to sam Bóg zbawia nas przed największym i niewyobrażalnym zagrożeniem – przed sobą samym, ale zbawia nas dla największego szczęścia i nieskończonej miłości, którą jest On sam. Bóg zbawia nas przed sobą i dla siebie. To Ojciec, powodowany miłością, posłał Syna, a i Syn z miłości przyszedł na świat (Jan. 10:17-18).
Ale po co drażnić ludzi i psuć atmosferę tą gadaniną o piekle? Czy to aby potrzebne? Boża mądrość mówi, że tak. I bynajmniej prawda o piekle nie jest jedynie dla niewierzących. Bóg powiedział przez Mojżesza, że ostrzeżenie przed Bożym sądem jest dla nas życiem (5 Mj. 2:46-47; również: Prz. 1:23; Ez. 3:17). Bóg umacnia swój lud zarówno przy pomocy ostrzeżeń, jak i pocieszenia. Dzięki tym ostrzeżeniom trwamy w zbawieniu. Tak więc, według „opinii” Boga, strach nie jest złą przyczyną dla nawrócenia. Nie ma więc nic złego w tym, kiedy strach przed piekłem motywuje ludzi do ucieczki do Boga. Kiedy nie wspominamy o zagrożeniu piekłem, pomniejszamy również potęgę i chwałę zbawienia, które jest w Jezusie (Rz. 9:22-23). Kiedy nie ostrzegamy ludzi przed prawdziwym zagrożeniem, spada na nas ezechielowe przekleństwo i stajemy się winni krwi grzesznika. Naśladujmy raczej Pawła, który jasno ostrzegał i pisał: „Ty jednak przez zatwardziałość swoją i nieskruszone serce gromadzisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga” (Rz. 2:5).
Jednym z głównych problemów w czasach poprzedzających Reformację XVI w. był zanik strachu przed piekłem. Ludzie bali się wielu rzeczy, ale ta która była dla nich prawdziwym zagrożeniem, wydawała się im niegroźna. Niewiele się zmieniło od czasów Reformacji. I dzisiaj np. kościół katolicki naucza, że ludzie nie muszą bać się piekła. Jedynym realnym zagrożeniem, dla przestrzegającego pięciu przykazań kościelnych katolika, jest czyściec. Wielkie rozczarowanie czeka tych, którzy liczą na czyściec, a znajdą nieskończone męki w piekle. Biada też „lekarzom”, którzy pocieszają, zamiast bić na alarm.
Piekło to nie wstydliwa doktryna, której należy unikać. Piekło służy temu, byśmy się bali, a bojąc się, badali, a badając, znajdowali pocieszenie i otuchę w krzyżu Chrystusa. Piekło to zarówno pełne chwały objawienie potęgi, sprawiedliwości i świętości naszego Boga, jak i objawienie rozmiarów jego nieskończonego zmiłowania względem nas (Rz. 9:22-23). Każdy z nas by się tam znalazł, gdyby nie Boże zmiłowanie. Piekło, jako część Ewangelii, to również Boża groźba nadchodzącego kataklizmu, który rozszarpie w kawałki buntowników (Ps. 50:21-22). Wstydząc się piekła, wstydzimy się Boga. Mówimy, że tak naprawdę powątpiewamy w sprawiedliwość Jego wyroków i w Jego świętość. Potwierdzamy, iż rzeczywiście coś może być w zarzutach stawianych Bogu, o Jego rzekomym okrucieństwie czy sadyzmie.
Pamiętajmy, iż nie musimy wstydzić się piekła ani teraz, ani tym bardziej w przyszłości. Przecież piekło nie zostanie „wymazane” z naszej pamięci w niebie, jak to niektórzy postulują. Pismo jasno naucza, iż widok piekła w niebie przysłuży się jeszcze większej radości zbawionych, którzy oddadzą cześć Bogu bez powątpiewania czy zawahania (Iz. 66:22-24; Obj. 19:1-4). Trudno obecnie pojąć jak widok np. znajomych w piekle może dodać do naszej radości w niebie. Jednak już teraz poznajemy naszymi odnowionymi umysłami Tego, który sprawiedliwie sądzi, co też rozwiewa nasze wątpliwości.